Co może stać się na wysepce na końcu świata? W pozornie zamkniętym hermetycznie świecie, gdzie każdy każdego zna, będąc dla siebie jednocześnie zachowawczym i obcym? Brzmi jak idealne tło dla rzeczy makabrycznych, wykraczających poza granice normalności. Tak właśnie dzieje się w książce „Czerń kruka” Ann Cleeves.

Pierwsza rzecz, którą zauważyłam w tej książce – każdy z bohaterów jest podejrzany! O co? O ukrywanie tajemnic, tworzenie iluzji czy po prostu bycie niezrównoważonym. Gdybym w trakcie czytania miała obstawić kto zabił – nie potrafiłabym wskazać jednoznacznie. Uważam to za świetny chwyt, aby każdy zaczął się zastanawiać kto był ostatecznie tym złym, a kto najbardziej pokrzywdzonym przez los. Zacznijmy od początku.

Pewnego dnia w małym miasteczku znaleziono ciało nastolatki, nad którym krążyło stado kruków. Historia ta łączy się niejako z zaginięciem dziewczynki sprzed wielu lat, której ciała nigdy nie udało się odnaleźć. Ludźmi wstrząsnął ten fakt, każdy zaczął być podejrzany, jednakże mieszkańcy szybko znaleźli kozła ofiarnego, którego najłatwiej było osądzić. Magnus, lekko zapóźniony, starszy człowiek o ewidentnie specyficznej urodzie, był łatwym celem. Fakt, iż matka zaszczepiła w nim kompleksy i strach przed obcymi ludźmi nie pozwalał mu obronić się. Jednakże inspektor Perez nie wydaje się być osobą, która łatwo odpuszcza i przyjmuje najłatwiejsza linię obrony. Usiłuje dowiedzieć się prawdy, jednocześnie odciągając swoją uwagę od kłopotów rodzinnych.

Klimat tej książki działa bardzo na plus, niejaka oziębłość i hermetyczność przypomina mi aurę skandynawskich kryminałów. Jednakże zasadniczą różnicą jest brak makabry, krew nie leje się strumieniami, a huki wystrzałów z pistoletu nie wybrzmiewają tu z częstotliwością klaksonów samochodowych. Można stwierdzić, iż tempo tego kryminału jest odrobinę wolniejsze, jednakże nie przeszkadza to mi absolutnie w jego odbiorze. Zakończenie mnie zaskoczyło, standardowo zadałam sobie pytanie: jak mogłam sama na to nie wpaść! Wybór mordercy był doskonałym zwieńczeniem akcji powieści.

Książkę czytało się świetnie, uwielbiam ten sposób narracji i klimat. Odnoszę wrażenie, że tłumacz wykonał naprawdę świetną robotę. Takie pozycje lubię najbardziej – książka nie jest rozciągnięta do 500 stron, postacie są nietuzinkowe i wywołują skrajne emocje, język bardzo przystępny, a opisywane krajobrazy malownicze i tajemnicze.

Dodać należy, iż urzekła mnie forma w jakiej otrzymałam książkę – satynowa czarna wstążka, koperta oraz piękne pióro. Czułam się jak w święta, mogąc odpakować prezent i czym prędzej zacząć się nim cieszyć!

Ocena: 8/10

Aleksandra Kujawska

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.