Zapraszaliśmy Was już do wyprawy do Zakonu Inayari – miejsca, w którym rozgrywa się akcja powieści ,,Mojra: Przeklęte dzieci Inayari”. Tym razem zapraszamy Was do poznania twórczyni tego miejsca – Agnieszka Kulbat w rozmowie zdradza nie tylko jakie były początki ,,Mojry” i jakie będą jej dalsze losy, ale także opowiada o swoich innych projektach literackich – już teraz możemy powiedzieć, że jest na co czekać 😉

Trzeba przyznać, że już przed premierą o ,,Mojrze” zrobiło się głośno. Powiedz, czy spodziewałaś się takiego zainteresowania swoją książką?

Po pierwsze dziękuję za docenienie moich działań marketingowych! To prawda, że już na długo przed premierą książki działałam promocyjnie, jednak wszystko robiłam wedle własnego uznania. Z wykształcenia jestem inżynierem energetyki, więc wszelkie tematy związane z marketingiem są mi obce. Kieruję się tym, co w danym momencie wydaje mi się odpowiednie, i wstawiam na media społecznościowe to, co sama chciałabym zobaczyć jako czytelnik książki, na którą czekam. Działa to również w sferze pisarskiej: piszę to, co sama chciałabym przeczytać.

Czy spodziewałam się takiego zainteresowania Mojrą? Nie. Czy go chciałam? Tak.

Podchodziłam do tego tematu z poziomu niskich oczekiwań z racji tego, że zawsze wolę być mile zaskoczona niż niemile rozczarowana. Ze swojej strony robiłam wszystko co mogłam, aby zainteresować ludzi Mojrą. Włożyłam w to całe serducho i najwyraźniej to wystarczyło.

Jakie emocje towarzyszyły Ci podczas premiery?

Przeróżne, choć w większości pozytywne. Z racji problemów w drukarni książka została wysłana do klientów – w tym do mnie – z opóźnieniem, przez co nie poczułam jeszcze tej premiery w pełni, ponieważ nie miałam Mojry w rękach. Premiera różniła się od pozostałych dni tym, że wstawiłam na media społecznościowe post z dopiskiem „To już dziś!”. Tak naprawdę ten dzień i jego atmosferę stworzyła dla mnie rodzina i chłopak, ponieważ zrobili mi niespodziankę z pizzą, szampanem oraz prezentami –grawerowanym zestawem pióra z długopisem i ręcznie wykonanymi piernikami, które nawiązują do treści Mojry.

Na dniach mam dostać swoje egzemplarze książki i myślę, że tylko tego brakuje mi do pełnego zadowolenia z premiery.

Trzeba przyznać, że ilustracja na okładce Twojej książki robi fenomenalne wrażenie. Tak samo na Twoim profilu można znaleźć sporo świetnych artów z bohaterami ,,Mojry” – możesz zdradzić coś na temat tego jak to się stało, że Twoi bohaterowie tak szybko doczekali się obliczy nie tylko na kartach powieści? Jakby nie patrzeć nastąpiło to jeszcze przed premierą książki.

Jeśli chodzi o okładkę, to od początku zależało mi, aby znajdowali się na niej Rayn i Aiden. Wydawca poszedł mi na rękę do tego stopnia, że sama mogłam wybrać autorkę grafiki oraz zasugerować pomysł na arta, który znajduje się na froncie Mojry. Było to dla mnie ważne, ponieważ obserwowałam tę konkretną graficzkę od lat, miałam jej tapety na pulpicie, a chwilę później brałam udział w procesie tworzenia przez nią okładki do mojej debiutanckiej książki.

Arty postaci zamówiłam na własną rękę, bo w kwestii Mojry nie znam ograniczeń. Mało rzeczy cieszy mnie tak bardzo jak grafiki przedstawiające jej bohaterów. Stąd też z ogromną chęcią zamówiłam je u dwóch wspaniałych dziewczyn – arty jednej wciąż czekają na publikację, a zapewniam, że są genialne! Chomikuję je na popremierowy czas, aby czytelnicy mogli spojrzeć na nie po zapoznaniu się z książką. Uważam, że wtedy będą miały one większą wartość.

Relacja między głównymi bohaterami – Rayn i Aidenem – to coś czemu poświęciłaś wiele uwagi. Nie da się jednak ukryć, że są to postacie, które mocno się od siebie różnią – do którego ze swoich bohaterów masz większą słabość?

Chyba nie jestem w stanie wybrać, choć jeśli już musiałabym, to powiedziałabym, że Rayn, ponieważ to jej punkt widzenia jest w Mojrze przedstawiany zdecydowanie częściej. Celowo unikałam narracji Aidena prawie przez całą książkę. Zależało mi, aby czytelnik wiedział tyle co Rayn, przez co musiałam zręcznie manewrować między tym co Aiden myśli, mówi i wie. Decyzja ta jest o tyle trudna, że Mojra nie ma jednego głównego bohatera. Aiden i Rayn są tutaj tak samo ważni, to jest historia o nich. Nie istnieją bez siebie.

Z pozoru Rayn i Aiden bardzo się od siebie różnią. Rayn jest chłodną i zdystansowaną perfekcjonistką, która przede wszystkim nienawidzi własnych błędów. Aiden to wygadany i ironiczny, niczym nieprzejmujący się lekkoduch. Jednak to tylko pierwsze wrażenia, które zmieniam wraz z rozwojem akcji. Relacja tych bohaterów jest jedną z głównych osi fabuły i zależało mi, aby nadać jej głębi, czegoś, co mogłoby ją wyróżnić, dlatego cieszę się, że jako czytelnik doceniłaś właśnie ten aspekt Mojry.

Magia runiczna, Mojry – czuć w tym mocny powiew mitologii nordyckiej? Masz do niej słabość? 

Czas na niepopularną opinię… Nie mam słabości do żadnej mitologii.

Sam pomysł na system magiczny po prostu pojawił się w mojej głowie wraz z drugą sceną książki. Mam taką cechę, że podczas pisania jednocześnie widzę to, co opisuję. I wtedy najzwyczajniej w świecie zobaczyłam kolory, znaki, runy. Mojry natomiast są efektem researchu bóstw wszelakich razem z Tytanami – męskimi odpowiednikami Mojr w moim uniwersum. Tak jak z paniami nie miałam żadnego problemu i od razu wiedziałam, że będą to Mojry, tak z panami nie poszło mi tak łatwo. Długo – czytaj podczas jednego wieczora, kiedy bazgrałam różne nazwy na jednej z miliona kartek –wahałam się między kilkoma opcjami, jednak finalnie wybór padł na Tytanów i z biegiem czasu uważam, że była to dobra decyzja.

Trzeba przyznać, że podczas lektury książki widać, iż sporo uwagi poświęcasz scenom walki i co więcej wypadają one naprawdę świetnie. Z pewnością ma to związek z Twoimi treningami – może chciałabyś o nich co nieco powiedzieć?

Chętnie! Nigdy nie ukrywałam swoich pasji, a jedną z nich jest Oyama Karate, które trenowałam wyczynowo przez osiem lat. Mam na swoim koncie Mistrzostwo Europy juniorów i kilka Mistrzostw Polski. Jest to karate kontaktowe. Prosto mówiąc: bijemy się na serio i wszystko boli na serio. Stąd po ośmiu latach takich treningów nie mogłam sobie odpuścić elementów walki w Mojrze. Dzięki doświadczeniu pisanie tych scen szło mi bardzo naturalnie i było podstawą do stworzenia jednej z kapłańskich kast – skrytobójczyń. Treningi nauczyły mnie również wytrwałości i ciężkiej pracy, co bardzo przydało mi się w pisaniu. Dzięki temu wychodzę z założenia, że zawsze osiągnę to, co sobie zamierzę, tylko nie wiem dokładnie kiedy. Dlatego też wytrwale wysyłam najnowszą książkę do kolejnych wydawnictw. Gdyby nie to podejście, nie udałoby mi się wydać Mojry.

Oczywiście nie mogę się również powstrzymać od pytania, które z pewnością będzie nurtować wszystkich czytelników, którzy mają już za sobą lekturę ,,Przeklętych dzieci Inayari’’ – Kiedy możemy spodziewać się drugiego tomu ,,Mojry”?

Ależ chciałabym znać odpowiedź na to pytanie!

Niestety nie ruszyły jeszcze żadne przygotowania w kierunku drugiego tomu, ale ufam, że niedługo to się zmieni, ponieważ jest on już napisany i grzecznie czeka sobie na redakcję na moim dysku.

Czy wiadomo już w ilu tomach zamknie się seria?

Nie, jednak przewiduję, że będzie to pięć, może sześć części. Posiadam na chwilę obecną trzy umowy, ponieważ oryginalnie Mojra miała być trylogią. Wydawca zdecydował jednak o podziale książki, co już w tym momencie powiększyło ilość części do co najmniej czterech, a im dłużej o tym myślę, tym bardziej wiem, że nawet w pięciu częściach mogę się nie wyrobić.

Interesujesz się sportem, muzyką – kiedy do tego wszystkiego dołączyła chęć spróbowania swoich sił w pisaniu?

Po jednym z treningów. Pamiętam, że dwie koleżanki w podobnym do mnie wieku rozmawiały o opowiadaniach, które piszą i publikują w internecie. Miałam wtedy czternaście lat. Z czystej ciekawości postanowiłam przeczytać ich blogi, ponieważ akcja pisanych przez nie fanfików rozgrywała się w znanym mi uniwersum. Dostrzegłam wtedy szansę opowiedzenia historii postaci, która wydawała mi się zaniedbana przez kanon. Według mnie była ona bardzo ciekawa, lecz w anime dano jej za mało czasu antenowego. Postanowiłam więc spróbować napisać jej losy po swojemu do tego stopnia, że wymyśliłam wszystko co jej dotyczyło – od rodziny, po przeszłość i cechy, których w oryginalnym dziele nie było. Po latach zrozumiałam, że była to pierwsza odsłona Rayn.

Pisanie spodobało mi się na tyle, że po zakończeniu pisania tej historii od razu wzięłam się za kolejną. A potem kolejną, i kolejną. Blogów miałam w efekcie łącznie około 7, o ile dobrze pamiętam. Publikowane na nich opowieści miały długości książek, stąd formuła pisania długich tekstów była dla mnie bardzo naturalna. Przez lata robiłam to tylko dla samej przyjemności. Bardzo pomogła mi w tym stała grupa odbiorców, która okazała się podstawą dla fanpage i dla Mojry. Gdy podpisałam umowę miałam chyba 500 obserwujących, a dla początkującego pisarza jest to naprawdę solidny start do budowania własnego wizerunku i swoistej marki.

Nawet pisząc Mojrę, nie miałam w głowie jakichś wzniosłych myśli. Po prostu wiedziałam, że po tym, jak wiele włożyłam w nią pracy, kiedyś ją wydam. Przede wszystkim jednak kochałam, i do dziś kocham, tę historię. Dlatego też od razu po zakończeniu pisania pierwszej części, wzięłam się za drugą – teraz, po podziale, trzecią.

Możesz nam opowiedzieć o tym jak powstała ,,Mojra”? Od czego zaczęłaś tworzenie historii, ile czasu zajęło Ci napisanie pierwszego tomu?

Historia Mojry zaczęła się, gdy obce uniwersum zaczęło mnie ograniczać – początkowo miała być kolejnym blogiem. Jednak po napisaniu prologu i początku pierwszego rozdziału wiedziałam, że pewnych rzeczy nie przeskoczę, że zasady świata, który wybrałam będą jedynie problemem. Że potrzebuję czegoś swojego. W ten sposób zaczęłam pisać Mojrę absolutnie z marszu, pod rozdziałem bloga na googledoc’s. Druga scena książki spadła na mnie jak grom z jasnego nieba i po prostu czułam, że natychmiast muszę ją spisać. I spisałam. Zostałam z ośmioma stronami czegoś bliżej niezidentyfikowanego – wtedy nie miałam pojęcia o niczym, a słowo „Mojry” nawet nie przeszło mi przez głowę. Wszystkie elementy układanki rozwijały się wraz z fabułą. Tak samo było z bohaterami, sama poznawałam ich strona po stronie.

Pisanie pierwszego tomu zajęło mi dziewięć miesięcy. Warto nadmienić, że było to 1,3 miliona znaków ze spacjami w Wordzie, więc na tę chwilę było to pisanie dwóch pierwszych części Mojry. Z racji, że historia stworzyła się sama, nagle i bez uprzedzenia, potem musiałam jedynie dopilnować, aby była spójna. Jednak zanim usiadłam do dalszego pisania, pamiętam, że na kilka dni zabunkrowałam się w pokoju i planowałam. Miałam dookoła siebie dziesiątki kartek, wpadłam w wir pracy, researchu i notowania. Kiedy ustaliłam już główne zasady świata, nakreśliłam jego wierzenia i zdecydowałam co będzie głównym wątkiem, usiadłam do klawiatury.

A potem stery przejęli Aiden i Rayn.

Czy są jakieś gatunki literackie w których chciałabyś spróbować sił w przyszłości?

Tak, zdecydowanie. Prócz fantastyki spróbowałam swoich sił również w romansie akcji. „Nieprawda” zostanie wydana w 2022 roku przez Wydawnictwo LIRA. Szukam też wydawcy dla romansu młodzieżowego z elementami thrillera i jestem w trakcie pisania romansu świątecznego – wszystko dlatego, że pewnego dnia zaczęłam się zastanawiać, jak to jest pisać historię okolicznościową. Mogłam się tego dowiedzieć jedynie poprzez napisanie jej, więc postanowiłam spróbować.

Kiedyś chciałabym sięgnąć po thriller, lecz to na razie bardzo odległe plany. Myślę, że przez kolejnych kilka lat się do tego nie zabiorę. I bez tego mam już kilka gotowych pomysłów, np. wiem, co będę robić po Mojrze, jeśli chodzi o fantastykę. Pisanie romansów idzie mi szybciej, stąd pewnie kilka kolejnych moich książek zamknie się w ramach tego gatunku. „Nieprawda” jest trylogią, a „Bujda”, dla której szukam wydawcy, dylogią. Tej pierwszej mam już napisane i gotowe dwie części, tej drugiej jedną. Jedyne czego teraz mi brakuje to decyzje wydawnictw. Czekam na nie z utęsknieniem.

Na koniec naszej rozmowy – może chciałabyś nakłonić osoby, które jeszcze się wahają nad lekturą, do zajrzenia co takiego kryje się na kartach ,,Przeklętych dzieci Inayari’’?

Na pewno mogę spróbować!

Jeśli lubicie historie, w których pierwsze skrzypce gra przeznaczenie i nieoczywista miłość, Mojra jest dla was. Zabierze was do otoczonego ośnieżonymi górskimi szczytami Zakonu Inayari, gdzie pozory mylą bardziej niż w jakimkolwiek innym miejscu na ziemi. W jego oblodzonych murach tuż koło kapłanek żyją boginie, które wraz z momentem zapoznania się Aidena z Rayn, powracają do ludzkiego świata, a odróżnienie rzeczywistości od fikcji staje się niemożliwe.