Przyszłość, sztuczne inteligencje, podbój kosmosu, technologiczny rozwój cywilizacji – zapraszamy do lektury rozmowy z autorami książki ,,Cień wysokiej przestrzeni” – Aleksandrą i Tomaszem Zelkami, którzy w swojej debiutanckiej książce nie tylko zabierają czytelnika w niezwykłą podróż, ale także zmuszają do chwili refleksji.

Aleksandra i Tomasz Zelek

W Państwa książce granica między maszyną a człowiekiem ulega coraz większemu zatarciu, sztuczne inteligencje przyswajają sobie ludzkie uczucia, ludzie zaś coraz bardziej pragną zbliżyć się do idealnego bytu jakim stała się SI kierująca losami świata – czy sądzicie, że kiedyś granica między jednym a drugim zostanie całkowicie zatarta? Czy będzie to swego rodzaju dalszy etap ludzkiej ewolucji?

T. Z.: Do przewidywania przyszłości staramy się podchodzić z dystansem. Zdajemy sobie sprawę z trudności w tworzeniu takich prognoz. Wizja przedstawiona w naszej książce wydaje się być jednym z prawdopodobnych scenariuszy, biorąc pod uwagę wyłaniające się trendy. Ludzie od lat stają się coraz bardziej zależni od technologii w niemal każdym aspekcie życia. W ostatnim czasie wielu myślicieli i futurystów wróży „uwolnienie natury od biologii”. Jest to bardzo intrygująca kwestia, która może stanowić przyczynek do zażartych dyskusji, pełnych śmiałych, i dla niektórych obrazoburczych tez. Niemniej jednak, nie sposób ignorować tego tematu w poważnym dyskursie. W bardzo dalekiej przyszłości granica między człowiekiem a maszyną może ulec całkowitemu zatarciu. Czy w przyszłości ludzkość opuści swoje biologiczne powłoki, przeniesie umysły do wirtualnej przestrzeni i scali ze sztuczną inteligencją? Trudno powiedzieć… A może jest w nas jakiś imperatyw, który nigdy nie pozwoli na realizację takiego scenariusza?

A. Z.: Kreując inteligentne systemy i roboty często upodabniamy je do nas samych, przydajemy im ludzkich cech. Próbujemy stworzyć swego rodzaju pomost pomiędzy człowiekiem a technologią, płaszczyznę porozumienia istot biologicznych z materią opartą na krzemie, a więc bytów ontologicznie znacząco od siebie różnych. Marzenia o humanoidalnych robotach, wykreowane przez literaturę i film stopniowo stają się rzeczywistością. Jednocześnie sami uczymy się algorytmów, logiki działania maszyn, a komunikacja międzyludzka zmienia się na skutek powszechnego użycia technologii, która stała się oczywistym pośrednikiem w naszych relacjach. Tworzymy przyjazne w odbiorze interfejsy, usiłujemy zaszczepić maszynom wiedzę, a nawet ludzkie wartości, by pomagały nam realizować nasze cele. Jednocześnie zaobserwować można pewien niepokój, a nawet lęk, który towarzyszy czasem kontaktom z syntetycznymi tworami, opisywany najczęściej angielskim słowem uncanny. Czy będziemy chcieli w przyszłości dążyć do scalenia się z maszynami, czy też będziemy woleli egzystować obok nich, zachowując możliwie największą autonomię? Z pewnością będzie istniała duża polaryzacja postaw w tym zakresie. Jednak nie można wykluczyć, że perspektywa wykorzystania chociażby nanotechnologii w leczeniu, czy nawet przeniesienia ludzkiej świadomości do formy wirtualnej – o ile okaże się możliwa – będzie w przyszłości kusząca dla wielu jednostek.

Ziemia, ale także Księżyc i Mars stanowią tło rozgrywających się w książce wydarzeń. Czy sądzicie, że kosmos to miejsce dla ludzi?

T. Z.: Przede wszystkim powinniśmy zadbać o nasz dom, Ziemię. To tutaj w prehistorii powstał zalążek życia, z którego ewoluowaliśmy. Naturalnie nigdzie we wszechświecie nie ma dla nas lepszego miejsca. Jednocześnie warto marzyć i patrzeć w gwiazdy. W końcu chęć eksploracji i przekraczania kolejnych granic to cześć ludzkiej natury.

A. Z.: Życie poza Ziemią, by było możliwe, będzie wymagało od człowieka ogromnego wysiłku i długich lat przystosowania, być może zakończonych fiaskiem. Chociaż możemy wysyłać w kosmos maszyny, to właśnie doświadczenie ludzkiego, świadomego bytu w zetknięciu z kosmiczną przestrzenią i niezbadanym, obcym ciałem planety stanowi czynnik poruszający wyobraźnię.

Mars w ,,Cieniu wysokiej przestrzeni” stanowi miejsce zamieszkałe przez postludzi, którym bliżej do maszyn i bytów wirtualnych, niż ich ludzkich przodków. Czy adaptacja do życia w kosmosie musi się wiązać z aż tak drastycznymi zmianami?

A. Z.: Przedstawiliśmy wizję dalekiej przyszłości Marsa, w której nie ma już człowieka w jego naturalnej, czystej biologicznie powłoce. Jednak ludzkie pragnienia i dążenia odbijają się i żyją w umysłach zamieszkujących planetę bytów. Dróg, którymi może potoczyć się ewolucja pozaziemskich kolonii może być wiele, jednak już sam wpływ warunków panujących na innych ciałach niebieskich odciśnie na przyszłych kolonistach swoje piętno. Wizja planety zamieszkanej przez istoty postludzkie, którym człowiek dał początek, może być w odległej przyszłości scenariuszem całkiem prawdopodobnym, a przynajmniej posiadającym pewien romantyczny rys.

T. Z.: Nasza książka jest wynikiem wielu rozmów, które odbyliśmy na przestrzeni ostatnich lat. Jedną z nich była właśnie kwestia przystosowania do życia w kosmosie. Dużo mówi się o wpływie długotrwałego przebywania człowieka w stanie nieważkości, przeprowadza się realistyczne symulacje początkowych faz kolonizacji Marsa. To wszystko jest bardzo inspirujące, ale w naszych rozważaniach postanowiliśmy pójść o krok dalej. Co by się wydarzyło, gdybyśmy zaczęli modyfikować ciała astronautów i przyszłych kolonistów zanim wyślemy ich w kosmos? Są kraje, które wydają się nie mieć oporów etycznych w tym zakresie. Jak taki świat wyglądałby po setkach lat? Czy nastąpiłby wykładniczy postęp? Z pytań, które sobie zadawaliśmy narodziła się wizja Marsa dalekiej przyszłości. Życie w kosmosie i na innych ciałach niebieskich będzie wiązało się ze znacznymi zmianami w naszej fizjologii i psychice. Z perspektywy teraźniejszości te przekształcenia mogą wydawać się drastyczne. Jednak czy nie będą wynikać po prostu z konieczności?

Coraz większy postęp technologii niewątpliwie odmienia ludzkie życie. Bohaterowie książki wręcz niekiedy nie są w stanie w pełni ogarnąć świata w którym żyją, a tym samym mechanizmów które rządzą ich życiem. Czy nie stanowi to swego rodzaju zagrożenia?

T. Z.: Nie potrzebujemy fabuły science-fiction, by wiedzieć jak trudny do zrozumienia bywa świat, który nas otacza. A tak poważnie, wszechobecna technologia staje się oczywistością, zapominamy o jej istnieniu. Wchodząc do ciemnego pokoju, szukamy włącznika światła. W aglomeracjach częstszym problemem jest pokrywanie się sieci wi-fi na tych samych kanałach i „wirtualne zatłoczenie pasm radiowych”, niż zupełny brak dostępu do Internetu. Coraz płynniej posługujemy się rozmaitymi interfejsami, jednocześnie nie rozumiejąc istoty działania mechanizmu, którego są częścią. Zgadza się, technologia to nie tylko cudowny dar, ale i szereg zagrożeń.

A. Z.: Jesteśmy otoczeni przez urządzenia, programy i aplikacje, które obsługujemy poprzez stosunkowo przyjazne i intuicyjne interfejsy, stworzone dla tak zwanego „przeciętnego użytkownika”. Niewielu z nas rozumie zasady i głębokie mechanizmy, które nimi rządzą, mimo iż powierzamy im swoje codzienne życie, swoje pieniądze, a nawet emocje i uczucia. Brak świadomości w tym zakresie, jak również niewiedza dotycząca sposobów zarządzania danymi pozostawianymi w sieci może okazać się niebezpieczna. Traktując rzecz szerzej, wpływ nowych technologii na przeobrażenia społeczne i życie jednostek jest niezwykle trudny do ocenienia, i poza oczywistymi konsekwencjami może nieść ze sobą także wiele niespodziewanych następstw, choć niekoniecznie negatywnych. Technologia w dużej mierze przyczynia się do redefinicji sposobu myślenia człowieka o samym sobie, co jest z pewnością interesujące.

Wiedza i ignorancja – oba te motywy stanowią ważny element fabuły. Do czego Waszym zdaniem bardziej dążą ludzie?

A. Z.: Chcielibyśmy wierzyć, że w przyszłości ludzie będą sięgali po zdobycze nauki, zamiast lgnąć w stronę wszelkiej maści hochsztaplerów, mamiących prostymi odpowiedziami na trudne pytania. Taka utopia jest jednak iluzją. Obie te postawy będą współistniały.

T. Z.: Z jednej strony nauka nigdy nie miała się lepiej, ale i pseudonauka, teorie spiskowe i zupełny brak refleksji nad światem zdają się rozkwitać. Wracając na chwilę do wcześniejszego pytania, ignorancja to pożywka dla manipulacji, a ta może okazać się jednym z największych zagrożeń XXI wieku.

Czy wśród wszechobecnego postępu pewne rzeczy pozostają stałe w ludzkim życiu? Czytając losy bohaterów mogłoby się zdawać, że pewne proste przyjemności, jak chociażby alkohol, nieodłącznie będą nam towarzyszyć, niezależnie od tego jak daleko zajdziemy. Ale czy rzeczywiście tylko to jest stałe?

A. Z.: Jednym z elementów niezmiennych na przestrzeni wieków jest potrzeba rozrywki, ulegania przyjemnościom. Z pewnym przymrużeniem oka pokazujemy, że nasi bohaterowie też czasem oddają się dość prostym formom relaksu. Oczywiście tych stałych, definiujących człowieka niezależnie od upływu czasu jest zdecydowanie więcej, i właśnie pytanie o to, co nas określa jako ludzi, wyróżnia spośród innych istot, jest jednym z przedmiotów naszej powieści.

T. Z.: Powstanie technologicznej osobliwości, kolonizacja kosmosu i postęp per se mogą sprawić, że świat przyszłości z teraźniejszej perspektywy może być nierozpoznawalną abstrakcją. Życie codzienne, rozrywka, moda, całość kultury mogą ewoluować w kierunkach, których nie da się przewidzieć. Chcielibyśmy jednak wierzyć, że pewne rzeczy, czasem banalne elementy naszego życia, nigdy nie przeminą.

Superinteligencja Gaja  stanowi w Waszej książce swego rodzaju odpowiedź na bolączki współczesnego świata, prowadząc ludzkość do świata bez wojen, gdzie człowiek może oddawać się zaspokajaniu swoich potrzeb bez potrzeby martwienia się o przyszłość. Jest to wizja z jednej strony piękna, z drugiej mająca jednak swoje mroczniejsze aspekty i wiążąca się ze swego rodzaju ograniczeniem roli człowieka i jego wolnej woli. Widzicie w SI nadzieję dla ludzkości czy zagrożenie?

A. Z.: Narodziny technologicznej osobliwości, silnej sztucznej inteligencji to perspektywa zmian tak rozległych, że mogłyby zmienić niemal całkowicie życie jakie znamy. Może nieść ze sobą wiele korzyści, uwolnić człowieka od przymusu pracy zarobkowej, oddać mu tym samym jego czas we władanie, rozwiązać wiele problemów natury medycznej, zakończyć konflikty zbrojne i kryzysy klimatyczne. Niemniej wizja oddania syntetycznej świadomości kontroli nad kluczowymi procesami, od których zależy nasza równowaga ekonomiczna i społeczna wydaje się dość radykalna, a nawet przerażająca. Poza tym, pól i przestrzeni, na których mógłby realizować się człowiek w świecie posthumanistycznym, gdzie nie zajmuje on już nadrzędnej pozycji wśród istot rozumnych może nie być wystarczająco dużo, by zapewnić nam satysfakcję i spełnienie.

T. Z.: Ciekawie słucha się opinii autorytetów w dziedzinie sztucznej inteligencji, których stanowiska tworzą pełne spektrum możliwości. Jedni są przerażeni perspektywą powstania superinteligencji, inni z niecierpliwością oczekują technologicznej osobliwości. Jeden z najwybitniejszych specjalistów w tej dziedzinie – Nick Bostrom – twierdzi, że sztuczna inteligencja może być ostatnim wynalazkiem ludzkości. Stephen Hawking przestrzegał przed sytuacją, kiedy cele superinteligencji nie będą spójne z naszymi. Ray Kurzweil z kolei, jeden z głównych inżynierów Google, marzy o nieśmiertelności i rozwinięciu ludzkiego intelektu poprzez scalenie z syntetycznymi strukturami, pokonując w ten sposób biologiczne ograniczenia. Inni kategorycznie stwierdzają, że superinteligencja nigdy się nie narodzi, choćby za tysiące lat. W naszej książce staramy się zachęcić czytelnika do zastanowienia się nad tym pytaniem i wyrobienia własnego zdania. Pewne jest to, że ludzkość zmierza w kierunku stworzenia fantastycznego narzędzia, a raczej czegoś, co umyka łatwej definicji.

W ,,Cieniu wysokiej przestrzeni” dobrobyt idzie w parze w swego rodzaju kontrolą ludzkiego życia. Czy rzeczywiście ludzkość zmierza w takim kierunku?

T. Z.: Kontrowersje wokół Cambridge Analytica i innych wątpliwych działań podmiotów przetwarzających ogromne ilości danych osobowych sprawiły, że temat prywatności stał się niezwykle popularny. Może dzięki ujawnianiu takich rewelacji uda się uniknąć pełnej inwigilacji rodem z Roku 1984. Niestety, w niektórych częściach świata słowo „dobrobyt” wydaje się mieć inną definicję. Krajowy system oceny obywateli w Chinach przypomina rozwiązanie żywcem wyjęte ze świata Orwella czy Huxleya. Dystopijna przyszłość przewidywana kilkadziesiąt lat temu już się spełnia.

A. Z.: Wiele zależy od nas samych, od tego ile jesteśmy gotowi poświęcić, by osiągnąć określone korzyści płynące z rozwoju technologii. Dlatego ważna jest świadomość i edukacja m. in. w zakresie big data, wpływu jaki można z pomocą zarządzania zbiorami danych wywierać na jednostki. Natomiast jeśli mówimy o dalekiej przyszłości i potencjalnych narodzinach silnej sztucznej inteligencji, uniknięcie kontroli wielu aspektów ludzkiego życia może okazać się niemożliwe. To jednak na razie tylko spekulacje, należące raczej do sfery science-fiction.

Dzięki postępowi technologii oraz wsparciu sztucznych inteligencji świat w którym żyją Wasi bohaterowie został pozbawiony chorób – czy myślicie, że taki stan rzeczy jest rzeczywiście jest możliwy? Ludzkość co rusz zmaga się z nowymi zagrożeniami, idealnym tego przykładem jest chociażby obecna sytuacja na świecie.

T. Z.: Ludzkość w przyszłości będzie mierzyć się z problemami, których dzisiaj nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Gdybyśmy mogli teraz spojrzeć w przyszłość na ludzi, powiedzmy z 2500 roku, widzielibyśmy w nich wszechmocne bóstwa. By mieć pewną perspektywę, zastanówmy się co myślałby przeciętny mieszkaniec globu z 1500 roku widząc współczesny świat… Biorąc pod uwagę, że tempo postępu gwałtownie przyspiesza, możemy spodziewać się naprawdę wszystkiego: wirtualne byty postludzkie pogrążające się w hedonistycznym eskapizmie, cyborgi zamieszkujące odległe ciała niebieskie, potrafiące sztucznie ukierunkować i przyspieszyć własną ewolucję, autonomiczne superinteligentne AI, które mają własne i niepojęte dla człowieka motywacje. Do tego wszechobecne nanoroboty potrafiące naprawić miękkie biologiczne ciała na poziomie komórkowym, nie dopuszczając do kancerogenezy, i niszczące wszelkie szkodliwe patogeny. Wszystko to może przyprawiać o zawrót głowy.

A. Z.: Wizja wykorzystania nanotechnologii w leczeniu jest naprawdę niesamowita. Wykrywanie niekorzystnych zmian na poziomie komórkowym przez obecne w organizmie nanoroboty i natychmiastowa likwidacja zagrażających zdrowiu mutacji, eliminująca niebezpieczeństwo rozwoju chorób brzmi wprawdzie nieprawdopodobnie, ale być może stanie się codziennością, jeśli ludzkość będzie dysponowała odpowiednio zaawansowaną technologią.

Czy chcielibyście żyć w świecie przyszłości, który ożywiliście na kartach swojej powieści?

A. Z.: Ja chętnie przeniosłabym się już teraz do końcówki XXI wieku. Myślę, że to będzie naprawdę ekscytujący czas. Odległa przyszłość też wydaje mi się pociągająca i chętnie odwiedziłabym marsjańską metropolię pełną postludzkich istot. Może już wkrótce wirtualna rzeczywistość umożliwi nam takie podróże.

T. Z.: Przy odrobinie szczęścia zobaczymy Katowice końca XXI wieku i przekonamy się czy nasza wizja okazała się trafna.

Haruki – japoński doktor, który przybył do Polski by pracować nad sztuczną inteligencją, wprowadza lekki powiew orientalnych klimatów do powieści. Czy wynika on z popularności japońskiej kultury w Polsce, a także dość częstego łączenia jej z cyberpunkiem, czy jest wynikiem własnego zamiłowania do tej kultury?

T. Z.: W medytacjach nad sztuczną inteligencją ciekawą perspektywę dają filozofie i religie Dalekiego Wschodu, w tym sintoizm. Nawiązujemy do tego poprzez postać Harukiego. Z drugiej strony, zajmując się science-fiction, trudno uniknąć inspiracji cyberpunkiem. Może dlatego podświadomie zdecydowaliśmy, że jeden z bohaterów powieści będzie pochodził z Japonii?

Czy któryś z bohaterów powieści jest Wam szczególnie bliski?

A. Z.: Każda z postaci jest nośnikiem pewnych cech czy wartości, które wydają nam się istotne, i które chcieliśmy uwypuklić. Warto wsłuchać się w to, co mówią, bo ich postawy i wybory nie są jednoznaczne, a każda z postaci, nawet tych wzajemnie zantagonizowanych, ma część racji po swojej stronie. Nie chcielibyśmy wskazywać czytelnikowi konkretnego bohatera.

Jak wygląda wspólne pisanie książki? Uzupełniacie nawzajem swoje pomysły, a może każde z Was miało swój wątek i zajęło się jego realizacją?

T. Z.: Uzupełniamy swoje pomysły i nad każdym wątkiem pracujemy wspólnie. Tekst podlegał wielu przeróbkom, a fabuła jest wynikiem dialogu. W naszej metodzie nie ma niczego nadzwyczajnego, ale szczegóły procesu twórczego pozostawiamy dla siebie.

Czy pracujecie już nad kolejnym tytułem? Jeżeli tak, możecie coś na jego temat zdradzić?

T. Z.: Rozpoczęliśmy już pracę nad kolejną książką. Mamy sporo pomysłów, które wydają nam się atrakcyjne. Przed nami jednak obszerny research.

A. Z.: Chcielibyśmy żeby nasza kolejna książka była nieco inna, zaskakiwała, ale też oczywiście skłaniała do refleksji.