Już trzeci raz mamy przyjemność gościć Justynę Drzewicką na naszej stronie – tym razem wypytaliśmy autorkę o jej najnowszą serię – ,,Ratowników czasu”, których drugi tom ,,Nad wodami Nilu” niedawno trafił do sprzedaży. Podróże w czasie, zapadających w pamięć bohaterów, niesamowite przygody – to i jeszcze więcej czeka na Was w ,,Ratownikach czasu”. A tymczasem oddajemy głos autorce 😉

,,Ratownicy czasu” to Pani druga seria – po fantastycznych ,,Niepowszednich” nadszedł czas na podróże w czasie. Proszę zdradzić kiedy powstał pomysł na serię? I co było dla Pani inspiracją?

Na pomysł wpadłam po zakończeniu „Niepowszednich”. Chwilowo miałam przesyt fantasy, niesamowitymi mocami i dramatyczną fabułą. Chciałam napisać rozrywkową książkę dla młodszego czytelnika. O współczesnych dzieciakach, które przeżywają przygodę życia dzięki futurystycznej technologii. Ale zależało mi, żeby było tam coś więcej, więc postanowiłam przemycić trochę fajnych, prawdziwych informacji o dawnych czasach i sprowokować do zadawania pytań: jak bardzo przeszłość różniła się od naszych czasów, w jaki sposób ludzie myśleli, jakie mieli problemy, jak sobie wtedy radzili. A przede wszystkim, czy ja – mam na myśli czytelnika – przetrwałbym, np. w XV wieku. W gruncie rzeczy te pytania były dla mnie inspiracją.     

Czy ma Pani swoje ulubione dzieło, niekoniecznie książkę, poruszającą temat podróży w czasie?

Ostatni tom trylogii Edith Nesbit, Historia amuletu. Książka, którą jako dziecko czytałam tyle razy, że rozpadła się na pojedyncze kartki. Mam zresztą ten egzemplarz do dziś.

Na początek skupmy się na bohaterach książki, by później przejść do ich przygód. W pierwszym tomie – ,,Ratownicy czasu” poznajemy dwójkę nastolatków – Sarę i Daniela, którzy wraz z Mutkiem – kotem z przyszłości wyruszają przeżyć przygodę swojego życia. Przygodę w czasie i przestrzeni. Proszę zdradzić skąd zrodził się pomysł na taką, a nie inną kreację bohaterów?

Jeśli chodzi o Sarę i Daniela, od początku chciałam mieć jako bohaterów nastolatków z pasją. Sara marzy o byciu pisarką, Daniel chce być perkusistą. Przyjaźnią się, choć mają skrajnie różne temperamenty. Ona daje się ponosić wyobraźni, jest szybka w ocenach i reakcjach, trochę narwana. On introwertyczny, ostrożny, z lekką hipochondrią. To, co ich łączy, to wyjątkowa zdolność pakowania się w kłopoty. Dzięki temu razem są po prostu fajni i śmieszni. A Mutek? Potrzebowałam bohatera, który wprowadza chaos, ale jednocześnie jest tak świetnym kumplem i ma takie poczucie humoru, że wszystko mu się wybacza.

źródło: https://wydawnictwo-jaguar.pl/wp-content/uploads/2019/08/justyna-drzewicka-1.png

Czy któraś z postaci jest Pani ulubioną?

Mutek, zdecydowanie.

Czy jest Pani kociarą?

Raczej fanką zwierząt w ogóle, chociaż mam dwa koty. Chwilowo zyskały przewagę liczebną, ale kiedyś towarzyszyły im trzy psy.

W pierwszym tomie bohaterowie odwiedzają piętnastowieczną Bolonię, gdzie przyjdzie im między innymi spotkać Mikołaja Kopernika – czy jest jakiś szczególny powód dla którego to właśnie ich pierwszy cel podróży?

Bolonia to jedno z moich ulubionych miast. Sama w sobie jest jak park archeoturystyczny, wszędzie zabytki i średniowieczne budowle do dziś zamieszkiwane i wykorzystywane przez mieszkańców. Chciałam na przykładzie Bolonii pokazać życie codzienne w odległej przeszłości, ale jednocześnie zależało mi, żeby zacząć serię polskim akcentem. Bardzo odpowiadało mi to, że studiował tam Mikołaj Kopernik, bo mogłam doprowadzić do spotkania Sary i Daniela z młodziutkim patronem ich szkoły.

Jeszcze pachnący tuszem drukarskim drugi tom serii – ,,Nad wodami Nilu”, jak nietrudno się domyślić, przenosi nas do starożytnego Egiptu. Wiele osób fascynuje mitologia Egipska – czy Pani też ma do niej słabość?

Nie, bardziej od mitologii interesuje mnie rozwój cywilizacji tego państwa.

W tomie trzecim zaś bohaterom przyjdzie wyruszyć do czasów Ludwika XIV – proszę zdradzić dlaczego właśnie te trzy okresy posłużyły za tło wydarzeń Pani nowej serii?

Chciałam wysłać Sarę, Daniela i Mutka w skrajnie różne epoki. Te wydawały mi się najciekawsze.

Obecnie wiadomo, że ,,Ratownicy czasu” mają liczyć trzy tomy, czy możliwe, że seria się jeszcze rozrośnie?

Na razie nie mam takich planów.

Jakie według Pani było największe wyzwanie, z jakim musieli się zmierzyć młodzi podróżnicy w czasie?

Myślę, że w każdej epoce było nim to samo – zrozumieć ówczesnych ludzi. Nie oceniać ich swoją współczesną miarą, ale spojrzeć na świat oczyma tubylców. Podróż w czasie stawia przed nami identyczne wyzwania, co podróżowanie po innych krajach – naukę i zrozumienie dla lokalnej rzeczywistości.

W swojej nowej serii łączy Pani przyjemne z pożytecznym – poza pełną humoru i akcji przygodą ,,Ratownicy czasu” stanowią przedstawioną w wyjątkowo przystępny sposób lekcję historii, która w szkołach niestety często przedstawiana jest w postaci suchych faktów i dat. Czy chciała Pani zaszczepić swoim czytelnikom ,,historycznego bakcyla”?

Nie miałam ambicji nauczania. Szczerze mówiąc, uważam, że to może zwyczajnie zabić każdą książkę. Chciałam tylko pokazać, że historia może być fajna, gdy patrzy się na nią jak na opowieść o ludziach, nie jak na fakty i daty.

Jako, że główna bohaterka książki jest moją imienniczką nie mogę się powstrzymać by nie zadać jednego pytania: Skąd wziął się pomysł na skracanie i tak krótkiego imienia jakim jest Sara do Sar?

Żeby Danielowi i Mutkowi było łatwiej używać go w wołaczu ?

,,Ratowników czasu” zdobią pełne humoru ilustracje pana Jędrzeja Łanieckiego – jak doszło do Waszej współpracy? I co Pani sądzi o ilustracjach pana Jędrzeja?

To zasługa Wydawnictwa, że udało się namówić Jędrzeja do stworzenia rysunków do serii. Ja mogłam tylko trzymać kciuki, żeby się zgodził, bo jestem jego fanką od czasów „Strrrasznej historii”. Co sądzę? Jestem zachwycona. Jędrzej stworzył ilustracjami własną opowieść, wydobył z mojego tekstu nowe żarty.

Jak wyglądają przygotowania do pisania poszczególnych tomów ,,Ratowników czasu”? Z tego co widziałam na Pani mediach społecznościowych miała Pani sporo pracy i przekopała wiele książek szukając informacji o czasach w których rozgrywa się akcja danej książki. Czy było to uciążliwe zajęcie, czy wręcz przeciwnie – przygoda sama w sobie? 

Zbieranie materiałów historycznych zajmuje mi niemal tyle samo czasu, co pisanie. Fakty, które przytaczam muszą być sprawdzone, więc postawiłam na publikacje naukowe. Czytam fachowców w poszczególnych dziedzinach, a to zmusza mnie do dokształcania się, bo czasami brakuje mi kontekstu. Jestem filologiem polskim, nie historykiem, archeologiem, czy na przykład lekarzem, bo do takich informacji też muszę docierać. Potem zebrane dane muszę wpleść w fabułę. Cała ta praca jest trochę męcząca, ale wciąż daje mi więcej radości niż stresu.

Co okazało się dla Pani największym wyzwaniem podczas pisania “Ratowników czasu”?

Humor. Seria miała być śmieszna. Jak się okazuje, prawdą jest, że im lżej i weselej czyta się książkę, tym cięższą orkę miał autor.

Gdyby miała Pani wybrać jeden element nowej serii, z którego jest Pani w szczególności dumna – co by to było?

Autentyczne postaci i wydarzenia, które udało mi się wpleść w fabułę, dzięki czemu Sara, Daniel i Mutek mogą rozmawiać z Kopernikiem, kapłanem Imhotepem, czy Ludwikiem XIV.

Gdyby miała Pani porównać ,,Niepowszednich” i ,,Ratowników czasu” czy widzi Pani jakieś zmiany jeżeli chodzi o Pani zdolności pisarskie? Czuje się Pani bardziej doświadczona jako pisarka? A może nie ma to większego znaczenia i liczy się sama przyjemność ze snucia historii?

Na pewno łatwiej mi się piszę, po prostu. Przy szóstej książce można czuć się pewniej w tej pracy. Dla mnie ma to ogromne znaczenie, bo jakość powieści bierze się jednak z biegłości warsztatu, a nie z frajdy, jaką daje pisanie.

Czy ma Pani pomysły na kolejne książki bądź całe serie, gdy już skończy się Pani przygoda z ,,Ratownikami czasu”?

 Mam. Tym razem będzie to samodzielna powieść dla młodych kobiet.

Obecnie wszyscy znajdujemy się w dość trudnej sytuacji – nie ma co tego ukrywać. Jak Pani sobie radzi z zamknięciem w czterech ścianach własnego domu? Może ma Pani jakieś rady jak spożytkować ten przymusowy, ale konieczny, ,,areszt domowy”?

Paradoksalnie, chociaż przyzwyczaiłam się do zamknięcia w czterech ścianach przez ostatnich sześć lat, bo na tym polega moja praca, mam teraz większą niż kiedykolwiek potrzebę wychodzenia na zewnątrz. Staram się jednak nie demonizować tego stanu wymuszonej izolacji. Skupiam się na myśleniu, że będzie dobrze, to przede wszystkim. Oprócz tego jestem aktywna przez cały czas. Ćwiczę, dużo pracuję, utrzymuję kontakt z przyjaciółmi, czytam, oglądam filmy. I robię to, na co nie było czasu lub możliwości, na przykład zwiedzam wirtualne muzea. No i jeszcze bardziej zżywam się ze swoją rodziną. W naszym przypadku trudne czasy w tym aspekcie nie szkodzą.

Tych, którzy chcą nieco więcej dowiedzieć się o Twórczości p. Justyny – zapraszamy do lektury dwóch poprzednich wywiadów, w których opowiada ona o ,,Niepowszednich”: