Jun Mochizuki tym razem zaszalała. Tom 4 Księgi Vanitasa jest wyjątkowo gruby – jak sama przyznała ponieważ wydawca dał jej w tym względzie wolną rękę. I dzieje się również sporo. Nic tylko czytać.

Vanitas i Noe najpierw uciekają, a później decydują się jednak skonfrontować że ścigającymi ich Chasseur. Obaj wykazują przy tym skrajnie odmienne podejście – Noe wierzy, że wszystko załatwi szczera rozmowa, a Vanitas… cóż, na pewno nie. Chasseur jednak tego co się wydarzy stanowczo nie mogli przewidzieć… W końcu udaje im się dotrzeć do doktora Moreau dzięki czemu Noe ma okazję dowiedzieć się co nieco o wcale nie różowej przeszłości Vanitasa. Dalsza część tomiku to teoretycznie spokojne śniadanie Noego i lorda Ruthvena, które jednak podszyte jest niekoniecznie dobrymi intencjami tego drugiego. Na sam koniec fabuła staje się lżejsza, jakby dająca odpocząć o ciężkich rewelacji. Vanitas i Jeanne idą na randkę! Miało to na celu zniechęcić Vanitasa do Jeanne, ale jak zwykle okazał się on nieprzewidywalny i to ona zaczęła wpadać w jego sidła.

Autorka zręcznie balansuje nad napięciem w swojej historii. Dramatyczne wydarzenia i rewelacje przeplata niezwykle zabawnymi przepychankami dwojga bohaterów. W niezwykle subtelny sposób dawkuje informacje o wszystkich występujących postaciach, tak by nie zdradzić za dużo a zaciekawić. Warto również zajrzeć do dodatków.

Historia wciąga coraz bardziej, staje się coraz bardziej skomplikowana przez co pragnie się więcej i więcej. Niestety w tym wypadku przyjdzie jednak trochę poczekać ponieważ tom 5 wyszedł właściwie dopiero co w Japonii (w lipcu).  Jednak w przypadku tej historii zdecydowanie warto czekać.

Ocena: 9,5/10

Magdalena Ostrowska

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Waneko.