Seria Kuroshitsuji autorstwa Yany Toboso tym tomem niemalże dogania wydanie japońskie (w czerwcu pojawił się tom 27). Oznacza to, że na kolejne tomy przyjdzie trochę poczekać. A pytań jest wiele. Szkoda, że zamiast odpowiedzi możemy się spodziewać głównie obszernej retrospekcji.

Uwaga! Recenzja zawiera spoilery!!!

Agni zginął broniąc księcia Somę, którego rannego Ciel przeniósł do Sullivan. Zabronił jej otwierać komukolwiek… nawet sobie samemu. Dziwny rozkaz szybko się wyjaśnia. Otóż Cielów jest dwóch. I nie jest to żadna sztuczka z klonowaniem, podmienianiem ciała, podszywaniem się. Otóż od samego początku było ich dwóch. Bowiem w rodzinie Phantomhive urodziły się bliźnięta! I nasz Ciel okazuje się wcale nie być ani Cielem, ani hrabią ponieważ jest młodszym z braci.

W tym momencie czytając próbowałam zebrać wszystkie przesłanki o tym, że autorka to planowała, a nie że nie ma już pomysłu na fabułę więc wyskakuje z bratem bliźniakiem jak w modzie na sukces. Ewidentnie nie był to plan od samego początku – były bowiem pokazane wspomnienia Madame Red i ciężko wyjaśnić w nich brak obojga braci. Albo był to celowy zabieg wówczas, ale w takim wypadku mocno naciągany. Za to moment kiedy w posiadłości Phantomhive Ciel wyprawiał Wielkanoc można już zauważyć pierwsze przesłanki – Lizzy powiedziała, że Ciel zawsze znajdował jajka, które ukryła, a on ewidentnie tego nie pamiętał. Aby wszystko trzymało się kupy autorka młodszego z braci zrobiła bardzo chorowitego, więc rzadko uczestniczył we wspólnych zabawach.

Czy zabieg z bliźniakami jest dobry czy zły? To zależy jak zostanie później poprowadzony i jak wyjaśni wiele spraw. W tym tomie znaczną część stanowi retrospekcja z czasów, kiedy jeszcze żyli rodzice chłopców. Z jednej strony bardzo fajny wgląd w to jaką postacią był Vincent i jego żona. Z drugiej oby ta retrospekcja nie ciągnęła się zbyt długo, bo w momencie kiedy trzeba będzie czekać kilka miesięcy na wydanie tomu będzie to irytować, bo fabuła nie będzie posuwać się do przodu. A w sumie dobrze byłoby wiedzieć jak Ciel, który tak naprawdę nie jest Cielem, ma właściwie na imię. Nie wspominając o tym jak to się stało, że starszy z braci żyje a młodszy nikomu nigdy o nim nie mówił.

Ocena: 7/10

Magdalena Ostrowska

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Waneko.