Zapraszamy do lektury bardzo szczerego wywiadu z początkującą twórczynią komiksów – Moniką Kalinowską, autorką ,,W stronę Słońca” wydanego przez wydawnictwo J.P.Fantastica. Serdecznie zachęcamy do lektury osoby zastanawiające się jak wygląda droga, którą musi przejść każdy twórca, ale także wszystkich miłośników rodzimych komiksów!

Czytelnicy mogli Cię poznać za sprawą „Antologii konkursowej” wydanej na 20-lecie wydawnictwa J.P.Fantastica, w której zamieszczone zostały paski komiksowe Twojego autorstwa (warto zaznaczyć, że zajęły one 1 miejsce w konkursie) oraz za sprawą pierwszego tomu mangi „W stronę słońca”. Zanim jednak przejdziemy do tych dwóch tytułów, chciałam spytać, jak zaczęła się Twoja twórcza historia?

Moja przygoda z tworzeniem zaczęła się jeszcze w dzieciństwie. Już jako pięcio- sześcioletnie dziecko wykazywałam ogromne zainteresowanie pokrywaniem rysunkami wszystkiego, co tylko się dało – od czystych kartek zaczynając, poprzez wewnętrzne okładki i marginesy w książkach, które miałam akurat w zasięgu ręki, a na ścianach i innych płaskich powierzchniach kończąc. Można więc powiedzieć, że rysowanie od zawsze było moją pasją, dlatego też uwielbiałam wszelkie zajęcia plastyczne w szkole. Poza zabawą obrazem lubiłam też wymyślać różne historie, przeważnie fantastyczno-przygodowe. Chyba naturalną koleją rzeczy zmieniło się to w chęć stworzenia własnego komiksu.

Co przychodzi Ci łatwiej – rysowanie czy wymyślanie historii?

Myślę, że wymyślanie historii. Mam ją już z grubsza zaplanowaną, czasem tylko muszę dopracować jakieś detale. Inaczej jest z rysowaniem. Zdarzają się bowiem takie sceny, których nie potrafię za dobrze przedstawić – mam tu na myśli dynamiczne ujęcia albo coś tak abstrakcyjnego jak unosząca się w powietrzu mroczna moc. W tej kwestii muszę się jeszcze sporo nauczyć.

Jak wygląda praca Twórcy komiksu? Co powstaje pierwsze? Co zajmuje Ci najwięcej czasu i jest najbardziej pracochłonne?

Najpierw tworzę postacie i ich historie, a potem wkomponowuję je w fabułę. Zdarza mi się przy tym inspirować projektami istniejących już bohaterów innych dzieł. Bywa, że jestem z tego powodu zła na siebie, bo niektórzy mogą mi przez to zarzucić brak oryginalności. Staram się jednak z tym walczyć. Miewam również kłopoty z przelaniem moich pomysłów na papier – o ile wymyślanie historii przychodzi mi dość łatwo, o tyle trudniej jest mi przekazać czytelnikowi w jasny i zrozumiały sposób to, co widzę w swoich myślach. Najbardziej pracochłonne jest natomiast samo rysowanie. Nieraz miewałam sytuacje, kiedy po skończeniu danej strony stwierdzałam, że muszę poprawić w niej jakiś większy element. Czasem zdarza mi się też rysować całe strony od nowa.

Co dla Ciebie jako twórcy, ale też zapewne czytelnika, jest najważniejsze w stworzeniu dobrej historii?

Dobra historia to taka, gdzie mamy niespodziewane zwroty akcji, piętrzące się tajemnice, trochę bijatyki i płomienny romans – a przynajmniej tak można by przypuszczać, patrząc na to, po co ludzie najchętniej sięgają. Dla mnie jednak najważniejsza jest autentyczność. Historia może być o czymkolwiek, byleby tylko została szczerze opowiedziana. Lubię wczuwać się w to, co czytam lub sama rysuję, dlatego wszelkie tworzenie na siłę czy pod publiczkę (bo akurat taki temat jest teraz na topie) uważam za okłamywanie odbiorcy, ale i samego siebie.

Skąd czerpiesz inspiracje do swoich historii?

Inspiruje mnie właściwie wszystko, z czym miałam do czynienia: książki, komiksy, filmy, gry… Przede wszystkim jednak znajduję natchnienie w otaczającej mnie rzeczywistości, z jej prawdziwymi ludźmi oraz ich historiami, często bardzo tragicznymi. Czasem wystarczy jakaś jedna, ale wyrazista cecha u znanego mi człowieka, aby w mojej głowie zrodził się nowy pomysł. Żeby jednak nie było zbyt zwyczajnie, dodaję do swoich opowieści elementy nadprzyrodzone – tutaj z pomocą przychodzi mi bogata paleta mitów różnych społeczności.

Czy prowadzisz research do swoich prac? Jeżeli tak, to skąd czerpiesz potrzebne Ci informacje?

Najbardziej oczywistym i podręcznym źródłem informacji jest dla mnie Internet. Poza tym wypożyczam lub kupuję książki, ewentualnie oglądam filmy,aby nie popełnić jakiejś gafy w kwestiach związanych chociażby z mitologią. W razie problemów zdarza mi się też prosić znajomych o pomoc.

Czy poza rysowaniem i tworzeniem komiksów masz jeszcze jakieś inne hobby?

Jestem wręcz zafascynowana mitologią grecką i egipską, trochę mniej słowiańską. Poza tym kocham astronomię. Dlatego cieszę się, że mogę to wszystko umieszczać w moim komiksie.

Czy masz swoje ulubione mangi, komiksy? Może zechciałabyś się nimi podzielić?

Po dziś dzień darzę ogromnym sentymentem serie „Neon Genesis Evangelion” i „Slayers: Magiczni wojownicy”. Jest tak pewnie dlatego, że to jedne z pierwszych mang, jakie udało mi się kupić. Inne tytuły, które bardzo lubię, to: „Helsing”, „Atak tytanów”, „My Hero Academia”, „Nim rozkwitną kwiaty”, „O dziewczynie skaczącej przez czas”, „Shiki”, „Muminki” i „The Avengers”. Niedawno pokochałam też dwa polskie komiksy: „Acaryę” Anny Marii Sutkowskiej i  „Wieczny Turniej” Agnieszki Kwaśnik.

Tworzysz historie z gatunków, które sama lubisz, czy jesteś też otwarta na eksperymentowanie z innymi rodzajami historii?

Historia, którą tworzę, jest kombinacją wszystkich gatunków, które sama lubię: dramatu, horroru, fantasy i romansu. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy z nich został odpowiednio wyeksponowany w pierwszej części, jednak na niektóre elementy przyjdzie czas dopiero w dalszych tomach. Co do otwartości na inne gatunki, to muszę przyznać, że chyba nigdy nie podjęłabym się stworzenia czegoś w konwencji sci-fi. Nie to, że jej nie lubię – zwyczajnie nie odnajduję się w rysowaniu i projektowaniu maszyn.

Kiedy pojawiła się myśl o wydawaniu swoich prac w wersji papierowej? Czy to właśnie za sprawą konkursu na 20-lecie wydawnictwa J.P.Fantastica postanowiłaś spróbować swoich sił? Czy może myśl o publikacji pojawiła się już wcześniej?

Już w gimnazjum myślałam o narysowaniu własnej mangi, ale wówczas jeszcze nie wiedziałam, jak się za to zabrać. Jednak to, co wtedy planowałam, różni się od tego, co zawarłam w „W stronę słońca”. Tak naprawdę to dwie zupełnie różne historie, lecz obie rozgrywają się w tym samym świecie. Mam nadzieję, że po zakończeniu obecnej serii będę mogła zabrać się za ten drugi, nieco już zresztą zakurzony projekt z czasów szkolnych.

Czy myślałaś o opublikowaniu swoich dzieł na własną rękę? Wielu autorów obecnie decyduje się na takie rozwiązanie i niewątpliwie ma ono zarówno swoje wady, jak i zalety. Co sądzisz na ten temat?

Przez długi czas nie mogłam znaleźć wydawcy, który zechciałby wydać moją pracę. Wtedy pojawiła się myśl, żeby zacząć publikować rozdziały w Internecie i dzięki temu jakkolwiek zaistnieć w świecie komiksu. Za namową znajomych dodałam pierwszy rozdział na Tapas.io, jednak zrezygnowałam z pomysłu kontynuowania tego zaraz po tym, gdy dowiedziałam się, że na witrynie faworyzowane są komiksy amerykańskich twórców. Przez chwilę zastanawiałam się też nad samodzielnym wydaniem tomiku w wersji papierowej, ale przeraziły mnie koszty i fakt, że mogę sobie nie poradzić z reklamą i dystrybucją. Myślałam również o publikacji komiksu za granicą i poczyniłam nawet pewne kroki ku realizacji tego, jednak wtedy dowiedziałam się o konkursie organizowanym przez J.P.Fantastica. Jeżeli ktoś posiada wiedzę w kwestii self-publishing i nie przeraża go, że będzie musiał robić prawie wszystko sam, to nie widzę przeszkód. Ja jednak do takich osób nie należę.

Jesteś zadowolona ze współpracy z wydawnictwem J.P.Fantastica? Możesz coś na jej temat zdradzić?

J.P.Fantastica to pierwsze wydawnictwo, z którym miałam przyjemność współpracować przy wydawaniu własnego komiksu. Nie wiem, jak to wygląda w innych tego typu firmach, ale na chwilę obecną nie narzekam. Pan Andrzej Kownacki, z którym się kontaktuję, jest bardzo miły i mimo natłoku innych zajęć zawsze znajduje czas, by odpowiedzieć na moje pytania. Nie znam się na wydawaniu mang – ani na dystrybucji, ani na reklamie, ani na stronie prawnej takiego przedsięwzięcia, dlatego czuję się spokojna, że ktoś pilnuje takich spraw za mnie. Cieszy mnie też, że wydawnictwo nie ingeruje w treść tworzonej przeze mnie historii, mam na tym polu kompletną swobodę. Jedyne, czego mi brakuje, to obecność redaktora, z którym mogłabym skonsultować niektóre rzeczy w trakcie planowania poszczególnych stron komiksu. Niestety mamy u nas trochę inne warunki niż w Japonii, dlatego polski wydawca nie może sobie pozwolić na zapewnienie mi takiego wsparcia, o czym zresztą zostałam od razu poinformowana.

Możesz opowiedzieć o swoim pierwszym komiksie? Czy jest nim właśnie „W stronę słońca”?

Kiedyś próbowałam tworzyć krótkie doujinshi, ale kończyło się ledwie na kilku stronach, które i tak nie prezentowały się zbyt dobrze. Były to czasy szkolne, gdy dopiero marzyłam o wydaniu własnej mangi, a rysowanie takich krótkich scenek ze znanych serii traktowałam jako fajne ćwiczenie. Prawdziwym, dłuższym komiksem, w dodatku mojego autorstwa, jest dopiero „W stronę słońca”, podczas rysowania którego w zasadzie wciąż się uczę.

Gdybyś miała krótko opowiedzieć, dla kogo jest Twój komiks, jak byś zachęciła czytelników do sięgnięcia po „W stronę słońca”?

Podejrzewam, że przy moim komiksie najlepiej będą bawić się osoby o podobnej wrażliwości do mojej. Od początku miałam świadomość, że rysuję go raczej dla wąskiego grona odbiorców, poruszając w nim mało wygodne tematy, jak choćby wrogość wobec wszelkich mniejszości: religijnych, narodowych, etnicznych, seksualnych, czy coś tak osobliwego jak magia ludowa. Jeśli ktoś lubi powoli rozwijającą się akcję, zagłębianie się w psychikę bohaterów i obserwowanie, jak budowane są relacje między nimi – zapraszam serdecznie. W następnych tomach natomiast senny klimat zacznie ulegać stopniowej transformacji, bo wprowadzę więcej mitologii i tajemnic. Mam nadzieję, że czytelnikom się to spodoba.

Widać, że dużą uwagę przykładasz do rysowania postaci – czy to sprawia Ci największą radość podczas tworzenia komiksu?

Rzeczywiście, rysowanie postaci jest tym, co najbardziej cieszy mnie podczas tworzenia mojej historii. Kiedyś marzyłam o zostaniu portrecistką, ale że nie byłam zbyt dobra w realistycznym rysunku, przerzuciłam się na prostszy, choć moim zdaniem wcale nie gorszy mangowy styl. Lubię rysować miękkie, naturalne, nietechniczne linie, dlatego praca nad postaciami to dla mnie zawsze czysta przyjemność. Gorzej ma się sytuacja z tłami, szczególnie tymi przedstawiającymi przestrzeń miejską lub wnętrza. Gmatwanina prostych linii, które mają ze sobą istnieć w harmonii, zwyczajnie mnie przytłacza.

Kiedy można spodziewać się drugiego tomu „W stronę słońca”? I czy wiadomo już, w ilu tomach zamknie się historia?

Kontynuacja pojawi się raczej nie wcześniej niż w 2020 roku. Miałam po drodze kilka sytuacji losowych, które zmusiły mnie do przerwania pracy, dodatkowo niedawno poprawiłam i znacząco okroiłam scenariusz, co poskutkowało tym, że ostatnie rozdziały drugiego tomu znajdują się obecnie w bardzo wczesnej fazie produkcji. Takie ciągłe zmiany to jednak dla mnie nic nowego. Początkowo „W stronę słońca” miało składać się z jednej lub dwóch części, potem zaś wpadłam na więcej pomysłów, tak że wystarczyłoby ich nawet na 5-6 tomów. Na chwilę obecną nie wiem, w ilu częściach zamknie się całość, ale ze względu na masę problemów pojawiających się podczas tworzenia będę starała się wszystko skrócić, szczególnie że rysowanie komiksów nie jest rentownym zajęciem w porównaniu z czasem i wysiłkiem, jakie pochłania.

Czy pracujesz obecnie jeszcze nad jakimś innym tytułem bądź masz jakiś w planach po skończeniu swojej przygody z „W stronę słońca”?

Po skończeniu „W stronę słońca” chciałabym zabrać się za realizację projektu, który zrodził się w mojej głowie jeszcze w szkole. Ze względu jednak na pewne trudności z nim związane, ciągle odwlekam go w czasie. Chciałabym najpierw zdobyć większe doświadczenie w tworzeniu komiksów, szczególnie że ten drugi projekt miałby zawierać więcej dynamicznych scen z udziałem supermocy. Nie czuję się jeszcze gotowa na rysowanie takich rzeczy. Może się również okazać, że zamiast historii obrazkowej zdecyduję się na napisanie książki. Jeśli zaś chodzi o jakiś inny tytuł, tworzony równolegle z obecną serią, to owszem, już coś szykuję, jednak nie chciałabym zdradzać przedwcześnie żadnych szczegółów.

Na chwilę chciałam też wrócić do wspomnianej na początku „Antologii konkursowej” – lubisz krótkie formy, takie jak paski komiksowe? Czujesz się w nich pewniej czy wręcz przeciwnie, uważasz, że są znacznie trudniejsze do stworzenia i przykucia uwagi czytelnika?

Tak naprawdę nie przepadam za paskami komiksowymi. Zdecydowałam się na nie tylko ze względu na ograniczony czas, jaki miałam na narysowanie pracy konkursowej. Dowiedziałam się bowiem o wszystkim ledwie na dwa tygodnie przed ostatecznym terminem przyjmowania prac. Zanim coś wymyśliłam i zabrałam się za przeniesienie tego na kartkę, był już prawie koniec. Czytam paski, ale tylko jeśli są dodatkiem do jakiejś serii i przedstawiają np. śmieszne sceny z życia postaci, które już znam i lubię. Sama mam tendencję do straszliwego rozciągania, dlatego upchnięcie sensownej historii w cztery kadry uważam za nie lada wyczyn. Jeśli do tego występują w nich bohaterowie, o których czytelnik nic nie wie – może być ciężko przykuć jego uwagę na dłużej. Nie mówię jednak definitywnego „nie” paskom. Są fajnym dodatkiem do danej serii, ale nigdy nie powinny grać pierwszych skrzypiec.

Czytasz recenzje swoich dzieł? Czy bierzesz sobie do serca uwagi czytelników?

Jak dotąd nie pojawiło się zbyt dużo recenzji, ale właśnie dzięki temu mogłam się z nimi wszystkimi (chyba) zapoznać. Jestem wdzięczna wszystkim, którzy poświęcili swój czas, by napisać parę konstruktywnych słów o moim komiksie, a tym samym przybliżyć go innym czytelnikom. Uwagi tam zawarte są także cenną wskazówką dla mnie – wiem wreszcie, co robię dobrze, a co źle, dzięki czemu mogę skupić się na poprawie wszelkich mankamentów. Oczywiście nigdy nie osiągnę perfekcji, bo takowa nie istnieje, ale na pewno będę sukcesywnie udoskonalać swój komiksowy warsztat.

Bierzesz udział w wydarzeniach związanych z mangą i komiksami? Planujesz spotkania ze swoimi czytelnikami?

Czasami bywam na konwentach w najbliższej okolicy, nie są to jednak duże imprezy typu Pyrkon w Poznaniu czy MFKiG w Łodzi. Jak dotąd byłam na nich tylko uczestnikiem, nigdy gościem. Ponadto nie jestem nawet w jednej dziesiątej tak znana jak chociażby Katt Lett, żeby organizatorzy jakiegokolwiek konwentu wystąpili do mnie z zaproszeniem, więc żadnego na razie się nie spodziewam. Aktualnie pławię się w urokach anonimowości i unikam blasku fleszy, dlatego może być trudno o jakieś fanowskie spotkanie ze mną. Zresztą nie zależy mi na rozgłosie. Wolę skupić się na samym rysowaniu. Jeśli ktoś chce mnie spotkać, może to poniekąd zrobić poprzez zapoznanie się z „W stronę słońca”.

Masz jakieś rady dla innych młodych twórców komiksów?

Na początek radziłabym sprawdzić, jakie wydawnictwa w Polsce w ogóle są zainteresowane wydawaniem komiksów rodzimych, niedoświadczonych twórców. Jeśli chodzi o wydawnictwa stricte mangowe, Yumegari chętnie wspierało Polaków, jednak niedawno niestety wycofali się z rynku. Można również próbować zamieszczać swoje prace w sieci i w ten sposób powoli budować sobie grono wiernych czytelników. Na identycznej zasadzie działa Katarzyna „Panna N” Witerscheim, do której dzięki temu zgłosiło się Studio JG z propozycją wydania jej „Heleny Wiktorii”. Radziłabym również nie pracować w pojedynkę – więcej osób to więcej pomysłów i wyższe prawdopodobieństwo, że ktoś dostrzeże jakieś pomyłki jeszcze na wczesnym etapie produkcji. Autorzy „Kawaii Scotland” udowodnili, że można pracować nawet we czwórkę, a jak na polskie warunki – oczywiście mówię o osobach początkujących – jest to naprawdę liczny zespół. Jeśli ktoś nadal ma wątpliwości, warto też podpytać starszych stażem kolegów i koleżanek, którym udało się już coś wydać. W razie potrzeby sama chętnie odpowiadam na takie pytania, a z doświadczenia wiem, że również Anna Maria „Vanitachi” Sutkowska dzieli się z innymi swoją wiedzą na temat rysowania i tworzenia mangi. Ze swojej strony polecam jej „Art-room” ukazujący się regularnie już od 30 numerów w magazynie „Kyaa!”.

Na koniec chciałabym jeszcze spytać: czy masz jakiś fanpage bądź miejsca, na których czytelnicy mogą śledzić Twoją twórczość i do odwiedzenia których chciałabyś ich zaprosić?

Mam konto na DeviantArtcie www.deviantart.com/wstroneslonca, które założyłam specjalnie z myślą o mojej mandze, ale prowadzę je bardzo nieregularnie, dlatego nie ma co spodziewać się tam wysypu prac. Ciągle walczę z tym, by to zmienić i zamieszczać tam więcej i częściej. Niestety strona niedawno zupełnie zmieniła wygląd, a ja jeszcze nie zdążyłam się z tym oswoić. Wcześniej próbowałam zadomowić się na Facebooku, jednak z nieznanego mi powodu notorycznie blokowano mi dostęp do konta. Aktualnie rozważam jeszcze założenie profilu na Instagramie, choć nigdy dotąd z niego nie korzystałam. Mam także konto na Asku www.ask.fm/monika_kalinowska, gdzie zachęcam do zadawania mi pytań odnośnie mojej twórczości. Od jakiegoś czasu jednak zalewana jestem pytaniami niemającymi żadnego związku z rysowaniem komiksu. Gdyby ktoś chciał spytać mnie anonimowo o poradę dotyczącą wydania własnej mangi, polecam użyć do tego Aska właśnie.

Serdecznie dziękuję za poświęcony czas i w imieniu całej redakcji życzę dalszych sukcesów!

Sara Glanc