Zapraszamy do lektury rozmowy z Justyną Mietlicką – autorką ,,Mistral’’ oraz gorącej jeszcze premiery ,,Maestro’’. Autorka nie tylko zdradzi co czeka na czytelników w jej najnowszej książce i kim są jej bohaterowie, ale także opowie nieco o tym jak wyglądał research do niej.

A po ,,Maestro” będziecie mogli sięgnąć już 5 października!

Na półki księgarni zmierza właśnie ,,Maestro’’ – może na wstępie chciałaby Pani krótko zdradzić co czeka na czytelników na kartach Pani najnowszej powieści?

„Maestro” to historia pewnego skandalu przedstawiona od wewnątrz, z punktu widzenia ofiary i rodziny oskarżonego. Starałam się pokazać, że kiedy na daną osobę pada poważne oskarżenie, to nigdy nie jest to tylko jeden dramat, ale cała seria dramatów. Żona, dzieci, przyjaciele, każda z tych osób musi sobie z tą sytuacją w jakiś sposób poradzić. Wszyscy poddawani są próbie. Wielu staje przed trudną decyzją. W „Maestrze” przyglądałam się każdej z tych osób i starałam się stworzyć terytorium jednostek, na którym każdy ma prawo być zrozumianym.

Niektóre osoby są w stanie wiele poświęcić dla dobra rodziny – idealnym przykładem jest tu Pani bohaterka Grażyna. Inne z kolei w pełni oddają się swoim pasjom – jak tytułowy Maestro. Pani książka obfituje w wielu interesujących bohaterów – czy któryś z nich jest dla Pani szczególnie ważny?

Jest we mnie jakaś przekora, ale w życiu, sporcie i książkach także zawsze dopinguję słabszym. Może nawet są bohaterowie, których szczególnie lubię, ale to chyba nie jest istotne. Znacznie bardziej interesuje mnie to, co myślą o nich czytelnicy. Dlatego wolałabym dowiedzieć się, który bohater im wydał się najbardziej interesujący.

Ludzie lubią wydawać pochopne osądy, a w dobie Internetu wydaje się iż to zjawisko nabrało jeszcze większej mocy. Każdy nagle staje się ekspertem w danej dziedzinie i z całą mocą pragnie wyrazić swoje zdanie, nie licząc się z tym, że po drugiej stronie ekranu także siedzi człowiek posiadający uczucia. Oba wątki – wydawania wyroków, jak i siły mediów – są bardzo ważne w ,,Maestro’’. Czy chciałaby Pani powiedzieć na ich temat coś więcej?

Myślę, że to bardzo kuszące, żeby porządkować świat na zasadzie opozycji: dobry – zły.  Przyznam, że trochę zazdroszczę tym, którzy potrafią w ten sposób patrzeć na rzeczywistość. Domyślam się, że to wiele ułatwia. Ale wydaje mi się, że książki są między innymi po to, żeby budzić niepokój i czasem szepnąć czytelnikowi do ucha: a może to nie było tak? może jest jednak inaczej niż myślisz?

Jeśli chodzi o media, sądzę, że ich rola polega na tym, żeby przyciągnąć naszą uwagę i one po prostu starają się robić to jak najbardziej skutecznie. Inna rzecz, że często pokazują nam tylko początek sprawy. Naprawdę rzadko dowiadujemy się, jaki był jej finał. Najwidoczniej dochodzenie do prawdy i ona sama są skomplikowane i chyba niezbyt dobrze się pozycjonują.

Podczas pisania książki konsultowała się Pani w sprawie fragmentów dotyczących muzyki. Może zechciałaby Pani opowiedzieć coś na ten temat?

Moi bohaterowie są zwykle mądrzejsi i zdolniejsi niż ja. W ten sposób mogę się od nich uczyć i bardzo to lubię. Research to jest zdecydowanie jeden z moich ulubionych etapów pracy.

Podczas pisania „Mistrala”, miałam problem z proszeniem o pomoc, czułam się niewiarygodna w roli autorki. Nie wyobrażałam sobie, że wyślę do kogoś serię pytań na przykład dotyczących Marsylii, tłumacząc, że chyba piszę książkę, ale nie jestem pewna, czy ją skończę, a nawet jeśli to nie wiem, czy ktoś ją wyda.

Interesuje mnie sztuka i o niej piszę, a niektóre dziedziny na przykład muzyka wymagają szczególnego rodzaju kompetencji, których ja nie posiadam. W „Maestro” mamy do czynienia z genialną pianistką, musiałam mieć pewność, że nie popełnię błędów. Właśnie dlatego wolałam skonsultować niektóre kwestie z profesjonalistą. Myślę, że książka bardzo na tym zyskała, a ja czuję się dzięki temu bezpieczniej.

Czy muzyka jest obecna w Pani codziennym życiu?

Oczywiście! Nie wyobrażam sobie bez niej życia. Mam ulubionych kompozytorów i artystów, ale nie jestem stała w uczuciach. Lubię odkrywać coś nowego, nawet jeśli utwór ma prawie 50 lat, jak znaleziony ostatnio „Time in a Bottle” Jima Croce’a.

Słuchając muzyki nie wychodzę jednak ze swojej roli i zgadzam się z Nosowską, że „Obowiązek obowiązkiem jest,piosenka  musi posiadać tekst”. Słowa są dla mnie szczególnie ważne. Jeśli tekst do mnie nie przemawia, jeśli nie mogę sobie z niego wyrwać nawet jednego wersu, muzyka go nie uratuje.

Poświęcanie uwagi tekstowi bywa jednak trochę męczące. Dlatego chętnie słucham francuskich utworów. Nie znam francuskiego, nic nie rozumiem i dlatego mogę się skupić na linii melodycznej.

Ale zdecydowanie najlepsza muzyka, to szum klawiszy mojej klawiatury. Lubię, kiedy ma dobre tempo, a takie da się trzymać właściwie tylko przy pierwszej wersji książki, wtedy gdy tekst spływa z palców. To są zdecydowanie najbardziej kojące dźwięki.

Jakie są Pani własne pasje – oczywiście poza pisaniem 😉

Interesuje mnie wszystko. Nie brzmi to zbyt mądrze, ale tak właśnie jest. Jestem kulturoznawcą i to chyba wiele tłumaczy.

Nie powiedziałabym, że pisanie jest moją pasją, ale czytanie na pewno nią jest.

Lubię ludzi. Bardzo. Wierzę, że najlepiej spędza się czas, rozmawiając z ciekawym człowiekiem.

,,Maestro’’ to Pani druga książka – czy emocje towarzyszące jej premierze są równie duże jak w przypadku debiutanckiej ,,Mistral’’?

Emocji dotyczących premiery„Mistrala” nie pamiętam. Na pewno największe były wtedy, kiedy dotarł mail z wydawnictwa z propozycją wydania tej książki.

Jeśli chodzi o „Maestra”, to on zdecydowanie różni się od mojej debiutanckiej powieści. Inna  historia narzuciła mi inną formę. Dlatego opowiadam ją zupełnie inaczej, w innym tempie. Znacznie bardziej dynamicznie i wielogłosowo. Dlatego teraz, tuż przed premierą, jestem po prostu bardzo ciekawa, jak czytelnicy przyjmą tę książkę.

Jak rozpoczęła się Pani przygoda z pisaniem książek?

Jest taka zasada, że jeśli przyszło ci do głowy, żeby pisać, ale nie jesteś pewien, czy to na pewno twoje zajęcie, rób inne rzeczy i sprawdzaj, czy ta myśl cię opuści. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że naprawdę się starałam. Zajmowałam się w życiu różnymi rzeczami. Mam za sobą wiele mniej lub bardziej spektakularnych sukcesów, potknięć i porażek. A myśl o tym, żeby pisać, jakoś nigdy mnie nie opuściła.

Debiutowałam późno i może z tego powodu nie jestem w stanie myśleć o pisaniu jak o przygodzie. Przygoda jest chyba wtedy, kiedy na safari rozwścieczony bawół goni twojego jeepa, dopada go, wbija zakręcone rogi w zderzak auta i próbuje je wywrócić. A w tym czasie pawian wskakuje na maskę, a kierowca jeepa umiera na zawał. Niestety obawiam się, że przynajmniej w moim przypadkupisanie ma z przygodą niewiele wspólnego. W końcu po prostu siedzisz przy biurku. Nic się nie dzieje. Są dni, kiedy nie jesteś nawet pewien czy pracujesz. Ubywa kawy w filiżance. Marzniesz. Robisz nową kawę. Znów siedzisz. I tak przez kilka miesięcy.

Patrząc na tematykę obu Pani książek widać iż nie stroni Pani od trudnych tematów i lubi zagłębiać się w ludzką psychikę. Czy sama również lubi Pani czytać tego typu historie? Czy wręcz przeciwnie, woli Pani je pisać?

Rzeczywiście jest tak, że u mnie wszystko zaczyna się od bohatera. Najpierw myślę o człowieku, stawiam przed nim wyzwanie, a później wokół niego buduję cały świat. Człowiek i to jak się zachowuje w obliczu problemów i wyzwań, interesuje mnie na pewno znacznie bardziej niż akcja albo to, kto jest zabójcą.

Ma Pani jakieś swoje ulubione tytuły?

Jest ich wiele, lista ciągle się wydłuża. Książką, którą szczególnie cenię, jest na pewno”Wielki Gatsby”. W niej jest wszystko to, co lubię – kipiący przepychem świat przedstawiony, muzyka, genialna forma, zaskakujący finał. A przede wszystkim skomplikowany, niejednoznaczny, trudny w ocenie bohater i narrator, który opowiada o nim z wielką czułością.

Czy pracuje Pani już nad kolejną powieścią? A jeżeli tak, czy może Pani zdradzić coś na jej temat?

Wiem, że wielu autorów to robi, ale ja nie mówię o następnych książkach. Nikomu. Bez wyjątku. Czuję, że gdybym o tym opowiedziała, to zepsułoby mi frajdę z pisania. Powiem tylko, że ostatnio spędzam czas w zupełnie innym towarzystwie.