Oczekiwanie na wyjście kolejnego tomu serii zawsze jest ciężkie. Im lepsza była właśnie przeczytana część – tym cięższe. Po przeczytaniu Sztyletu rodowego kac spowodowany oczekiwaniem na kolejny tom był jednym z największych jakie przeżyłam. Jednak oto jest jakże upragniona kontynuacja! Sztylet ślubny Aleksandry Rudej!

Mam wrażenie, że cokolwiek nie napisałabym o fabule zdradzę za dużo. Jest tak ponieważ główna bohaterka Mila okazuje się nie być tym za kogo się podawała. Cała historia będzie toczyć się wokół jej prawdziwej tożsamości i związanymi z tym kłopotów. Mogę zapewnić – będzie działo się dużo. Pomroka na pewno nie zapomni o naszych bohaterach, ale czeka ich jeszcze coś gorszego. Znacznie, znacznie gorszego… a imię tego potwora brzmi polityka (i polityczne mariaże). Dosięga ona naszych kompanów nawet w środku leśnych głuszy.

Akcja jest szybka, od samego początku dużo się dzieje, bo w tym tomie nie trzeba już przedstawiać bohaterów. Nadal historia pełna jest specyficznego, niepowtarzalnego humory pani Rudej, który sprawia, że książkę lepiej czytać w domowym zaciszu, by nie narazić się na wybuchy śmiechu w komunikacji miejskiej. Nabiera jednak nieco poważniejszego tonu, zwłaszcza, że bohaterowie niejednokrotnie stawiają na szali swoje życie, gdzie wcześniej głównie groziły im kłopoty z niepłacącymi podatków. Mimo, że całość toczy się wokół Mili nie zabraknie także naszej wesołej ferajny – surowego kapitana Wilka, wesołego i dobrego trolla Dranisza, złośliwego elfa Dezeazela, zazdrosnej Tisy i strachliwego Persika. Żal mi było przez większość czasu Dranisza, który cierpiał z powodu złamanego serca – tak dobrego i kochanego trolla nigdzie nie było! Żądam dla niego szczęśliwego zakończenia! Za to Dezeazel w tym tomie przeszedł sam siebie i swoje szczyty złośliwości, wywyższania się i pogardzania maluczkimi. Słowem dobra zabawa na całego.

Tytułowy sztylet ślubny nie jest przypadkowy. W pewnym momencie jest bowiem trzech narzeczonych i jeden mąż równocześnie! Na szczęście mody na sukces nie ma co się spodziewać, więcej zdradzić naprawdę nie mogę. Za to zakończenie… aż się prosi żeby tytułowym sztyletem podciąć sobie żyły! Jak można w takim momencie skończyć książkę ja się pytam! Ja wydawnictwo i autorkę podam do sądu za to, że tak szargają moje nerwy i tyle z tego będzie! Oczywistym jest dla mnie, że zakończenie wcale nie jest takie jak się wydaje, nie zmniejsza to jednak ogromnej frustracji!

Za wydanie odpowiedzialne jest wydawnictwo Papierowy Księżyc. Bardzo ładna okładka, pasująca do pierwszego tomu, na której przedstawiony jest kapitan Wilk. W pierwszej połowie nie znalazłam żadnych błędów, w drugiej zaczęły pojawiać się minimalne literówki od czasu do czasu oraz dwukrotnie dziwny znak z X przy imieniu Jaromira, który prawdopodobnie jest pozostałością po znakach korektorskich. Na szczęście błędów nie jest dużo i absolutnie nie przeszkadzają w dobrej zabawie. Ponadto przyznam szczerze, że początkowo źle osądziłam książkę – kiedy zobaczyłam dość duży krój pisma i spore marginesy myślałam, że dwie godzinki i będzie po książce. Tymczasem czytania było dużo, dużo więcej, co było miłym zaskoczeniem, ponadto czytało się ją niezwykle wygodnie. Tłumaczeniem zajęła się ponownie Ewa Białołęcka i trzeba powiedzieć, że było ono wyśmienite.

Jeśli chcecie sięgnąć po naprawdę dobre fantasy z lekkim humorem Sztylet ślubny jest dla was. Oczywiście jeśli nie boicie się kaca książkowego w oczekiwaniu na tom trzeci. Podejmiecie wyzwanie?

Ocena: 9/10 (bo Dranisz cierpi!)

Magdalena Ostrowska

Książka pod patronatem Kosza z Książkami!