Jako fanka kryminałów nie mogłam się wprost doczekać, aż w moje trafi ręce książka Roberta Małeckiego „Skaza”. Bardzo nagłośniona premiera września, piękna mroczna okładka, chwytliwy tytuł… brzmi naprawdę dobrze. Jak dobrze – dowiecie się w dalszej części recenzji.

Głównego bohatera Bernarda Grossa zastajemy nad chełmżyńskim jeziorem, gdzie w malowniczych okolicznościach Robert Małecki umieścił dwa trupki. (Ukłon dla autora za tak luźne podejście do tematu na spotkaniu autorskim, gdzie ochoczo opowiadał jakimi kryteriami kierował się wybierając miejsca dla trupków). Komisarz definitywnie nie jest typem Reachera – nie jest niezniszczalny, nie rwie się do podejmowania pochopnych decyzji, a przede wszystkim…. jest herbaciarzem. To już w jakiś sposób określa nam tempo akcji, nie oczekujmy rozlewu krwi, pościgów czy bardzo dynamicznego przebiegu zdarzeń – co nie znaczy, że będzie nudno. W tym miejscu należy przyznać, iż fabuła zbudowana jest po mistrzowsku, są momenty totalnego napięcia związanego z dziejącymi się wydarzeniami, jednakże są chwile, kiedy nie pędzimy za Grossem w poszukiwaniu odpowiedzi, a siedzimy z nim przy stole, patrzymy jak skleja modele i pijemy z nim aromatyczną herbatę. Przyznam, że jestem jedną z tych osób dla których pierwszoplanowa postać szukająca rozwiązania zagadki kryminalnej jest kluczowym elementem książki. Nawet świetnie utkana historia nie będzie w stanie zrekompensować mi nieokreślonego i nieciekawego bohatera powieści. Gross na pewno nie jest typem człowieka, którego pokocha się od razu. Jest to mężczyzna z trudną przeszłością, ciężkimi przejściami z synem, który niezbyt łatwo nawiązuje nowe kontakty. Definitywnie nie jest to łamacz serc niewieścich.  Być może dlatego łatwo mu współczuć, jednocześnie czując podziw dla jego umiejętności śledczych. Konsekwentnie zmierza do celu, odkrywając krok po kroku czarne plamy na mapie śledztwa. Według mnie postać Grossa  jest jednym z większych plusów tej książki.

„Skaza” ma wyjątkowo mroczny i ciężki klimat. W jednej książce znajdujemy zaginięcia z przeszłości, morderstwa dokonywane z zimną krwią, gwałt czy przypadek znęcania się nad zwierzętami. W tle znajduje się całe mnóstwo tajemnic i intryg, które po latach powróciły ze zdwojoną siłą. Akcja dzieje się tak naprawdę zarówno w czasie teraźniejszym jak i przeszłym – nie ma możliwości aby jedno istniało bez drugiego. Nie chcąc zdradzać fabuły, muszę stwierdzić, że każdy szczegół historii jest przemyślany, idealnie dopasowany i co tu dużo mówić – w punkt.

Podsumowując, książka „Skaza” Roberta Małeckiego wciągnęła mnie bez reszty. Napisana jest bardzo przystępnym językiem, bez niepotrzebnych upiększaczy i metafor. Miejsce dziejących się wydarzeń to Chełmża, mająca małomiasteczkowy charakter, w którym znajduje się pub o urokliwej nazwie „Śliwka”. Akcja powieści jest przemyślana i trzymająca w napięciu, zaś główny bohater działa metodycznie i skrupulatnie. Bardzo cieszę się, że książka ma być początkiem cyklu historii z Bernardem Grossem, na pewno z niecierpliwością będę czekała na kolejną część.

Ocena: 8,5/10

Aleksandra Kujawska