Lubię wracać do serii, które kiedyś skradły mi serce. I nie mówię tu wyłącznie o ich ponownym czytaniu – interesują mnie wszelkiego rodzaju prequele, sequele, spin-offy i historie alternatywne. I dlatego bez większego zastanowienia sięgnęłam po pierwszy tom light novelki ,,Neon Genesis Evangelion ANIMA”. Niestety, nie był to powrót do świata Evangeliona o jakim marzyłam…

Akcja ,,Neon Genesis Evangelion ANIMA” stanowi alternatywną wersję świata znanego z serii ,,Neon Genesis Evangelion”. Najważniejszą zmianą jest to iż Shinji Ikari powstrzymał Projekt Dopełnienia Ludzkości, a bohaterowie, obecnie już siedemnastoletni, przygotowują się na ponownie przybycie Aniołów pod wodzą Misato Katsuragi, która dowodzi przekształconą agencją NERV JAPAN. Wszystko wydaje się być pod kontrolą do momentu, aż jeden z klonów Rei Ayanami – Rei Quatre zaczyna zachowywać się w dziwny sposób i rusza do ataku na Shinjiego. Okazuje się, że to dopiero początek lawiny zdarzeń, która ponownie ściągnie zagrożenie na cały świat.

Z przykrością muszę stwierdzić, że nowelkę czytało się fatalnie i mimo iż bardzo lubię serię ,,Neon Genesis Evangelion”, to po kolejne tomy już na pewno nie sięgnę. Książka składa się w głównej mierze ze zlepionych ze sobą króciutkich fragmentów, zazwyczaj nie liczących nawet pół strony. Ot parę zdań co gdzieś się dzieje i przeskakujemy dalej i tak w kółko. Trochę tak jakby ktoś napisał streszczenie właściwej książki i wydał je jako powieść, dla mnie coś kompletnie nienadającego się do czytania. Praktyczny brak jakiś dłuższych opisów czy rozbudowanych dialogów, które pozwoliłyby się wczuć w czytaną historię, bardzo mnie bolał. Jedyne pole, na którym autorzy pozwalali sobie na odrobinę wylewności, dotyczyły używanych przez bohaterów technologii i mam wrażenie tego jak fizycznie rozwinęła się dana postać (dla przykładu dialog w którym komentowano jak Asuce urosły piersi był pierwszą dłuższą rozmową na jaką się natknęłam). Tak więc, choć może sama historia ma potencjał, w moim odczuciu wykonanie całkowicie go zaprzepaściło i wręcz zniechęca do tego, by dalej w brnąć w historię.

Pod względem wydania nowelka na pierwszy rzut oka prezentuje się naprawdę ładnie. Obwoluta skrywa pod sobą szkice z komentarzami autora, co myślę ucieszy wiele osób. Osobiście bardzo lubię tego typu dodatki kryjące się pod obwolutami. Następnie tomik otwiera kilka kolorowych stron, na których również znajdziemy liczne komentarze. Samą lekturę zaś urozmaicają dodatkowo czarno-białe ilustracje, które niestety wypadają już nieco gorzej. Niektóre, są tak ciemne, że ciężko rozróżnić na nich szczegóły. Warto także dodać, że jeżeli planujecie zakup ,,ANIMY”, warto pokusić się o preorder w sklepie wydawnictwa ze względu na dokładane dodatki – w przypadku pierwszego tomu były to dwie pocztówki i zakładka. Mała rzecz, a cieszy.    

,,Anima” niestety okazała się dla mnie ogromnym rozczarowaniem i jeżeli miałabym już komuś polecić jej lekturę, to chyba tylko zatwardziałym fanom serii, którzy są gotowi przebrnąć przez sposób w jaki została ona napisana, byleby poznać jak się potoczy alternatywna historia ludzkości po tym jak Shinji powstrzymał Plan Dopełnienia Ludzkości. Choć jest jeszcze nadzieja, że w późniejszych tomach poprawia się jakość książek. Cóż, ja już się o tym nie przekonam.

Ocena: 2/10

Sara Glanc