„Do zniszczenia zła wcale nie jest potrzebna sprawiedliwość…” takim hasłem wita nas jedna z nowych serii od wydawnictwa Waneko – Murcielago. Na myśl przychodzą od razu historie o bohaterach, walczących ze złem, gdzie sprawiedliwością wręcz rzuca się na prawo i lewo. Tym razem jednak zamiast bohaterów i sprawiedliwości czytelnika czeka: zgraja psychopatów, spluwy, spora dawka seksu i jeszcze większa porcja krwi i flaków. Zapraszam do lektury recenzji pierwszego tomu serii Murcielago.

Walka ze złem wymaga niekiedy niekonwencjonalnych metod. Dzięki temu Kuroko Koumori zyskuje możliwość wywinięcia się karze śmierci i rozpoczyna pracę dla rządu, jako „państwowa” zabójczyni. Mimo iż na swoim koncie ma setki zabitych jej mordercze umiejętności okazują się bezcenne w walce z potworami równie strasznymi jak ona sama. Wraz ze swą towarzyszką, choć lepszym określeniem byłoby nazwanie jej strażniczką Kuroko – Hinako Tozakurą eliminuje wyznaczone przez przełożonych jednostki zagrażające społeczeństwu.

Kuroko Koumori to bohaterka dość niezwykła i to bynajmniej nie przez fakt, że jest psychopatką i morderczynią, która została wynajęta przez rząd do zwalczania jeszcze większych psychopatów niż ona sama. Choć babek z jajami w mangach nie brakuje (warto chociażby zapoznać się z bohaterką Black Lagoon  – również od wydawnictwa Waneko), to jednak Kuroko zdaje się iść jeszcze o krok dalej, niż nawet najtwardsze bohaterki znane z innych tytułów. Mówię tu przede wszystkim o miłosnych podbojach bohaterki Murcielago. Zachowuje się ona bowiem, jak stuprocentowy „macho”, który nie odpuści żadnej ładnej napotkanej panience, a wykręcanie głowy za ładnymi tyłeczkami jest dla niej równie naturalne co oddychanie.

Pozostali bohaterowie również nie grzeszą normalnością, dobrym przykładem będzie tutaj chociażby towarzyszka Kuroko – Hinako Tozakura, z pozoru słodka i nieco naiwna, przypominająca swoim zachowaniem dziecko, a nie dorosłą kobietę, w dodatku mającą być strażniczką naszej psychopatki. Szybko jednak przyjdzie Wam się przekonać, że poza owym zdziecinnieniem jest z nią coś więcej nie tak.

Kreska idealnie oddaje klimat tego tytułu. Jeżeli zastanawiacie się co czeka na Was wewnątrz tomiku wystarczy, że spojrzycie na okładkę. Całość balansuje między realizmem, a groteską, nie brakuje tutaj też całkowicie odrealnionych scen, w których autor puszcza wodze wyobraźni nie kierując się żadnymi zasadami. Jest dziwnie, ale w końcu o to w tym tytule chodzi. Tomik został wydany w standardowym formacie, wewnątrz znajdują się aż trzy kolorowe strony, a na końcu znajdują się dwie dodatkowe historie. Warto także zajrzeć pod obwolutę.

Murcielago to pozycja dla osób, które lubią dziwne tytuły. I dziwne w tym przypadku nie oznacza gorsze. Sama jestem mocno zaintrygowana ową wybuchową mieszanką czarnego humoru, brutalnej przemocy, wszechobecnej masakry oraz seksu i z pewnością sięgnę po kolejne tomy, ciekawa jak rozwinie się historia. Jeżeli tylko jesteście pełnoletni i nie odstrasza Was to co wymieniłam w poprzednim zdaniu gorąco zachęcam do poznania Kuroko Koumori – ta anty-bohaterka długo nie da Wam o sobie zapomnieć.

Ocena: 7/10

Sara Glanc

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Waneko.