Moja przygoda z mangami autorstwa Riyoko Ikedy zaczęła się od słynnej Róży Wersalu. Przyznam szczerze, że z pewnymi obawami zaczynałam lekturę Mój drogi bracie… – czy po fenomenalnej historii Lady Oscar jakiś inny tytuł będzie w stanie mnie zachwycić? Szybko okazało się, że te obawy były zupełnie bezpodstawne, a nawet zastanawiam się, czy historia szesnastoletniej Nanako nie podobała mi się jeszcze bardziej niż popularnej Róży Wersalu. Zacznijmy jednak po kolei – serdecznie zapraszam do przekroczenia progów prestiżowego liceum żeńskiego Seiran.
Historia głównej bohaterki – Nanako Misanoo zaczyna się w momencie rozpoczęcia przez nią nauki w prestiżowym liceum dla dziewczyn Seiran. Na terenie placówki działa elitarne stowarzyszenie Sorority zrzeszające w swych szeregach najlepsze uczennice, a przez bycie najlepszym jest tu rozumiane dosłownie wszystko: pochodzenie, zamożność rodziny z której wywodzi się uczennica, jej wyniki w nauce, a nawet wygląd. Co roku spośród nowych uczennic członkinie Sorority wybierają na drodze głosowania uczennice, które zasilą szeregi stowarzyszenia. Nanako jako dość przeciętna osoba, nie spodziewa się, że zostanie przyjęta, a jednak ku zdziwieniu samej bohaterki i zawiści pozostałych uczennic szkoły otrzymuje zaproszenie do świata, który szybko odkryje przed młodą dziewczyną zupełnie inne, mniej przyjazne oblicze. Za fasadą przepychu i sztucznego piękna kryje się bowiem fałsz i zepsucie, które nagromadzenie nie jednego czytelnika przyprawi o ból głowy.
Bycie nastolatkiem ma swoje plusy i minusy, okres zawieszenia między dzieciństwem, a dorosłością wielu osobom wydaje się najpiękniejszym czasem w życiu każdego człowieka. Niestety także i on ma swoją ciemną stronę, a niektórym osobom przywileje uzyskane z wiekiem uderzają do głowy, innych popychają do tworzenia wydumanych problemów, u innych jeszcze do głosu dochodzą pragnienia o których nie zdawali sobie sprawy. Bohaterowie Mój drogi bracie… to zbieranina osób, dla których przejście między dzieciństwem, a dorosłością wiązało się z wieloma problemami, a niekiedy wręcz cierpieniem. Osób, które stały się ofiarami i tych, które były oprawcami, a których wyrachowanie nie jednego dorosłego wprawiłoby w zdumienie.
Liceum Seiran posłużyło autorce za tło do poruszenia wielu trudnych, a niekiedy wręcz chciałoby się powiedzieć niewygodnych tematów, o których większość ludzi wolałoby nie myśleć. Młodziutka i nieco naiwna bohaterka zostaje wrzucona do świata, w którym za fasadą tajemnic i stwarzanych pozorów skrywają się brudy o jakich nie śniło się Nanako. Czytelnikowi już po pierwszych stronach w oczy rzuci się niesprawiedliwy podział na elitarne uczennice i całą resztę, która powinna podążać za nimi w zachwycie, jednak jest to dopiero początek góry lodowej przedstawionych w mandze problemów. Odrzucenie przez rówieśników, szykanowanie i gnębienie, ocenianie przez pryzmat pochodzenia i majętności rodziny, miłość homoseksualna czy wręcz kazirodcza, uzależnienie, czy próby samobójcze, a wszystko to zamknięte za murami szkoły, która z zewnątrz mogłaby wydawać się miejscem idealnym.
Mój drogi bracie… to wyjątkowo brutalne studium ukazujące brudną stronę ludzkiej natury, tym gorszą im większa władza zostanie włożona w ręce człowieka, a fakt iż całość dzieje sie za murami szkoły, a jej bohaterowie są dziewczyny, które można by jeszcze uznać za dzieci tym bardziej szokuje. To manga z wyjątkowo mocnym przekazem, która na długo zapada w pamięć, a jednocześnie nie przygniatająca czytelnika swym ciężarem podczas lektury.
Całości dopełnia fantastyczna kreska – postacie są zwiewne, a stroje rysowane z detalami. Choć część czytelników uzna rysunki Riyoko Ikedy za przestarzałe, dla mnie są one o wiele piękniejsze niż nie jednego współcześnie wychodzącego tytułu. Mają nieposiany urok i czar, który przykuwa na równi co opowiadana historia.
Mój drogi bracie… w Polsce ukazało się nakładem wydawnictwa J.P.Fantastica w ramach serii Mega Manga. Tym sposobem zamiast trzech oddzielnych tomów, do rąk czytelników został oddany jedno, solidnych rozmiarów tomiszcze. Co ciekawe zarówno Mój drogi bracie…, jak i wydana później Róża Wersalu posiadają spójną szatę graficzną i wspólny motyw między innymi na grzbietach okładek. Z pewnością docenią ten zabieg czytelnicy, którzy lubią mieć serie ładnie wyeksponowane na półkach.
Choć Riyoko Ikeda zdobyła sławę za sprawą Róży Wersalu, osobiście jestem rozdarta między historią Lady Oscar, a opowieścią o nastoletniej Nanako. Mój drogi bracie…to wyjątkowa pozycja wśród mang shoujo, poruszająca wiele trudnych tematów, o których nie każdy ma odwagę mówić, a biorąc pod uwagę rok powstania mangi, historia stworzona przez Ikedę wydaje się wyjątkowa postępowa i tym więcej uznania mam dla autorki za to, że nie bała mówić się o sprawach, które większość wolałoby nawet obecnie przemilczeć.
Ocena: 10/10
Sara Glanc
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu J.P.Fantastica.
Najnowsze komentarze