Lubię prace Mirki Andolfo i po lekturze ,,Wbrew naturze”, przy którym naprawdę dobrze się bawiłam, wypatrywałam premiery kolejnych komiksów jej autorstwa w Polsce. I tak niewiele się zastanawiając sięgnęłam po pierwszy tom ,,Mercy”. Jeżeli jesteście ciekawi co wyszło autorce z połączenia westernowych klimatów z horrorem zapraszam do lektury!

Nasza przygoda rozpoczyna się w niewielkim miasteczku Woodsburgh, które wciąż nie otrząsnęło się po niedawnych, tragicznych wydarzeniach w kopalni. Na tym jednak kłopoty mieszkańców się nie skończyły – dochodzi do serii tajemniczych, brutalnych morderstw, a do miasteczka przybywa lady Hellaine, która również skrywa swą mroczną tajemnicę.

Pierwszy tom, jak się nietrudno domyślić, stanowi szybki wstęp do nakreślonego przez autorkę świata i historii. Na ledwie 64 stronach przewija się dość spora liczba bohaterów, lecz dla każdego znalazło się dość miejsca, byśmy po skończonej lekturze kojarzyli najważniejsze postacie. Kluczowymi postaciami zostaje lady Hellaine – tajemnicza piękność, chłodna i wyniosła, która jak szybko się przekonujemy skrywa mroczny sekret oraz Rory – mała dziewczynka o indiańskich korzeniach, która jak wiele biednych dzieci, wykorzystywana jest do ciężkiej pracy. Z początku wątki poszczególnych postaci stanowią osobne historie, lecz im dalej zagłębiamy się w komiks, tym wyraźniej widać, jak powoli wszystko zaczyna się splatać w jedną całość.

Czym jednak tak naprawdę jest ,,Mercy”? Cóż chwilowo trudno powiedzieć. Woodburgh to miasteczko żywcem wyjęte z westernów, jednak wydarzenia jakich jesteśmy świadkami przypominają dziwny horror, co chwile słyszymy o jakiś obcych oraz diable, mamy też społeczeństwo czerpiące mocne podstawy z religii i naszą tajemniczą lady, której prawdziwe cele pozostają nieznane. Poszczególne elementy może i brzmią ciekawie, jednak pierwszemu tomowi brakuje czegoś, co naprawdę przykuło by czytelnika do lektury. Na razie stanowi on niezobowiązującą lekturę, która nie wywołuje żadnych większych emocji, ale liczę, że zmieni się to wraz z kolejnymi częściami.

Prace Mirki Andolfo ponownie zachwycają – są bardzo szczegółowe, bardzo klimatyczne i nieco mangowe, co akurat mi bardzo się podoba. Tak więc pod względem wizualnym ,,Mercy” stanowiła miłą ucztę dla oczu. Autorka ponownie bawi się też barwami, duży nacisk stawiając na odcienie niebieskiego i fioletu, które dominują na kadrach w kluczowych momentach. Na duże uznanie zasługuje również sposób wydania komiksu – kredowy papier i twarda oprawa dodają całości uroku.

O ile ,,Wbrew naturze” Mirki Andolfo bardzo mi się podobało, to jak na razie ,,Mercy” brakuje tego czegoś co sprawiłoby, że śledziłabym akcję z  zainteresowaniem. Nie zżyłam się z żadnym z bohaterów, historia jak na razie mnie nie porwała i jedyne co to sporą przyjemność sprawia mi oglądanie rysunków autorki. Serii z pewnością dam jeszcze szansę i mam nadzieje, że całość nabierze rumieńców.

Ocena: 5,5/10

Sara Glanc