Kiedy dowiedziałam się, że na Coperniconie dostępne są egzemplarze nowej książki Marty Kisiel Małe Licho i tajemnica Niebożątka natychmiast pobiegłam się zaopatrzyć. Nie mogłam przegapić takiej okazji, żeby mieć swój egzemplarz 4 dni przed oficjalną premierą. Nie pozostało zatem nic innego jak zasiąść do czytania nowej książki z kiślowersum – tym razem przeznaczonej dla dzieci.

Mamy powrót do cudownego domu znanego z Dożywocia i Siły Niższej pełnego różowych królików, aniołków zarówno małych i uroczych jak i dużych i całkiem poważnych, utopców, potworów z mackami i całej tej szalonej menażerii znajdującej się w domu Konrada Romańczuka. Jednak tym razem ten pan został wywalony z pozycji głównego bohatera. Historię przejmuje Niebożątko, 9-letni syn Szczęsnego i Kamili. Mając jednak już aż 9 lat Niebożątko brzmi niepoważnie jest więc Bożkiem. Ale takim bez panteonu. Ze względu na pewne przypadłości (po tatusiu) do tej pory uczył się w domu za towarzysza mając kochane Licho. Jednak wujek Konrad uznał, że potrzeba mu także kontaktu z rówieśnikami musiał więc zatem… iść do szkoły.

Jest to cudowna historia zarówno dla małych i dużych o tym jak ciężko jest się odnaleźć w nowym miejscu, jak ważna, zwłaszcza dla dzieci, jest akceptacja innych, o szukaniu swoich korzeni oraz że rodzinę nie zawsze wyznaczają wyłącznie więzy krwi. Ponadto to, co najbardziej w książce mnie poruszyło – akceptacja inności. Może brzmieć to z opisu jak typowa powiastka z morałem dla dzieci, ale osobiście gdzie od wieku Bożka dzieli mnie prawie 20 długich lat, również do mnie mocno przemówiła. No bo co z tego, że jest się innym? Bycie takim samym jak wszyscy jest przecież nudne.

Jak wspomniałam Małe Licho i tajemnica Niebożątka to książka dla dzieci, ale właściwie też kontynuacja Dożywocia i Siły Niższej – dla czytelników tych dwóch tomów to pozycja wprost obowiązkowa. Autorka jednak tak zgrabnie napisała całość, że powinny równie dobrze bawić się przy niej osoby, które znają wcześniejsze losy Konrada i spółki, bo nie ma co chwila wyjaśnień i powtórzeń, a jednocześnie osoby, które nie czytały ich czy też dzieci nie powinny mieć problemu z rozeznaniem się w postaciach czy akcji. Choć nie ukrywam, że więcej smaczków jednak wynajdą osoby, które znają Dożywocie. Poza tym wnoszę, że powieść ta jest spiskiem autorki. Jest przeznaczona dla dzieci wcale nie dlatego, że obiecała córce napisać dla niej książkę. Jest nią dlatego, że… jest krótsza. I ma większe litery. I tyle. Styl pozostał cudowny bez zmian, humor, a nawet pojawiły się cytaty z Króla elfów Goethego oraz Mickiewicz (w ilu książkach dla dzieci pojawiają się cytaty poezji romantycznej ja się pytam?). To dlatego też wkrótce będzie premiera opowiadań Pierwsze słowo. Bo ona wie, że tą krótką historią jedynie zaostrza się apetyt na więcej, a brak kolejnej dawki jej twórczości mógłby doprowadzić do buntu! I rewolucji! Jednak tym samym Marta Kisiel wykopała sobie dołek – bo cykle dla dzieci potrafią być długie. Już są pytania o kontynuację pod którymi się podpisuję. Także kolejne części muszą być. Najlepiej ze 20.

Małe Licho i tajemnica Niebożątkazostało wydane przez wydawnictwo Wilga. Twarda, porządnie wykonana okładka z ilustracją Pauliny Wyrt przyciąga wzrok. Jej prace można znaleźć także w środku i niesamowicie oddają one ducha historii. Wydanie jest więc nie tylko ucztą dla umysłu, ale także dla oczu.

Fanów Marty Kisiel nie muszę zachęcać do sięgnięcia po tą pozycję. Tych co planowali dać ją dzieciom – śmiało. Warto, będą się przy niej doskonale bawić. Sama potomstwa nie posiadam, ale już planuję obdarować potomstwo znajomych (nic to, że na razie co najwyżej by mogło pogryźć książkę niż przeczytać, kiedyś podrosną). Jak zapewniała autorka książka jest naprawdę PESEL friendly. Ach, zapomniałabym. Czy ktoś umie dziergać bamboszki w kropeczki? Bo w takich podobno nie da się być normalnym.

Ocena: 10/10

Magdalena Ostrowska