28 lutego na polskim rynku będzie miała premiera debiutu literackiego C.J. Tudor. Jest to jedna z najbardziej wyczekiwanych książek pierwszego kwartału. Według portalu Good Reads jeszcze przed premierą, która miała miejsce na świecie 9 stycznia, pojawiło się ponad 400 recenzji a 5 tysięcy osób zadeklarowało chęć sięgnięcia po tytuł. I po lekturze mogę powiedzieć tylko jedno – mieli rację. Teraz uważajcie czy przypadkiem Kredziarz nie narysował w pobliżu patyczkowatego ludzika na sznurku.
Wszystko zaczyna się latem 1986 roku, gdy Ed, Gav, Mickey, Hopp i Nicky wybierają się do wesołego miasteczka. Jednak ta wizyta okaże się tragiczna w skutkach. Wypadek, którego są świadkiem mocno rani jedną dziewczynę. Elisę. Młodą, energiczną pełną życia. Po wypadku stara się ona wrócić do życia. Pomaga jej w tym Pan Halloran, choć obydwoje muszę uważać, gdyż miasteczko jest z rodzaju tych, gdzie wszyscy wiedzą praktycznie o sobie wszystko. Choć czy do końca? Śmierć Seana, pobicie pastora, śmierć Elisy to tylko niektóre z wydarzeń, z którymi dwunastolatkowie będą musieli się zmierzyć. I kiedy już wszystkie rany się zasklepiły, gdy ból zdążył się stłumić, po 30 latach wszystko wraca. Kolejny narysowany kredą ludzik pojawia się w liście.
Kredziarz nie jest typowym przedstawicielem swojego gatunku. Jest to thriller, żeby nie było wątpliwości, jednak przez większa część lektury ma się wrażenie czytania powieści obyczajowej. I to dobrej powieści. Autorka świetnie przedstawiła wizję małomiasteczkowego społeczeństwa z najważniejszymi jej organami, takimi jak: policja, kościół czy szkoła. Te instytucje i ich przedstawiciele grają jedną z najważniejszych ról w życiu tego społeczeństwa. Bardzo dobrze jest też pokazana nieufność wobec obcych, a także jak działa taka społeczność wobec tego co jest przeciwne zdaniu władz. Pan Halloran jako albinos spotykający się zewsząd z ocenianiem czy przykład kliniki, w której pracowała mama Eda. Jest to naprawdę bardzo ciekawe studium charakterów, motywów budzących działania. Autorka świetnie potrafi wejść w psychikę swych bohaterów. A jest to jedynie opis roku 1986. Dojrzalsza wersja Eda z roku 2016 również robi wrażenie. Widzimy jak te trzydzieści lat wpłynęło na jego formę psychiczną. Poznajemy również dalsze losy dzieciaków z bandy. I pomimo upływu tego okresu nadal mamy wrażenie, że czasem wszystko jest opisywane z perspektywy dwunastolatka. Choć czy dorosły nie jest jedynie dzieckiem z większym bagażem doświadczeń?
Za polskie wydanie odpowiedzialne jest Wydawnictwo Czarna Owca. Okładka stylizowana na wycinek asfaltu, z kredowymi zaciekami i ludzikiem na szubienicy jest bardzo klimatyczna. Podoba mi się również przejrzystość stron.
Książka godna polecenia. W szczególności, że to debiut i mam nadzieję, że kolejne powieści autorki będą również trzymały taki sam poziom. Więc jeśli chcecie wrócić do dzieciństwa i trochę się przerazić, sięgnijcie po tę książkę. Tylko pamiętajcie, że tutaj nic nie jest oczywiste.
Ocena: 7,5/10
Krzysztof Zawiszewski
Za przedpremierowy egzemplarz chcę podziękować Wydawnictwu Czarna Owca.
Czytałam i nie zawiodłam się 😀 Duży plus za konstrukcję i kreację bohaterów 😀
Wątpię, że czytając tę książkę bym się przeraziła. O tym tytule jest głośno niczym o „Lokatorce”. Jeżeli nie ma czym się bronić i jest to znowu chwyt marketingowy, a nie posiada niczego do zaoferowania, będzie kolejnym zawodem jak wymieniona wcześniej książka JP Delaney.
Przyznaję, że opis ciekawy, okładka klimatyczna i idealnie się komponująca z tytułem. Jednym słowem – lepiej nie można było tego przedstawić. Do szaty graficznej nie można się przyczepić, jednak zapewne wszystko psuje treść książki. Sam wygląd zewnętrzny nie świadczy o tym, że będzie ona dobra.
Nie chciałabym zawieść się po raz kolejny. Na „Lokatorkę” czekałam z niecierpliwością i spotkała mnie niezbyt miła niespodzianka, dlatego po „Kredziarza” nie chce mi się sięgnąć. Może się mylę i jest to książką warta uwagi, która faktycznie jest dobrze napisana, jednak jestem sceptycznie do niej nastawiona.
Może pani Pinborough ta pozycja się podobała, a jej książka „Co kryją jej oczy” przypadła mi do gustu, ale nie wiem czy wierzyć tutaj jej słowom.
Pozdrawiam cieplutko,
Lex May