W roku 1917 francuski poeta, polskiego pochodzenia, Guillaume Apollinaire wprowadził do użytku termin surrealizmu. Nurt ten został adaptowany w roku 1924 również przez przedstawicieli sztuk plastycznych, kina czy teatru. Głównym jego założeniem było „wyrażanie wizualne percepcji wewnętrznej”. Do najbardziej znanych przedstawicieli nurtu należeli: Salvador Dali, Marcel Duchamp czy Louis Aragon. Ich twory miały poruszać wyobraźnię i burzyć logiczny porządek rzeczywistości. I właśnie o tym jest książka autorstwa China Miéville Ostatnie dni Nowego Paryża.
W roku 1941 do ogarniętej wojną Marsylii przybywa Jack Parsons, z zawodu inżynier, a także adept sztuk mistycznych. Spotyka się tam z antynazistowskimi członkami grupy ruchu oporu. Dzięki swemu wynalazkowi może on zgromadzić nadzieję od dyplomatów, członków awangardy, rewolucjonistów. Mimo to uwolniona moc rodzi koszmary i sny, które zmienią oblicze wojny.
Rok 1950. Thibaut, bojownik surrealistów robi obchód po dziewiątym okręgu Paryża. W tym mieście naziści wciąż zmagają się w potyczkach z członkami ruchu oporu. Na ulicach miasta objawiają się manifestacje dzieł sztuki i literatury. Żywe obrazy, dzieła literackie wraz z demonami to skutki S-plozji. Podczas rutynowej kontroli Thibaut ratuje z rąk nazistów Sam, która chce sfotografować Nowy Paryż, aby napisać o nim książkę. Z pomocą Thibauta oraz wyrafinowanego trupa dziewczyna chce wydostać się z miasta.
Ostatnie dni Nowego Paryża jest jedną z niewielu książek po której przeczytaniu nie widziałem co myśleć. Stan ten bierze się z powodu tego, że nie byłem po prostu przygotowany na to co się stało. Około 200 stron tekstu (wraz z przypisami, wyjaśnieniami), które tworzą mieszankę tak wybuchową, że jedyne co przychodzi do głowy to dwa słowa – czysty surrealizm. Autor świetnie bawi się dziełami tego nurtu i wprowadza je w swej książce w formie żywej. I to dosłownie. Za sprawą Thibauta oraz Sam oglądamy Paryż okresu wojny gdzie manify są jedną z broni w walce. Choć są one w większości nieokiełznane, nie można przewidzieć ich dokładnego zachowania, są użyteczne. Sztuka w walce z rzeczywistym wrogiem.
Forma narracji przywodzi na myśl pamiętnik. Krótkie zapisy konkretnych zdarzeń, wartka akcja zdecydowanie zaliczają się na plus. Postaci są wyraziste a ich postępowanie bardzo dobrze umotywowane. Cieszę się również z tego, że autor zamieścił przypisy, wyjaśnienia, gdyż bez nich wiele smaczków mogłoby umknąć czytelnikowi.
Za polskie wydanie odpowiedzialne jest wydawnictwo Zysk i S-ka. Ilustracja okładkowa Jędrzeja Chełmińskiego jest wprost zdumiewająca – wyrafinowany trup oddany w pełni. Podoba mi się również smaczek w postaci uwypuklonego tytułu. Całość prezentuje się bardzo dobrze.
Cytując za The Guardian: „Oszałamiająca powieść… Dowód niezwykłego talentu”. Od siebie tylko dodam – czegoś takiego dawno nie czytałem.
Ocena: 9/10
Krzysztof Zawiszewski
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Najnowsze komentarze