Light novel autorstwa Kugane Maruyama skusiła mnie wpierw swoją animowaną wersją, którą mówiąc szczerze po prostu połknęłam na 2 razy (13 odcinków po 24 min) Pomimo tego, że czytając znałam już fabułę wcale się nie nudziłam, jak to często bywa – pierwowzór jest lepszy.

Pierwsze co mnie zaskoczyło – oprawa graficzna, piękne kolorowe dodatki, karty postaci i kolorowe ilustracje, ale zacznijmy od tego czym jest tytułowy Overlord? A raczej kim! Władcą Śmierci – czarownikiem, który dla zdobycia ostatecznej magii stał się nieumartym… w grze. Tak, w interaktywnej grze zwanej Yggdrasil – DMMORPG (Driver Massive Multiplayer Online Role Playing Game), gdzie użytkownik spędza czas w wirtualnym świecie tak jakby znajdował się w rzeczywistości. Temat wirtualnych światów gier w mangach, anime i light novel jest dość mocno eksploatowany ostatnimi czasy, więc uważam, że trudno trafić na coś świeżego i wciągającego, a w tym przypadku się udało.

Naszym głównym bohaterem jest Momonga, grający właśnie klasą Overlorda. Momonga to oczywiście pseudonim z gry, a przy okazji dowódca jednej z najlepszych (swego czasu) gildii w świecie Yggdrasil. Jak przystało na Władcę Śmierci prezentował się jako kościotrup, ubrany w czarną szatą, obszytą czarnym i fioletowym materiałem, elegancji jeśli tak to można ująć dodawały liczne ozdoby a w oczodołach tliło się ciemno czerwone światło.

To tyle na temat głównej postaci, nie będzie tutaj wspólnie wbijanych leveli z przyjaciółmi i zabaw w wirtualnym świecie, o nie. Historia zaczyna się w ostatni dzień usługi gry, świetność wspaniałej gildii Ainz Ooal Gown której Momonga był jednym z założycieli dawno przeminęła i nikt z dawnych towarzyszy nie został z nim do końca jej trwania. Tutaj mamy trochę wspominek, nostalgii, ostatnie zwiedzenie siedziby gildii – Podziemnego Grobowca Nazarick, gdzie opisy komnat, pomieszczeń i skarbów budzą niemały szacunek i podziw. Po takim właśnie małym spacerku pozostaje tylko czekać na północ (trochę jak kopciuszek) i automatyczne wylogowanie z gry. Jednak nic takiego nie nastąpiło…

I zaczyna się zabawa, gra zmienia się w rzeczywistość, NPC  czyli postacie sterowane do tej pory przez program ożywają i stają się lojalnymi sługami z własną wolą. O tych postaciach warto więcej wspomnieć gdyż Podziemny Grobowiec Nazarick miał strażników których wygląd i charakterystykę stworzyli członkowie gildii, włożyli w nie swoje upodobania,  preferencje i talenty, a więc Momonga zyskał nie tylko lojalne sługi ale i niemałą pamiątkę po towarzyszach. Na uwagę zasługuje postać Albedo – nadzorczyni strażników, postać bardzo piękna, z rogami i czarnymi skrzydłami, której Momonga w ostatnich chwilach gry wpisał do charakterystyki „zakochana w Momondze” co oczywiście nie stwarza żadnych romantycznych nastrojów, a raczej przezabawne sytuacje. Humoru tutaj nie brakuje, już same imiona byłych członków gildii brzmią dość… oryginalnie. Jest Zabulgotany Imbryczek, Herohero, Touch Me, Fasolowe Ciasteczko, Tabula Smaragdina czy Peronchino, pomysłowości autorowi nie brakowało.

Zwykle jak to w takich opowieściach bywa bohater rozpacza nad swym losem, lata jak opętany szukając pomocy lub pakuje się w kłopoty, ewentualnie gna przed siebie by być najlepszym i się uwolnić. Nie w tym przypadku. Pierwsze co robi szary pracownik firmy który z gry przeniósł się w inną rzeczywistość? Wzmacnia obronę Nazarick, planuje, knuje i gromadzi informacje! Trzeba powiedzieć, że w końcu ktoś myślący, kto wpierw myśli zanim działa. Nie będzie ratowania świata ani powrotu do domu, Momonga zamierza poznać nowy świat, zdobyć jak najwięcej informacji, działa rozsądnie i niezły z niego strateg. A jak już się pozna nowy świat to nie zaszkodzi go także zdobyć…  jak na Władce Śmierci o charakterze skrajnie złym przystało!

Historia ciekawa, z humorem, interesującymi postaciami i mnóstwem elementów ze świata mitologii nordyckiej, cóż chcieć więcej? Wielką radochę mogą mieć tu fani gier, gdyż szczegółowość opisu Yggdrasill, a w nim wszystkich potworów, motoryki gry, skilli, przedmiotów jest ogromna. Z niecierpliwością czekam na dalszą historie.

Ocena: 9/10

Monika Kiryuni Nowak