,,Gladiatorzy” od dziś goszczą na półkach księgarni! Jeżeli jesteście ciekawi jak wypada najnowszy zbiór opowiadań od wydawnictwa Fabryka Słów, serdecznie zapraszamy do lektury premierowej recenzji!

,,Gladiatorzy” to zbiór dwudziestu jeden opowiadań, w których znajdziemy teksty zarówno dobrze nam znanych autorów, jak i debiutantów, przy czym siły zostały podzielone mniej więcej po równo. Jak nietrudno się domyślić, tematem przewodnim są tytułowi gladiatorzy, choć trzeba przyznać, że spotykamy tutaj dość luźne podejście do tematu przewodniego. Gladiatorzy kojarzą nam się przecież ze starożytnym Rzymem i walkami niewolników, a tu proszę, już w pierwszym opowiadaniu w czytelnika uderzają elementy rodem z powieści science-fiction. A to przecież dopiero sam początek przygody w różnych czasach i światach, które łączy jedna rzecz – zmagania kończące się rozlewem krwi.

Ze zbiorami opowiadań jest ten problem, że rzadko się zdarza by wszystkie teksty zachwyciły czytelnika, zdarzają się opowiadania lepsze, gorsze, a także całkowicie nijakie, które szybko wypieramy z pamięci. ,,Gladiatorzy” nie są w tym przypadku wyjątkiem, choć trzeba przyznać, że różnorodność stylów oraz pomysłów na temat przewodni antologii sprawia, że jestem pewna iż każdy znajdzie tu dla siebie coś miłego. Co więcej owe niestandardowe podejście do tematu walk na arenie sprawia, że nawet jeżeli jakieś opowiadanie nam się mniej spodoba, wciąż jesteśmy ciekawi co zgotował dla nas kolejny autor. I tym sposobem nawet nie wiedzieć kiedy, docieramy do ostatniego opowiadania i przychodzi nam zakończyć naznaczoną krwią poległych czempionów lekturę.

A skoro już wspomniałam o ostatnim opowiadaniu to bez bicia się przyznam, że tak jak pierwsze nieszczególnie mnie porwało, to wieńczący zbiór ,,Hymn pierzastego węża” Michała Puchalskiego skradł moje serce. Być może nie była to szalenie oryginalna opowieść, można wręcz powiedzieć klasyczna, ze szlachetnym wojownikiem, któremu kibicuje się w jego zmaganiach, ale właśnie owa klasyczność oprawiona w azteckie realia miała niesamowity posmak i mile połechtała moje czytelnicze kubki smakowe. Z kolei najbardziej oryginalnym i niezwykłym opowiadaniem z całego zbioru był ledwie kilkustronicowy ,,Czempion” Wojciecha Kowalskiego, który stanowi idealny przykład na to, że czasami krótka forma potrafi kryć w sobie o wiele więcej głębi niż nie jedna powieść.

 Gdyby potraktować zbiór opowiadań jako swego rodzaju pojedynek między młodą krwią, a znanymi już pisarzami, zdecydowanie szala zwycięstwa w moim przypadku przechyla się na stronę debiutantów. Z zainteresowaniem będę wypatrywała kolejnych pozycji ich autorstwa, a tymczasem nie pozostaje mi nic innego jak i Wam polecić wizytę na arenie i to nie jednej. Czeka Was bowiem nietypowy mix gatunków i styli, krótszych i dłuższych historii, opowieści science-fiction, klasycznego fantasy, trochę post-apo (przyjdzie nam nawet zajrzeć do Zony) i sporo tekstów z pogranicza różnych gatunków. Dla każdego coś się znajdzie. Pod warunkiem, że macie dość odwagi by stanąć wraz z bohaterami na arenie.

Ocena: 7,5/10

Sara Glanc