Gdy tylko skończyłam „Cień utraconego świata” Jamesa Islington to jak najszybciej chciałam mieć u siebie kolejny tom. I tak po raptem kilku miesiącach „Echo przyszłych wypadków” znalazło się w moich rękach. Czy i tym razem książka mi się podobała?

Po wygranej bitwie o Ilin Illan i Tol Shen nic nie jest takie samo. Brama coraz bardziej słabnie, pojawiają się nowe potwory, ale większość ludzi nadal nie wierzy w niebezpieczeństwo. Nasi bohaterowie muszą nie tylko wymyślić sposób na wzmocnienie bramy, ale też są zmuszeni zmierzyć się z uprzedzeniami i dworskimi intrygami. Czy sobie z tym wszystkim poradzą?

„Echo przyszłych wypadków” rozpoczyna się od krótkiego przypomnienia wszystkich ważnych wydarzeń z poprzedniego tomu. Niby dużo czasu nie minęło, odkąd skończyłam „Cień utraconego świata”, ale nie wszystko tak dokładnie pamiętałam, więc taki rozdział wprowadzający był bardzo przydatny. Co do samej historii, to rozpoczyna się ona zaraz po wydarzeniach z pierwszego tomu.

Końcówka „CUŚia” bardzo mnie zaskoczyła, ale dopiero w tym tomie autor pokazał, na co go stać. Co chwilę czymś mnie zaskakiwał, nie byłam w stanie przewidzieć co się za chwilę stanie, poznane osoby nagle okazywały się kimś zupełnie innym, ale właśnie tego oczekuje w książkach. Już trochę znudziły mnie utarte schematy, w których to główny bohater zawsze jest dobry, a na końcu zwycięża. Tutaj absolutnie nie jestem w stanie stwierdzić, jak się wszystko skończy, czy bohaterom uda się przeżyć, a może wszyscy zginą, czy będą mieli swoje szczęśliwe zakończenie? Tego niestety dowiem się dopiero w kolejnym tomie.

Przyznam szczerze, że chociaż książkę oceniam bardzo dobrze, a wręcz rewelacyjnie, to początek czytało mi się ciężko. Co rozdział, to głos miał inny bohater, przez co nie mogłam do końca wciągnąć się w fabułę. Nagle zrobiło się też bardzo dużo różnych wątków, ale na szczęście dość szybko się do tego przyzwyczaiłam i dalsze wydarzenia czytałam z zapartym tchem.

Wcześniej poznani bohaterowie powoli przechodzą przemianę, dorośleją, zaczynają rozumieć swoje uczucia, Caeden coraz więcej sobie przypomina i nie zawsze podoba mu się to, czego się dowiaduje.

Podsumowując, „Echo przyszłych wypadków” to prawie 900 stron porządnej i zaskakującej historii, ze świetnie wykreowanymi bohaterami, która umili czas na kilka długich jesiennych wieczorów.

Ocena 10/10

Honorata Jamroży