Skuszona ładną okładką i ciekawym opisem, z wielką chęcią zabrałam się za czytanie „Damy Kier” Moniki Godlewskiej.

Lady Eleanor Hardinge jest młodą wdową i matką dwuletniego Williama. Żeby zdobyć sprzymierzeńców w walce o spadek z bratem zmarłego męża, przybywa do Londynu z dalekich Indii. Tam zawiera nowe przyjaźnie oraz oczarowuje męską część towarzystwa. Sukcesywnie zmierza do zrealizowania swoich planów, ale nie jest to jednak takie proste. W osiągnięciu wyznaczonego celu przeszkadza jej przeszłość oraz tajemniczy Irlandczyk, poznany na jednym z przyjęć, który ma wobec Eleanor nie do końca uczciwe zamiary.

Przyznam szczerze, że sięgając po książkę, myślałam, że jest to typowy romans historyczny, coś na miarę modnej ostatnio serii książek Julii Quinn. Niestety, z takim romansem ta książka ma mało wspólnego. Nie ma tam romansu z happy endem, raczej jest poszukiwanie męża z korzyściami. Jednak wszystko może się zmienić w kolejnej części lub częściach, ponieważ „Dama Kier” to dopiero pierwszy tom.

Poza brakiem typowego romansu, fabuła jednak mi się nawet podobała, były intrygi, oszustwa, bale. Zainteresowały mnie też losy bohaterów drugoplanowych. Ciekawiło mnie to, co sprawiło, że postępowali, tak jak postępowali. Zastanawiałam się, co sprawiło, że brat zmarłego męża Nory, stracił nią zainteresowanie. Nie polubiłam się natomiast z Norą. Już od pierwszej chwili coś mi w niej się nie podobało i z biegiem historii moja opinia o niej wcale się nie zmieniła. Nie pamiętam już kiedy aż tak nie darzyłam sympatią głównej bohaterki. Była ona dla mnie rozkapryszoną damą z wyższych sfer. Niby martwiła się o syna, ale praktycznie wszystkie decyzje, które podejmowała, podejmowała głównie dla siebie, żeby się zemścić. Nie podobało mi się to, jak się zachowywała i jak traktowała innych. Niektóre jej zachowania można wytłumaczyć tym, co ją spotkało, ale nie tłumaczy jej to ze wszystkiego, co robiła.

Książkę czytało mi się szybko, autorka ma dość lekkie pióro. Jak na debiut, „Dama Kier” napisana jest bardzo dobrze. Chociaż nie polubiłam się z Eleanorą to chętnie przeczytam kolejny tom, żeby przekonać się jak potoczy się cała historia. A kto wie, może polubię Norę.

Na uznanie zasługuje okładka książki. Bardzo lubię, gdy okładki oddają klimat książki, a ta oddaje go w stu procentach. Bardzo ucieszył mnie również fakt iż audiobook ,,Damy Kier’’ czytany jest przez Lenę Schimscheiner, którą bardzo polubiłam jako lektorkę.

Podsumowując, fabuła książki jest bardzo ciekawa i gdyby nie główna bohaterka, nie miałabym się do czego przyczepić.

 Ocena: 6/10

Honorata Jamroży