Jakiś czas temu mieliście okazję zadać Mai Kossakowskiej pytania. Poniżej znajdziecie odpowiedzi na te, które zostały wybrane przez autorkę. Dowiecie się z nich nie tylko kiedy można spodziewać się kolejnych książek – jak wyczekiwany kolejny tom cyklu Zastępy Anielskie, czy Takeshi 3. Zapraszamy do lektury i serdecznie dziękujemy Mai za poświęcony czas!

źródło: https://fabrykaslow.com.pl/autorzy/maja-lidia-kossakowska/

Czy spisuje Pani swoje pomysły na kartce, bądź zapisuje w telefonie czy pisze pani na bieżąco?

Mam kilka zeszytów, w których notuję pomysły na przyszłe powieści i opowiadania. Oraz jeden duży zeszyt, w którym mam wszystkie notatki potrzebne do aktualnej pracy.  Zarys fabuły, plan scen rozpisany w punktach, mapki, zanotowane fragmenty dialogów, niektóre metafory, zagadnienia, które koniecznie muszę wyjaśnić czytelnikom, rozwiązania poszczególnych problemów fabularnych. Bez tego zeszytu byłabym zupełnie bezradna i na pewno zapomniałabym przynajmniej połowy treści książki. Mój aktualny notatnik jest różowy, a na okładce ma rysunek czarnego kotka. Nie potrafię sobie wyobrazić pracy nad powieścią bez uprzedniego dokładnego przemyślenia i ułożenia w głowie wszystkich scen, punktów zwrotnych i zakończenia, więc pisanie na bieżąco, bez planu, zupełnie odpada. W telefonie, laptopie czy innym urządzeniu elektronicznym nigdy nie robię żadnych notatek.

Pierwsza książka fantastyczna, którą Pani przeczytała?

Nie mam pojęcia. Zupełnie nie pamiętam. Ja praktycznie od urodzenia nieustannie obcowałam z książkami. Zanim nauczyłam się czytać babcia i rodzice codziennie czytali mi na głos. A ja się tego stanowczo domagałam. Wtedy nie było gier, w telewizji leciały dwa przeraźliwie nudne programy, przez większość dnia jakieś przemówienia towarzyszy partyjnych, programy dla rolników, reportaże z pracy fabryki czy budowy tartaku. Współcześni młodzi ludzie nawet nie potrafią sobie wyobrazić, jak funkcjonował wtedy świat. A przecież to nie było tak znowu dawno. książki były wszystkim. Przygodą, emocją, radością, odpoczynkiem. Teraz, gdy sobie próbuję przypomnieć, powiem, że pierwsze książki fantastyczne, które poznałam to pewnie „Dzienniki gwiazdowe”, „Cyberiada” i „Bajki robotów” Lema, które czytywał mi tata gdy byłam bardzo malutka. „Proxima Centauri” Borunia i Trepki. Coś w tym rodzaju.

To ja zapytam z innej beczki. W zbieraczu czytamy, że barwy Królestwa to „słońce i łzy”. A jak to wygląda w Głębi? Jakaś flaga, herb?

Tak, ale nie jest taką świętością jak wielki sztandar Królestwa. To oczywiście barwy „ognia i krwi”. Czyli proporzec Królestwa jest srebrno złoty, a Otchłani szkarłatno złoty.

W powieściach widać wielką fascynacje mitologiami świata. Czy planowane jest sięgnięcie także po inne, poza tymi co były?

Nie wiem. W przyszłości zapewne tak, bo mitologie to jedno z głównych źródeł moich inspiracji. Po zakończeniu „Bram Światłości” planuję skończyć Takeshiego, czyli wrócić do klimatów japońskich i iberoamerykańskich. W kolejnej powieści nie będę się odwoływać do żadnej mitologii, ale potem, kto wie? Pewnie znów któraś mnie zafascynuje.

Kto lub co inspiruje Panią do pisania książek?

Inspiracje są niezwykle ulotne. To może być wszystko. Jedno zdanie, jakiś obrazek, nagle zdobyta informacja, wydarzenie, przebłysk. Ja często odwołuję się do starożytnych cywilizacji i niezbyt znanych mitologii. Tam zawsze znajdę coś intrygującego.

Dlaczego zdecydowała się Pani akurat na angel fantasy?

Kiedy pisałam pierwsze opowiadanie z tego cyklu „Sól na pastwiskach niebieskich”  nie miałam w ogóle pojęcia, że jakiekolwiek angel fantasy istnieje. Po prostu na studiach trafiłam na bardzo interesujące wykłady profesora Wiercińskiego „Antropologia magii i religii”, a tam dowiedziałam się jak szeroki, niezwykły i inspirujący może być świat aniołów, wykreowany w wyobraźni magów, teologów, doktorów Kościoła, alchemików, mistyków i myślicieli. Wtedy wpadłam na pomysł, żeby napisać coś o aniołach i tak się wszystko zaczęło.

Czy pisząc pierwszą książkę spodziewała się Pani, że zostanie Pani pozytywnie odebrana i wiele osób nie będzie się mogło doczekać kolejnych dzieł spod Pani pióra?

Nie, skąd! W żadnym wypadku. Pisanie zawsze było moim największym marzeniem, ale jako początkujący literat nawet nie śmiałam myśleć, że stanie się także moim zawodem. To po prostu wspaniałe, kiedy wielka pasja przeradza się w profesjonalną pracę,  a ja do tej pory nie bardzo potrafię uwierzyć, że ten proces  naprawdę zaistniał w moim wypadku.

Która ze stworzonych postaci jest Pani najbliższa i dlaczego?

Jackob Troyden Harlows, bohater „Burzowego Kocięcia”.  Bo to mój wielki przyjaciel, a może także po trochu alter ego, choć na pewno bardzo wyidealizowane.

Co by Pani poradziła początkującym pisarzom?

Uff, to bardzo szeroki temat. Na pewno nie da się pisać bez czytania. I to nie tylko ulubionych książek z ukochanego gatunku. Trzeba sięgać także po inne pozycje. Pisarz musi być świadomy swego języka i warsztatu, musi absolutnie panować nad słowem. Dlatego powinien czytać, żeby zapoznać się z tym, co przed nim wymyślili inni literaci i w jaki sposób zrealizowali swoje wizje. Przeczytaną książkę trzeba potem zanalizować. Najpierw stwierdzić, czy nam się podobała, czy nie. Potem zapytać się, dlaczego? Czemu ta pozycja była dobra, a tamta nie? Następnie spojrzeć, w jaki sposób została napisana. Gdzie są położone akcenty, jak i kiedy wprowadzone zwroty akcji, jak zbudowani bohaterowie, jak skonstruowana fabuła.  Kolejny krok to analiza języka. Jak jest prowadzona narracja? W której osobie? W jakim czasie? Jak się to zmienia w wypadku poszczególnych scen? Czy narracja jest chłodna czy emocjonalna? Z czyjego punktu widzenia obserwujemy wydarzenia? Po czyjej stronie jest sympatia autora i dlaczego? No i oczywiście, jaki są zastosowane sztuczki. Jak zbudowane metafory? Jakie pierwsze zdanie lub zdania? I przede wszystkim, jakiego języka użył autor, żeby uzyskać taki a nie inny efekt. Jednym słowem, przeczytaną książkę trzeba rozebrać na części, jak stary budzik dziadka, żeby przekonać się, jak ona jest zrobiona i w jaki sposób działa.  Oczywiście, trzeba tak potraktować całą masę książek. A następnie spróbować wykorzystać zdobytą wiedzę we własnej twórczości.

Mnie ciekawi jedno. Jakim cudem absolutnie nikt z wyprawy nie rozpoznał Lucyfera, mimo, iż ten w którymś tomie ubolewał, ze nie może się nigdzie urwać, bo jest najbardziej rozpoznawalna istota we wszechświecie i bał się nawet, ze Frey go pozna po piśmie?

No cóż, Lucek ma skłonność do przesady, zwłaszcza w kwestii własnej osoby. Trochę histeryzuje, trochę podkolorowuje i na pewno myśli, że wszystkie sprawy kręcą się jedynie wokół niego. A tak na serio, sporo myślałam o tej kwestii. I znalazłam pewne analogie z historycznymi postaciami kobiet, którym, często przez wiele lat udawało się odgrywać role mężczyzn. Niektóre nawet zdołały się ożenić, a żony kompletnie nie podejrzewały, że ich mąż biologicznie nie jest mężczyzną. Dla nas dziś to na pewno szokujące. Czemu się nie zorientowały? Ani one, ani nikt inny z otoczenia? Otóż odpowiedź jest prosta. W tamtych czasach nikomu do głowy nie przyszło żadne odwrócenie ról. Pewne kanony były tak głęboko zakorzenione, że nie pozwalały odkryć prawdy. Skoro ktoś nosił męskie ubrania i męskie imię, siłą rzeczy musiał być mężczyzną. Ale co to ma wspólnego z Królestwem? Otóż, bardzo wiele. Świat anielski w mojej powieści jest niezwykle zhierarchizowany. Każdy ma w nim swoje miejsce, którego nie może opuścić.  Oczywiście, Lucyfer, odziany w odpowiednie szaty, jadący na bojowym smoku, otoczony mnóstwem dworzan byłby od razu rozpoznawalny. Ale już ubrany w prosty strój robotnika, tragarza, kulisa, byłby po prostu rosłym Głębianinem.  Ani Sereda, ani magowie czy Sigil nie mieli szansy go rozpoznać, gdyż nigdy nie widzieli jego twarzy. W Królestwie i Głębi nie ma zdjęć, telewizji, ani internetu. Poza tym oficjalnie oba państwa są w stanie wojny. Sam pomysł, że do wyprawy organizowanej przez Królestwo miałby dołączyć sam Imperator Otchłani jest dla skrzydlatych tak szalony, idiotyczny i niemożliwy, że do razu go odrzucają. To jakiś Glebianin. Pewnie dezerter czy uciekinier. A że podobny nieco do Lucyfera? No cóż, to się może zdarzyć, prawda? Pozostaje kwestia Daimona. Ale też powiedzmy to uczciwie. Abaddon, wychowany w Królestwie, jako jeden z najważniejszych aniołów nie zwraca najmniejszej uwagi na służbę, ptactwo niebieskie czy innych skrzydlatych z samego dołu hierarchii. Nie brata się z członkami wyprawy, nie zwraca na nich uwagi, nic go nie obchodzą. Owszem, broni ich życia, bo tak trzeba, ale żeby miał z nimi rozmawiać, siedzieć przy ognisku, jeść, pić czy inaczej się pospolitować to już na pewno mowy nie ma! Frey na nich patrzy, ale nie widzi. Są jak juczne zwierzęta. Kto by szukał cech indywidualnych u jakichś wołów czy mułów? Po co? A Lucek uważa, ukrywa się, nie rzuca w oczy. Może i wydaje się Daimonowi z daleka nieco podobny do Lucka, ale to tyle. Z resztą też Abaddon nie ma najmniejszych powodów spodziewać się  Lampki w składzie ekspedycji. Lampa siedzi sobie na tronie w Pandemonium i jak zwykle, kwęka.

Czy posiada Pani jakiś rodzaj motywacji w pisaniu, gdyby wena twórcza gdzieś umknęła czy bez względu na wszystko, bierze Pani w dłoń swoje pióro i tworzy nowe historie?

Pracuję zawodowo, więc staram się pracować codziennie, oprócz weekendów. Jeśli praca idzie ciężko, lub w ogóle nie idzie, staram się przez jakiś czas powalczyć z tekstem, rozpisać się niejako na siłę. To często pomaga. A jeżeli zupełnie nie mogę się skupić, piszę kulawe, słabe zdania, spieszę się lub psuję język i metafory odkładam pisanie na jutro, bo inaczej i tak musiałabym skasować większości takiego wysilonego tekstu.

Czy według Pani autorowi trudniej czytelnika wzruszyć, rozśmieszyć czy raczej przestraszyć? Dlaczego?

Prawdopodobnie inteligentnie rozbawić. To bardzo trudne. Poczucie humoru jest bardzo subiektywne. Trudno jest wyobrazić sobie, co może rozśmieszyć kogoś innego. To, co rozbawi jednego, drugiego obrazi, przyprawi o niesmak, albo pozostawi zupełnie obojętnym. A nie łatwo trafić na coś bardziej żałosnego niż niezabawna, wysilona lub głupkowata humoreska. To kompletna klęska. Dlatego trochę się niepokoiłam siadając do pracy nad „Grillbarem Galaktyka”.  Strasząc można bazować na odwiecznych lękach. Przed epidemią, wojną, atakiem obcych, nadprzyrodzonym złem czy innym strachem niejako wpisanym w ludzką naturę. Pisarz porywający się na humoreskę jest zupełnie bezbronny. I odważny, warto dodać.

Czy gdyby Pani mogła wybrać się w wymarzoną podróż w dowolne miejsce na świecie, na które by padło i dlaczego akurat na to?

Od kiedy po raz pierwszy zobaczyłam zdjęcia z Petry, skalnego miasta starożytnych Nabatejczyków zapragnęłam tam pojechać. Niestety, na razie jeszcze do Petry nie dotarłam.  Nie było  mi także do tej pory dane odwiedzić Hatussas, dawnej stolicy kraju Hatti oraz pobliskiego wąwozu Yazilikaya, z monumentalnymi płaskorzeźbami hetyckich bogów, ani być w Ankarze, gdzie  mieści się Muzeum Kultur Anatolijskich i wszystkie niesamowite zabytki, które oglądałam jedynie w książkach. Poświęciłam Hetytom pięć lat studiów i choć byłam już w Turcji, do najważniejszych zabytków Hatti nie dotarłam. Marzę tez niezmiennie o wizycie w tej buddyjskiej świątyni w Tajlandii, po której przechadzają się wolno oswojone tygrysy. W tym maleńkie tygrysięta, które uwielbiają się bawić. Nie mam też oczywiście nic przeciwko Czarnej Afryce, a także wizycie w jednym z tamtejszych parków narodowych.  Zobaczyć na wolności lamparty, gepardy, lwy, to też moje wielkie marzenie. W Wenecji już byłam, choć jako mała dziewczynka okropnie się martwiłam, że nie zdążę jej zobaczyć, bo utonie.  No to zostaje chyba jeszcze Archipelag Wanuatu i Wyspy Marschalla, z powodu niebywałego piękna przyrody i historii Drugiej Wojny Światowej.

Czy Bóg powróci?

W tej kwestii odsyłam do ostatniego tomu „Bram” nad którym właśnie pracuję.

Kiedy będzie kolejna możliwość spotkania z panią ?

Wybieram się na Pyrkon, zapraszam na dyżur autorski i spotkania.

Skąd inspiracje na książki z cyklu ” Upiór południa” oraz na “Rudą sforę” ?

Od bardzo dawna, jeszcze w czasach licealnych intrygował mnie szamanizm. Zetknęłam się z nim poprzez fascynujące malowidła naskalne, które wydawały mi się niezwykłe i tajemnicze. A szamanizm syberyjski był jednym z najciekawszych. Dlatego powstała „Ruda sfora”.  Pomysł na „Upiora Południa” zrodził się inaczej. Bardzo chciałam tymi powieściami oddać hołd moim najbardziej ulubionym autorom, pokazać czytelnikom kto ukształtował moją wrażliwość literacką i w jaki sposób to zrobił. A poza tym bardzo chciałam zmierzyć się z tak karkołomnym zadaniem jak napisanie czterech połączonych z sobą opowieści w kompletnie innych stylach, w inny sposób, a w dodatku stylizując się i inspirując twórczością czterech ulubionych, zupełnie odmiennych pisarzy.

Bardzo mnie zaciekawiło opowiadanie Zwierciadło, dawno je czytałam ale nadal pamiętam , czy będzie może jakieś małe opowiadanko nawiązujące do tego tematu? I oczywiście pytanko o Daimona co dalej?

Nie mam na razie pomysłu na kontynuację „Zwierciadła”.  Raz to zrobiłam, w którymś tomie Wizji Alternatywnych, ale na razie ten projekt uważam za zamknięty. A Daimon podróżuje dalej z wyprawą, zbliżając się do upragnionego Wielkiego Ergu Światła.

Jakie były największe zmiany w treści, jakie trzeba było przeprowadzić w serii anielskiej na polecenie wydawnictwa lub według własnego odczucia?

Wydawcy nie ingerują w treść moich książek. Ja zaś nie wracam do dawnych powieści i nie poprawiam ich w nieskończoność. Nie czuję takiej potrzeby. W pracę wkładam mnóstwo serca i każdą książkę piszę najlepiej jak potrafię. Dlatego nie wprowadzam zmian. Od lat pracuję z jedną, zaufaną redaktorką, która rozumie mój styl i język. Proponuje mi zmiany na bieżąco, podczas pracy nad redakcją. Ale nigdy nie musiałam zmieniać obszernych fragmentów tekstu, ponieważ staram się, żeby moje książki były przemyślane a praca koncepcyjna zabiera mi mnóstwo czasu.

Czy Piołun żyje? Bo w tym momencie jest to najbardziej istotny aspekt biorąc pod uwagę zakończenie tomu pierwszego. I ja wszystko rozumiem z punkt widzenia zabiegów literackich ale na litość Jasność zostawanie czytelnika w takiej niepewności jest okrutne!

Polecam drugi tom „Bram Światłości” który już się ukazał. Tam się wszystko rozwiąże,

Czy może pani choć w przybliżeniu podać termin ukazania się tomu 3-go Bram Światłości i czy później zacznie pani pracę nad Takeshi 3?

Mam nadzieję, że „Bramy” ukażą się jeszcze w tym roku, może późną jesienią. Ale nie jestem pewna, czy zdążę odpowiednio wcześniej skończyć tę książkę. Jeśli nie, będzie pewnie na początku przyszłego roku. A potem rzeczywiście zamierzam zakończyć powieść o Takeshim.

Skąd czerpie pani inspiracje i genialne sentencje jak i nie które dialogi, ze tak mocno zapadają w pamięć?

To trudne pytanie. Chyba po prostu je wymyślam. Ciężko wskazać inspiracje dla dialogów lub metafor. One się rodzą spontanicznie. Po prostu się dzieją.

Bardzo chciałabym sie dowiedzieć czy watek Hiji będzie jakkolwiek pociągnięty? Bądź co bądź nie wiele mamy żeńskich bohaterek:) a milo byłoby dowiedzieć sie co u niej słychać;)

Na razie nie planuję wrócić do wątki Hiji. Po prostu nie mam pomysłu, jak mogłaby powrócić.

Czy Drop i Drago jeszcze się pojawia? Także chciałbym wiedzieć co stało się z Zoe?

Zoe pozostała na dworze Pistis Sophii i prawdopodobnie nigdy go nie opuści. Książki, poezja i znajome rytuały to jednak jej świat. Tam się czuje właściwie i bezpiecznie. Niestety, przygody nie ssą dla każdego. Drago i Drop żyją sobie spokojnie w Limbo i mam nadzieję, że tak już pozostanie, ponieważ to dla nich najlepsze rozwiązanie.

Czy autorka ma jakiegoś faworyta jeśli chodzi o rolę Daimona w adaptacji ?

„Prototyp” Daimona istnieje. To anglojęzyczny aktor  Michael Wincott, znany z roli Top Dolara w pierwszym „Kruku”. Mnie totalnie zauroczył rolą Adriana de Moxica, w filmie „1492 Wyprawa do raju”. To właśnie ten aktor kreujący tę rolę zainspirował mnie do stworzenia Daimona Freya.

Kiedy będzie 3 cześć Takeshi?

Gdy tylko skończę „Bramy Światłości” zabiorę się za pracę nad tą powieścią.

Czy będzie więcej książek w klimatach azjatyckich tak jak Takeshi?

Na razie nie mam takiego pomysłu.

Kiedy 3 cześć Bram Światłości?

Mam nadzieję, że może jeszcze pod koniec tego roku, a jeśli nie, to na początku następnego.

Czy doczekam kontynuacji Zakonu Krańca Świata? Tak bym chciała…..

Niestety. Ta powieść do początku miała mieć tak zwane zakończenie otwarte. Bohater dowiedział się kim jest i jak wygląda struktura jego świata. A czy uda mu się obalić Mistrzów Blasku i czy w ogóle się za to zabierze? Tego nie wiem nawet ja.

Lubisz mangi i anime?

Tak, ale nie jestem wielką znawczynią. Lubię kilka znanych filmów i kilka mniej znanych, ale fascynatką nigdy nie zostałam.