Andrzej Pilipiuk – autor 40 powieści i licznych opowiadań, którego dzieła bawią czytelników od lat. Z okazji premiery jego najnowszego zbioru opowiadań – ,,Czarnej Góry” – będącej już dwunastym tomem opowiadań ,,bezjakubowych” zadaliśmy mu kilka pytań. Jeżeli jesteście ciekawi co obecnie autorowi chodzi po głowie, jak wygląda praca w okresie pandemii i jakie emocje towarzyszyły mu podczas premiery najnowszego zbioru serdecznie zapraszamy do lektury wywiadu!

„Czarna Góra” to już pański dwunasty zbiór opowiadań – jakie to uczucie? Emocje nadal są ogromne czy przy kolejnych wydanych książkach już nieco opadają?

Każda kolejna książka to powód do radości. Nigdy jednak nie czułem szczególnej euforii. Mam miłe poczucie dobrze wykonanego zadania, przeczytam recenzje, by zobaczyć czy ludziom też się podobało i zaraz biorę się za pisanie czegoś kolejnego.

W swoich historiach bardzo dużą uwagę zwraca Pan na odwzorowanie realiów dawnych czasów – czy historia jest pańską pasją? A może wynika to z czegoś innego?

Zawsze interesowałem się przeszłością, historią, archeologią, w mniejszym stopniu może historią sztuki. Grzebię sobie za tym, co mnie interesuje, szukam ciekawych ludzi, zdarzeń, idę tropami, które mnie pociągają. Czasem znajdzie się coś ciekawego, coś, co można wrzucić do prozy, pokazać czytelnikom…

Gdyby możliwe były podróże w czasie – gdzie i kiedy chciałby się Pan udać?

Chętnie zobaczyłbym rodzinne Wojsławice w II poł XIX wieku, może też w dwudziestoleciu międzywojennym. Inne epoki też mnie pociągają…

Paweł Skórzewski czy Robert Storm? Który z tych bohaterów jest Panu bliższy? W którego łatwiej jest się Panu wcielić podczas pisania?

Doktor Skórzewski jest „trudniejszy”. Żył w zupełnie innej epoce, medycyna ówczesna różniła się od naszej. Z drugiej strony, to właśnie jest fascynujące – dzięki opowiadaniom mogę pokazać i realia życia i szukanie niekiedy po omacku drogi umożliwiającej ratowanie ludzkiego zdrowia i życia. A niekiedy kuracje dawno już zarzucone jako nieskuteczne lub przestarzałe.

Czy z któregoś ze swoich opowiadań jest pan szczególnie dumny? A może któreś jest dla Pana szczególnie ważne?

Wydaje mi się, że najlepsze w mojej karierze jest opowiadanie „Naszyjnik” z Robertem Stormem. Bardzo też lubię teksty„Duchy Povegli” oraz „My bohaterowie” z doktorem Skórzewskim. Jest w nich wszystko, co potrzeba. Zagadka, zagrożenie, ciekawe tło, przygoda, niebanalni bohaterowie…

Skąd czerpie Pan pomysły na nowe historie?

Notuję absolutnie wszystkie pomysły, potem się im przyglądam na spokojnie. Czasem z dwu kiepskich udaje się złożyć jeden całkiem dobry. A czasem pojawia się moment olśnienia…

Czy okres Pandemii był dla Pana szczególnie twórczym okresem? Czy wręcz przeciwnie okoliczności nie sprzyjały pracy twórczej?

Niestety dzieci przebywały na nauce zdalnej – to nie sprzyjało koncentracji. Gdybym siedział samotnie w domku w górach, zapewne posunąłbym robotę znacznie dalej.

Możemy się niedługo spodziewać kolejnych książek? Jeżeli tak, czy może Pan zdradzić co nieco na ich temat?

Chodzi mi po głowie trylogia politicalfiction, chciałbym napisać wreszcie powieść fantasy, kolejny zbiór opowiadań o Wędrowyczu też powoli majaczy.

Pisanie to bardziej praca czy rozrywka? A może po części jedno i drugie?

Raczej praca – choć jest to bardzo fajny zawód. Staram się podchodzić na spokojnie, dbam by woda sodowa ni uderzyła mi do głowy.

Ma Pan jakieś hobby?

Grzebię w historii Wojsławic. Szukam spełnienia w regionalistyce.