Achaja Andrzeja Ziemiańskiego cieszyła się niezwykłą popularnością wśród czytelników. Później nadszedł czas na Pomnik Cesarzowej Achai, który stanowił pewnego rodzaju kontynuację. Teraz pora na powrót do wcześniejszych czasów, właściwie spin-off do głównej serii. Oto Virion. Wyrocznia.

Przyznam szczerze, że Achaję czytałam na tyle dawno, że zajęło mi chwilę przypomnienie sobie kim był Virion. Jednak na szczęście obie powieści łączy głównie wspólny świat i nie jest wymagana znajomość Achai czy Pomnika, by zrozumieć co się dzieje w powieści. Może więc trafić zarówno do fanów pisarstwa Ziemiańskiego jak i tych co po raz pierwszy mają styczność z tym uniwersum.

 

Jest to historia tytułowego Viriona, szermierza natchnionego o którym krążą legendy. Poznajemy go jeszcze zanim do tego doszło – powieść zaczyna się  od jego narodzin w  Mygarth. Przedstawiona zostaje jego rodzina, w tym także ojciec, który był handlarzem niewolników. Jest to o tyle ważne, że bohater wiele się od nich oraz od pracowników ojca nauczył – posiadł między innymi wiedzę na temat podstaw medycyny. Wbrew pozorom nie od początku było wiadomo, że chłopak będzie miał zdolności w walce. O wiele większy talent wykazywał w muzyce potrafiąc bezbłędnie wyczuć takt. Początek powieści jest historią dorastania chłopca, trochę sielską, jednocześnie już wskazującą na to, że różnił się on od swoich rówieśników. Przyznam szczerze, że w pewnym momencie podkreślanie tego na każdym kroku zaczęło robić się męczące. Jest to również okazja do poznania tego jak funkcjonuje Imperium Luan, co było o wiele ciekawszym elementem . Następnie wskutek wielu różnych powiązanych wypadków Virion trafia do więzienia. Tu zaczyna się czuć charakterystyczny styl Ziemiańskiego – wejście w brutalny świat, tortury, ukazanie tego jak malutkim się jest w trybiku władzy. Myślę, że mogę zdradzić, że bohaterowi udaje się ostatecznie uciec. Tu zaczyna się kolejna część fabuły, jest on bowiem ścigany przez najemników specjalizujących się w łapaniu niewolników. Jest to również niestety najsłabszy element powieści. Bowiem ci tak zwani specjaliści, uważający się za o wiele lepszych od straży popełniają wiele naprawdę głupich błędów. Owszem nie mają do czynienia ze zwykłym uciekinierem jednak ich strategie pozwalają powątpiewać w to, czy do tej pory byli naprawdę skuteczni wykonując swój zawód. Pojawia się też wątek kobiety o imieniu Niki, która ma być upiorzycą, a została wręcz siłą wepchnięta Virionowi przez pewną starszą kobietę twierdzącą, że tylko z nią ma szansę przeżyć. Bardzo prosty sposób na rozwiązanie niewygodnych elementów fabuły – jeśli bohater nie będzie w stanie sobie poradzić z pewną przeciwnością, to przecież ma na podorędziu Niki więc problem załatwiony.

Nie twierdzę, że Virion. Wyrocznia jest książką złą. Nawet ośmielam się twierdzić, że jest książką dobrą. Całość czyta się dość lekko i szybko. Jednak wiele elementów można by przemyśleć. Zastosowanych zostało wiele uproszczeń i zbiegów okoliczności bardzo wygodnych dla bohatera. Trafił do więzienia? Przez przypadek jego współwięzień zna się dobrze na procedurze sądowej i wyjaśni mu wszystko ze szczegółami. Czy też wspomniana upiorzyca, która również wiele ułatwia. Ponadto mam problem z charakterem głównego bohatera, gdyż jest bardzo nieokreślony. Virion był bardzo zakochany w pewnej dziewczynie, co między innymi doprowadziło do takiego a nie innego rozwoju wypadków. Z tym, że jakoś nie czuć było tego uczucia. To co o niej myślał, jak traktował nie wskazywało na miłość, choć trauma jaką później miał już tak. Widać jednak, że powieść ma bardzo duży potencjał i szansę bardzo się rozwinąć – w końcu to dopiero pierwszy tom z właściwie nie wiadomo ilu planowanych. Osobiście mam nadzieję, na starcie Viriona i Achaji tym razem z jego perspektywy. Liczę również na to, że kolejne tomy nieco bardziej zbliżą się do poziomu jaki prezentowała Achaja.

Ocena: 5/10

Magdalena Ostrowska

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.