„Wilkie Coolins, uwielbiany autor swoich czasów, prekursor powieści detektywistycznej, w fascynującej mieszance tajemnicy i grozy.” – to jedno zdanie wystarczyło, żebym zainteresowała się Nawiedzonym hotelem. Książka oferowała bowiem trzy elementy, za którymi wręcz szaleję, zagadkę do rozwiązania i klimat tajemnicy oraz niepokoju, który wywołuje dodatkowy dreszczyk podczas lektury. Jednak czy autor żyjący i tworzący ponad wiek temu jest w stanie zachwycić współczesnego czytelnika? Musiałam przekonać się o tym na własnej skórze. Przekonajcie się jakie są tego skutki.
Nawiedzony hotel otwierający książkę opowiada historię dwóch kobiet: zagadkowej Hrabiny Naronne i Agnes Lockwood, których losy splotły się ze sobą, w momencie gdy Hrabina zajmuje miejsce narzeczonej lorda Montbarego. Zerwane zaręczyny, a następnie ślub z Hrabiną, to dopiero początek historii, która zaprowadzi czytelnika przez deszczową Anglię, aż do słonecznej Wenecji. Gdzie w tytułowym hotelu będziemy świadkiem tajemniczego zniknięcia, śmierci i nadprzyrodzonych zjawisk, a przede wszystkim tajemnicy, która wymaga odkrycia.
Na książkę poza tyłowym Nawiedzonym hotelem składa się osiem opowiadań: Wyśniona kobieta, Pani Zant i duch, Upiorne łoże, Panna Jeromette i pastor, Martwa ręka, Dziewiąta oraz Diabelskie okulary. Wszystkie stoją na równym, bardzo wysokim poziomie intrygując czytelnika, ale także pozostawiając uczucie niedosytu ze względu na swoje zakończenia, do czego wrócę za chwilę. Każde z tych opowiadań posiada innych bohaterów, których łączy jedna wspólna cecha, zostali oni wrzuceni w wir zdarzeń i wystawieni na działanie zjawisk i sił, których bynajmniej nie spotyka się na co dzień. Uczucie niezwykłości, zmieszane często z niepokojem, czy wręcz czystą grozą bije z każdej strony powieści.
Ogromna zaletą opowiadań są ich zakończenia. Autor nie udziela czytelnikowi jednoznacznych odpowiedzi pozostawiając go w sferze domysłów i hipotez, pozwalając na samodzielną interpretację przedstawianych zjawisk i historii. Dodaje to całości niezwykłego klimatu i czyni lekturę jeszcze bardziej pasjonująca i pełną emocji.
Bohaterami opowiadań są delikatne damy, potrzebujące ochrony szlachetnych dżentelmenów. Nie znaczy to jednak, że nie trafiają się zarówno wśród damskiego jak i męskiego grona wyjątki, uwidaczniające swoją osobą najgorsze ludzkie cechy. Autor obnaża w opowiadanych przez siebie historiach mroczną stronę ludzkiej duszy, wyłaniając na światło dzienne niecne podstępy, chciwość, egoizm, zwierzęce zachowania. Granica między dobrem i złem, tym co rzeczywiste, a tym co jest jedynie wytworem naszego umysłu często zostaje zatarta tak, że już niczego nie możemy być pewni.
Styl w jakim pisze autor jest odmienny od tego do czego zdążyły nas przyzwyczaić współczesne powieści grozy. Język trąci minionym wiekiem, w którym tworzył Wiki Collins, nie jest to jednak minus, a zaleta. Pomimo nieco archaicznego sposobu wypowiedzi całość czyta się naprawdę lekko, za sprawą bardzo subtelnych i dopracowanych opisów, w których każde zdanie wydaje się starannie przemyślane, zanim zostało przelane na papier by stać się częścią większej całości.
Wydanie Nawiedzonego hotelu prezentuje się nad wyraz dobrze, twarda oprawa, chroniona dodatkowo obwolutą kusi czytelnika klimatyczną ilustracją, a opis obiecuje mieszankę tajemnicy i grozy, którą rzeczywiście znajdziemy w opowiadaniach Wilkie Collinsa.
Jeżeli gustujecie w historiach przesyconych gęstym i mrocznym klimatem, pełnych tajemnic, intrygujących postaci i niewyjaśnionych zjawisk Nawiedzony hotel z pewnością was nie zawiedzie. Pomimo iż książka została napisana przez pisarza żyjącego ponad sto lat temu, nie ma najmniejszego kłopotu w tym by zachwycić swoją treścią współczesnego czytelnika, a język jakim operuje pisarz tylko dodaje całości uroku i sprawia, że czujemy się niczym przeniesieni do innej epoki. Jestem pewna, że po lekturze Nawiedzonego hotelu będziecie mieli nieodpartą chęć sięgnąć także po inne dzieła autora, by ponownie zagłębić się w ciemną stronę angielskiej rzeczywistości minionych czasów.
Ocena: 8,5/10
Sara Glanc
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Najnowsze komentarze