Uwielbiam azjatyckie klimaty, sięgam po praktycznie każdą książkę, film, czy mangę, która jest w jakiś sposób związana z Azją. Dlatego, gdy tylko zobaczyłam w zapowiedziach książkę „Ta, która stała się Słońcem”, wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać. Bo poza ciekawym opisem, książka kusi też samym wydaniem. Wydawnictwo zdecydowało się na dwie zupełnie różne okładki, mnie spodobała się w szczególności żółta wersja i właśnie taką otrzymałam.

Gdy była mała, została jej przepowiedziana nicość. Miała umrzeć z głodu, przez nikogo niezapamiętana. Jednak ona nie pogodziła się z takim losem. Gdy zmarł jej brat, który miał dokonać rzeczy wielkich, przybrała jego imię i została Zhu Chongba. Od tej chwili pod imieniem brata, postanowiła dokonać czegoś niemożliwego i miała nadzieję, że niebiosa jej za to nie ukarzą.

Gdy sięgałam po książkę, miałam wobec niej pewne oczekiwania. Liczyłam na dynamiczną akcję, nieoczekiwane zwroty akcji, miłość i zdradę. Autorka i jej książka zdobyły bardzo dużo nagród i nominacji, wiele osób ją zachwalało, więc liczyłam na coś naprawdę dobrego. I niestety trochę się rozczarowałam. Nie mogę jednak powiedzieć, że książka była zła, bo taka nie była. Liczyłam jednak na coś innego.

Z każdej strony książki przebija smutek i przygnębienie, mało w tej historii szczęśliwych momentów. Akcja rozwija się raczej powoli, jest sporo intryg, planowania bitew, których w sumie nie ma aż tak dużo. Jest również wątek romantyczny, który jakoś specjalnie mnie nie porwał. Myślałam raczej, że będzie on raczej między dwójką innych bohaterów (nie chcę tutaj zdradzać imion, żeby nie popsuć przyjemności z czytania).

Jeśli chodzi o bohaterów tej historii, to najlepiej zostali wykreowani główna bohaterka, oraz jej główny przeciwnik. W którymś momencie zorientowałam się nawet, że bardziej interesują mnie losy właśnie, „złego” bohatera, generała Ouyang niż Zhu. Moją sympatię zdobył też Wang i Xu Da.

Warto dodać, że w książce mamy do czynienia z wątkami homoseksualnymi i choć nie pojawiają się one zbyt często i nie są też dominujące, to jednak są ściśle związane z postacią głównej bohaterki.

Bardzo fajnym dodatkiem są klimatyczne ilustracje oraz mapka cesarstwa.

Podsumowując, książka nie była zła. Spędziłam podczas jej czytania miło czas i nie żałuję, że ją przeczytałam. Po części rozumiem, też, dlaczego autorka zdobyła tyle nagród, bo styl ma bardzo dobry. Jednak nie wszystkie moje oczekiwania zostały spełnione.

Ocena: 7/10

Honorata Jamroży