Książki Michała Gołkowskiego nie raz przyniosły mi sporo rozrywki, a na możliwość przeczytania Spiżowego gniewu czekałam z niecierpliwością. Tytuł zaintrygował mnie, a i jako, że książka należy do mojego ulubionego gatunku spodziewałam się kilku godzin spędzonych z dobrą lekturą. Jeżeli jesteście ciekawi jaka nowa historia wyszła spod pióra autora znanego z takich książek jak między innymi: Ołowiany świt, Stalowe Szczury czy Komornik zapraszam do lektury przedpremierowej recenzji.
Jak wiele może zmienić jeden obcy człowiek w życiu całego królestwa czy nawet dwóch? Mogłoby się wydawać, że niewiele. Czasami na wprowadzenie jakichkolwiek istotnych zmian ludziom nie starcza czasu, o czym przekonał się niejeden władca, który usilnie próbując zapisać swoje imię na kartach historii, odchodzi zapomniany nie osiągnąwszy niczego w całym swoim życiu. Co jednak gdy człowiek ma cały czas świata i nie musi się martwić śmiercią? Tak rozpoczyna się historia Zahreda, tajemniczego przybysza nie posiadającego niczego poza swoim imieniem i właśnie czasem. Przybysza, którego los skierował by namieszał w historii dwóch zwaśnionych od lat królestw, których władcy pragną zakopać wojenny topór i zaprowadzić pokój. Jak nietrudno się jednak domyślić, nie jest to łatwe zadanie, a nowa sytuacja polityczna nie wszystkim jest na rękę.
Fabułę książki można podzielić na dwa główne wątki: pierwszym jest historia Zahreda, który stanowi typowy przykład mocarza, nie raz brutalnego ponad miarę wojownika, ale także doświadczonego przez nad wyraz długie życie człowieka, skrywającego nie jedną tajemnicę. Trudno go nazwać bohaterem, bardziej zasługuje na miano tego złego, bowiem jego ręce nieustannie nurzają się w krwi zabitych, a mimo to ma on w sobie coś takiego, że czytelnikowi trudno go nie lubić. I nie ukrywam, że to właśnie owa tajemnica okrywająca jego losy sprawiała iż śledziłam jego poczynania z niegasnącym zainteresowaniem. Choć i tak nie mogła ona przebić dla mnie drugiego wątku skupiającego się wokół sytuacji politycznej wspomnianych królestw, a w szczególności na rodzinie królewskiej jednego z nich – władcy i jego dwójki dzieci księżniczki Sarsany i księcia Tyrsena, których łączyły nietypowe jak na rodzeństwo relacje. Jednak o ile prowadzone zagrywki polityczne, a nawet wątek kazirodczy między rodzeństwem napisane były bardzo dobrze i potrafiły wciągnąć czytelnika nie obeszło się bez pewnych zgrzytów.
Przede wszystkim kłuje mnie w oczy postać księżniczki, biorąc pod uwagę iż była ona praktycznie dzieckiem – liczyła sobie bowiem ledwie czternaście lat, zbyt często zachowywała się jak doświadczona przez życie kobieta, prawdziwa władczyni, zdolna manipulantka i… (wymieniać jej zalety można by bardzo długo). Uważam, że autor nieco się zagalopował jej w kreacji, nawet jeżeli przyjmiemy iż była nad wyraz dojrzała jak na swój wiek, to jednak w pewnym momencie stała się ona zbyt nierealna. Sytuację za to ratował jej brat, który był naprawdę wspaniale napisaną postacią i tak samo jak pewien świątynny skryba, który również odegra ważną rolę w całej historii.
Z samą historią też mam pewien problem, książka dość wolno się rozkręcała, jednak gdy już cała opowieść nabrała rozmachu, był on iście epicki. I gdyby ten poziom utrzymał się do ostatniej strony śmiało bym zaliczyła książkę do moich ulubionych powieści fantasy. A jednak w pewnym momencie znowu czegoś zaczęło mi brakować, a zakończenie było aż nadto przewidywalne. I choć w ostatecznym rozrachunku Spiżowy gniew uważam za ciekawą powieść, to jednak trudno mi oprzeć się wrażeniu, że mogła być to o wiele lepsza książka.
Spiżowy gniew to kawał dobrego, mrocznego heroic fantasy. Z niezniszczalnym herosem, z jednej strony budzącym grozę nie tylko u swoich przeciwników, z drugiej mającego także drugie, bardzo tajemnicze oblicze, które sprawia, że czytelnik pędzi przez historie pragnąć odkryć tajemnicę jego przeszłości. I choć uważam, że książka mogła być jeszcze lepsza, mimo paru rozczarowań trudno mi nie polecić tej książki wszystkim miłośnikom klasycznych powieści fantasy. Bo choć tym razem Michał Gołkowski nie zaskakuje, to bynajmniej nie można mu odmówić talentu do snucia historii.
Ocena: 7/10
Sara Glanc
Za możliwość przeczytania książki przed premierą dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.
Widząc promocje tej książki trochę się napaliłam, tytuł do mnie przemawia, gatunek też, jakoś tak zainteresował, na recenzje też czekałam 🙂 I tak czytam i napalam się jeszcze bardziej ale na sam koniec trochę ostudziłaś te moje rządzę ;D związek kazirodczy w rodzinie królewskiej nieodzownie będzie mi się kojarzył z Grą o Tron… i ta księżniczka… ale co tam, trzeba się samemu przekonać 🙂
Książkę warto przeczytać, dobrze się przy niej bawiłam, jednak mimo wszystko nie mogę przestać myśleć, że mogła być dużo lepsza 🙂
Miło mi bardzo Dziękuję bardzo.
Dziękuję Sara, pozdrawiam serdecznie ?