W końcu w Seraph of the End. Serafin Dni Ostatnich następuje ponowne spotkanie Yuu i Miki. Co z tego wyniknie dla tych dwojga i dla przyjaciół Yuu?

Uwaga! Recenzja może zawierać spoilery

Bardzo ciężko napisać cokolwiek o fabule tych dwóch tomów nie zdradzając zbyt wiele. Zdaje się, że wszystkie wydarzenia mają duże znaczenie i mogą być traktowane jako spoiler. Mika próbuje odebrać Yuu z rąk ludzi co by mu się nie udało… bez pomocy samych ludzi. Z zaskoczeniem zarówno dla niego jak i dla samych siebie przyjaciele Yuu pozwalają mu go zabrać i nie pozwalają Kompanii ich zaatakować. Ma to jednak później przykre konsekwencje. Podczas gdy w końcu Mice i Yuu udaje się porozmawiać reszta Kompanii udaje się na miejsce spotkania czyli lotniska w Nagoi by odkryć, że… nic tam nie ma. Kto w końcu pociąga za sznurki? Guren czy może Kureto Hiiragi? A może ktoś jeszcze inny?

W tych tomach dowiadujemy się nieco więcej o serafinach dni ostatnich, jednak to stwarza jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi. Wciąż nie wiadomo kto tak naprawdę jest potworem – czy na pewno tylko wampiry? Ponownie na horyzoncie pojawia się Ferid a jego intrygi prześcigają chyba nawet jego samego. W nieprzyjemnej sytuacji zostaje postawiona także Krul.

Historia bardzo ciekawa, choć w pewnym momencie poziom idiotyzmu Yuu przechodzi wszelkie granice. Wampiry nadal są be, ale Mika to rodzina więc spoko, z niego można zrobić wampira, byle by nie cierpiał. Nawet Mika zdaje się ledwo słuchać jego bzdur, a przecież tak usilnie starał się go ocalić… Jednak mimo wszystko zgadza się z jego planem. Mamy tu więc typowo shonenowy punkt fabuły „przyjaźń daje największą siłę a przyjaciele są najważniejsi”. Nie twierdzę, że to coś złego, osobiście cenię to sobie w tego typu historiach – problemem jest tempo w jakim to postępuje w Seraphie.

Mimo wszystko paradoksalnie całość wciąga niesamowicie – zagadki mnożą się i mnożą co powoduje, że oderwać się nie można. Mam osobiście nadzieję, że nie będą ciągnąć się w nieskończoność, bo będzie można nabawić się nerwicy powtarzając sobie „codalejcodalejcodalejcodalej”. Okładki i wewnętrzne mini plakaty to jak zwykle cudeńka. Wewnątrz kreska jest przyjemna, sposób mówienia bohaterów dostosowany do postaci, czyta się bardzo płynnie. W posłowiu znowu wspomniane lightnovel o Gurenie a także nowość – historia Mikaeli. Mam nadzieję, że Waneko skusi się na wydanie tego u nas.

Ocena: 6/10

Magdalena Ostrowska

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Waneko.