Kroniki Wardstone stanowiły fantastyczną serię, której lekturę wspominam z prawdziwą przyjemnością. Niestety ostatni tom wprowadzał swego rodzaju zamieszanie, a przede wszystkim nie stanowił satysfakcjonującego zakończenie tak dobrego cyklu. Dlatego z równie wielkimi nadziejami co i obawami sięgnęłam po kontynuację serii – trylogię zatytułowaną: Kroniki Gwiezdnej Klingi. Czy seria naprawi to co zepsuł ostatni tom Kronik Wardstone? Czy doczekam się zakończenia godnego serii? Jeżeli również szukacie odpowiedzi an te pytania zapraszam do lektury zbiorczej recenzji trylogii Kroniki Gwiezdnej Klingi!
UWAGA: Osobom, które nie miały okazji ukończyć jeszcze wszystkich trzynastu tomów serii Kroniki Wardstone zalecamy zaniechanie dalszej lektury recenzji. Zawiera ona informacje, które mogą Wam zepsuć lekturę poprzedniej serii.
Po śmierci Johna Gregorego, Tom Ward przejmuje obowiązki stracharza w Chipenden. I choć Zły został pokonany nie oznacza to końca kłopotów, stracharz wciąż ma ręce pełne roboty, a dodatkowo nadciąga nowe zagrożenie, z którym walkę prowadzi dawna sojuszniczka Toma – potężna wiedźma zabójczyni Grimalkin. Tom opuszczony i zdradzony przez bliską jego sercu Alice nie ma jednak czasu na roztrząsanie swojej samotności, bowiem niespodziewanie w jego życiu pojawia się Jenny – siódma córka siódmej córki, twierdząc iż posiada niezwykłe zdolności przypisywane do tej pory wyłącznie siódmym synom siódmych synów. Choć szkolenie młodego stracharza nie dobiegło końca, decyduje się on przyjąć dziewczynę na swojego pierwszego ucznia. A to dopiero początek przygody zawartej w trzech tomach Kronik Gwiezdnej Klingi.
Nikogo zapewne nie zdziwi, że Kroniki Gwiezdnej Klingi znacznie różnią się od Kronik Wardstone. Bo choć stanowią one bezpośrednią kontynuację, a trzynasty tom można wręcz uznać za wstęp do nowych losów Toma Warda, to jednak obie serie mają zupełnie inny charakter.
Najważniejszą zmianą jest tutaj brak Johna Gregorego i fakt iż teraz Tom przejmuje rolę mistrza. Relacje między Tomem a Jenny znacznie odbiegają od tych znanych nam z nauki bohatera u Johna w Kronikach Wardstone. Tom łamie wiele z zasad praktykowanych przez swojego mistrza. Najważniejszą jest tutaj przyjęcie dziewczyny na swoją uczennicę co jest precedensem w zawodzie stracharza. Jest to swego rodzaju powiew świeżości w serii, który z jednej strony zmusze do zakwestionowania wielu z nauk i zasad wpajanych Tomowi podczas jego własnej nauki, a przy okazji otwiera nowe możliwości przed bohaterami. Jenny bowiem posiada wiele mocy, które są niedostępne dla siódmych synów, a do tego jest postacią dość tajemniczą, która bardzo powoli odkrywa karty swojej przeszłości nawet przed swoim mistrzem.
Kolejnym ważnym aspektem jest nowe niebezpieczeństwo, które zagraża nie tylko rodzinnym stronom Toma, ale także całemu światu. Mowa tutaj o rasie Kobalosów, która została przedstawiona czytelnikom w jedenastym tomie Kronik Wardstone – Wijcu oraz której nadejście wraz z przebudzenie kobalskiego boga zapowiedziano w finałowym tomie pierwszej serii. Zagrożenie zostało tutaj bardzo szczegółowo opisane, poznajemy dużo informacji na temat nowego wroga, a co więcej ciekawym dodatkiem do serii są umieszczone na końcu każdego tomu Zapiski Grimalkin i Glosariusz świata Kobalosów stanowiące dodatkowe źródło informacji.
Kroniki Gwiezdnej Klingi stanowią powrót do szczytowej formy Josepha Delaneya i w pełni rekompensują rozczarowanie jakie stanowiła Zemsta stracharza. Co więcej porównując obie serie wyraźnie widać, że kontynuacja jest dużo mroczniejsza i bardziej dojrzała, co uważam za ogromny plus. Autor pokazuje również, że dalej potrafi zaskakiwać. Bo choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że odwrócenie ról i pokazanie podobnych wydarzeń, które miał miejsce w Kronikach Wardstone z nowej perspektywy nie będzie zbyt oryginalne wielu czytelników czeka spore zaskoczenie. Delaney pozwala ujrzeć wykreowany przez siebie świat z nowej perspektywy i lepiej go zrozumieć, a dodatkowo przedstawienie niektórych wątków oczami Jenny czy Grimalkin sprawia, że lektura staje się jeszcze bardziej interesująca.
Wiele osób zapewne zastanawia czy Kroniki Gwiezdnej Klingi stanowią wyczekiwane zamknięcie losów Toma i pozostałych bohaterów. Odpowiedź brzmi: nie. Mroczna Zemsta zamyka pewien rozdział zapoczątkowany trylogią, ale jednocześnie stawia przed czytelnikiem nowe pytania i pozostawia autorowi otwartą furtkę, pozwalająca na napisanie w przyszłości kolejnych tomów. Nie oznacza to jednak, że zarysowane w finałowym tomie zakończenie rozczarowuje. Wręcz przeciwnie. Mroczna Zemsta stanowi najlepszy z tomów Kronik Gwiezdnej Klingi, a Joseph Delaney udowadnia, że ma w zanadrzu nie jednego asa w rękawie, by zaskoczyć swoich czytelników.
Szata graficzna Kroniki Gwiezdnej Klingi odbiega od tej z obu wydań poprzedniej serii losów Toma Warda. Na plus należy zaliczyć fakt iż tomiki posiadają ten sam format co drugie wydanie Kronik Wardstone, dzięki czemu obie serie ładnie komponują się na półce, szkoda jednak, że nie postarano się aby styl graficzny okładek był bardziej spójny ze starszym wydaniem. Wewnątrz także zaszło kilka istotnych zmian. W każdym z tomów serii znajdziemy mapę (znacznie rozbudowaną względem tej znanych z Kronik Wardstone) oraz wspomniane wcześniej dodatki w postaci Zapisków Grimalkin i Glosariusza świata Kobalosów. Niestety wyłącznie w pierwszym tomie trylogii, Nowym Mroku, czytelnik znajdzie ilustracje rozpoczynające każdy kolejny rozdział historii. Nie ukrywam, że ich brak w Mrocznej Armii i Mrocznej Zemście ogromnie mnie rozczarował. Dodawały one całości uroku i stanowiły swego rodzaju charakterystyczny element przygód stracharza.
Podsumowując, Kroniki Gwiezdnej Klingi to bardzo dobra kontynuacja, która ucieszy fanów twórczości Delaneya. Autor nie popełnia tego samego błędu co w Kronikach Wardstone i rysuje intrygująca historię od początku do samego końca zapewniając prawdziwą burzę emocji podczas lektury. Jednocześnie pozwala czytelnikom mieć nadzieję, że jeszcze przyjdzie nam spotkać bohaterów znanych z Kronik Wardstone i Kronik Gwiezdnej Klingi.
Ocena: 8,5/10
Sara Glanc
Najnowsze komentarze