Jacek Piekara to polski pisarz fantasy, a także dziennikarz oraz redaktor czasopism dla graczy, oraz redaktor naczelny czasopisma „Fantasy”. Najbardziej znanym w jego dorobku jest cykl o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie. 9 marca br. dzięki wydawnictwu Fabryka Słów możemy ponownie zanurzyć się w pisarską antyutopijną wizję Polski za trzydzieści lat. Zapraszamy na wycieczkę po Przenajświętszej Rzeczpospolitej.

Nad zdewastowaną polską ziemią, gdzie wszystko, bądź prawie wszystko, zostało już rozkradzione, sprzedane, zapala się lampka nadziei w postaci złóż ropy na Suwalszczyźnie. Pertraktacje handlowe z Teksańczykami, w imieniu Przenajświętszej, czyli we własnym interesie, prowadzą poseł Lepki, pisarz Konrad Piotr oraz senator Kardupell. Jest to bowiem szansa na ustawienie się do końca życia.

Poeta Atlas Symbol przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności zostaje wzięty za osobę zbędną społeczeństwu. Porwany, trafia do laboratorium, z którego, przy pomocy jednej z pracownic personelu medycznego, ucieka. Trafia jednak do miejsca o wiele gorszego, choć i tam przyjazny „brat” mu pomaga. Stawia jednak pewien warunek.

Almaryk Dymała – awans, zmiana miejsca zamieszkania jest tym co pragnął osiągnąć. Wspinaczka po kolejnych szczeblach kariery przynosi mu władze, którą chce wykorzystać. Nie bez przyczyny przecież donosił, a jak wiadomo donoszenie na sąsiadów jest cnotą największą. Teraz jest więc wysoko postawionym cywilnym pomocnikiem Kościoła. Może nie jest na szczycie ale na pewno jest już wyżej niż reszta bydła. A Kościół popiera swoich pracowników i na ich czyny przymyka oko. Oczywiście, w granicach rozsądku Wszystko się jednak zmieni gdy po raz pierwszy pojedzie na pewną niezapowiedzianą kontrolę.

Przenajświętsza Rzeczpospolita. W założeniu książka wulgarna, łamiąca dobre obyczaje, obrazoburcza, ukazująca zgniliznę człowieczeństwa. Przedstawienie człowieka jako zwierzęcia, pozbawionego ograniczeń moralnych. W założeniu. Bo przez te dwanaście lat od momentu wydania książka jednak trochę straciła. W roku 2006 mogła ona szokować, wzbudzać niepokój oraz niesmak. Teraz też może gorszyć jednak tylko poprzez bezpośredniość i wieczne użytkowanie wulgaryzmów. W dzisiejszych czasach książka staje się… nudna. Jest to niestety znak naszego pokolenia. Nie gorszy nas, nie obraża to co kiedyś było nie do pomyślenia. Właściwie można się pokusić o stwierdzenie, że otwierając jakikolwiek portal informacyjny, możemy spotkać się z podobnymi informacjami jak wizje zawarte w książce. Nie będą one jedynie zapisane tak bezpośrednim, wulgarnym językiem.

Za to wydanie odpowiedzialne jest wydawnictwo Fabryka Słów. Podoba mi się, że przywrócono pierwszą wersję grafiki na okładce autorstwa Andrzeja Łaskiego. Złożenie książki jest również bardzo dobre, książka po przeczytaniu wciąż prezentuje się świetnie.

Książkę warto przeczytać, jednakże nie radziłbym w tym momencie oczekiwać jakiegoś łamania tabu. Niestety rzeczywistość przerasta wyobrażenia pisarzy. Jednak to wciąż dobra lektura. O ile w pewnym momencie wyłączycie się na wszechogarniające wulgaryzmy.

Ocena: 5/10

Krzysztof Zawiszewski

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.