Pewnie każdy marzył kiedyś o zostaniu bohaterem, prawda? Dziecięce marzenia, ot mrzonki i zwykłe fantazje, a gdyby tak… było to możliwe?
W My Hero Academia autorstwa Kohei Horikoshi jest to możliwe, ba! Nawet pospolite! Praktycznie każdy obdarzony jest „darem” czyli specjalną umiejętnością, czy to nadnaturalną siłą, powiększeniem swojego ciała czy lewitacją obiektów, ale nie tylko! Dar może być także w postaci lasera z pępka czy silników w łydkach – możliwości jest mnóstwo!
Mało kto w takim świecie rodzi się bez daru, a taką osobą jest właśnie nasz bohater, Izuku Midoriya, którego odwieczne marzenie to zostanie superbohaterem – tak jak jego idol, najsilniejszy bohater wszech czasów All Might. I tutaj mamy typowy schemat – bohater jest słaby, pragnie siły i zaparcie do tego dąży. Jak coś tak oklepanego zmienić w porywającą historie? Po pierwsze – bohaterowie, których nie da się nie polubić – czytając niemal odruchowo zaczyna się dopingować Izuku i reszcie ferajny. Po drugie – dawka dobrego humoru! Po trzecie – przemyślana fabuła, która nie zanudzi czytelnika. Wiadomo, że wszystko będzie się kręcić wokół szukania siły przez Izuku, a w tym nieoczekiwanie pomoże mu jego idol. Jako pierwszy uwierzył w młodego Midoriye i to właśnie jego chce uczynić swoim spadkobiercą i powierzyć swoją moc „One for All”. Powoli spełniają się marzenia chłopaka, a raczej tak mu się wydaje bo tylko wkracza na ciężką i długą ścieżkę bohaterstwa – mianowicie dostaje się do tytułowej szkoły dla bohaterów.
Ale czym byłaby dobra opowieść bez wcześniej wspomnianej „ferajny”? Katsugi Bakugo spokojnie nadawałby się na antybohatera, egoistyczny, chamski, wredny i z wybuchowym zarówno temperamentem jak i darem jest równocześnie dawnym przyjacielem Izuku z dzieciństwa, który obecnie nie widzi niczego prócz czubka własnego nosa, a wraz z naszym bohaterem trafia do tej samej klasy i zaczyna kroczyć ścieżką bohatera. Bakugo posiada wszystko czego brakuje naszemu bohaterowi, silny charakter, pewność siebie i świetny dar, jednak jednocześnie brakuje mu tego co w superbohaterze najważniejsze. Poznajemy też sympatyczną Ochaco Urarake, która zmienia grawitacje obiektu poprzez dotyk i Iide Ten`ye – wyznawcę wszelkich zasad, nieustannie pilnującego porządku.
Czytając widzimy w Izuku to samo co zobaczył All Might – zadatki na prawdziwego bohatera, który na pierwszym miejscu stawia pomoc innym, ale to nie wszystko – Izuku potrafi też ruszyć głową, więc prócz dobrego serca ma też głowę na karku, zawsze stara się znaleźć wyjście z opresji, działać tak by nikt nie ucierpiał, a nie zawsze jest to takie łatwe, nawet gdy posiada się potężną moc.
Słówko o oprawie graficznej, kreska jest przyjemna dla oka, sceny walki wywołują odpowiedni dreszczyk emocji, a projekty postaci, szczególnie tych z darem wpływającym na wygląd, bardzo ciekawe. Jedyne co psuje całość to strasznie długa szyja pewnego jegomościa…
Pozycję polecam każdemu lubiącemu przygody i opowieści o spełnianiu marzeń – nawet tych najmniej realnych.
Ocena 7/10
Monika Kiryuni Nowak
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Waneko.
Widać, że to nie jest dość oryginalny pomysł, jednak nawet taki można uratować. Najwyraźniej tytuł ma się czym bronić, co wynika z recenzji, więc jest również godny poznania, bo się przy nim czasu nie powinno zmarnować.
Urodził się bez daru, ale co z tego? Posiada inne cechy, które może nie są tak ważne, efektywne i przydatne (choć tu można polemizować), ale według mnie są one o wiele ważniejsze i już czynią go bohaterem. Ile ludzi w prawdziwym świecie lub nawet tych mangowych nie posiada wrodzonej umiejętności, a mimo to ratuje świat i staje się bohaterem, bo uparcie dąży do celu? Nawet niby najgorsze „beztalencie” potrafi osiągnąć swój cel, jeśli tylko w siebie uwierzy. Miarą bohatera nie są jakieś bajeranckie umiejętności, ale charakter! Bez niego się nie obejdzie. Jeśli Izuku tego nie zrozumie, to celu nie osiągnie.
No cóż, mnie jakoś takie historie o typowych bohaterach i darach nie przekonują. Mało realne, a wolę i tak postaci, które pomimo tego, że nie posiadają żadnych umiejętności, potrafią wiele zdziałać. Niestety wątpię, że zabiorę się za „My Hero Academia”. To zdecydowanie nie moje klimaty, ale na pewno znajdzie grono swoich odbiorców, którzy interesują się tą tematyką.
Pozdrawiam cieplutko,
Lex May