Od zawsze wiadomo, że psy to najlepsi przyjaciele człowieka. Wiele razy dały dowody swojej wierności i przywiązania. Hachiko. Pies, który czekał autorstwa Lluisa Pratsa to właśnie taka poruszająca opowieść o przyjaźni, wierności i oczekiwaniu.

Historia oparta jest na prawdziwych wydarzeniach z przełomu lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Profesor Eisaburo Ueno pracownik tokijskiego uniwersytetu Todai obiecał swojej córce psa rasy Akita. Był to człowiek pełen zasad, ściśle przestrzegający codziennego rytmu dnia i zawsze dotrzymujący obietnic. Jego życie bardzo się zmienia gdy ze stacji odbiera małego szczeniaczka, ledwo żywego i zmarzniętego po długiej podróży. Od tej pory w jego rutynę wkrada się pies Hachiko, a starszy człowiek odkrywa na nowo przyjemność życia i przyjaźni. Pies codziennie odprowadza go na stację kolejową do pracy i wraca dokładnie o 17:25 by razem mogli wrócić do domu. W niedzielę zaś wspólnie urządzają długie spacery po parku. Jednak los rozdziela ich niespodziewanie i od tej pory Hachiko wiernie czeka na swojego pana na stacji dokładnie o wyznaczonej godzinie wierząc, że ten powróci. Bo przecież uroczyście obiecał, a on nigdy nie łamie danego słowa.

W Japonii Hachiko jest symbolem psiej wierności, został mu nawet ufundowany pomnik dokładnie w miejscu, w którym zwykł czekać, odsłonięty jeszcze za jego życia. Jego opowieść w wersji jaką stworzył Lluis Prats może trafić do osób w każdym wieku – dzieci, młodzieży, dorosłych. Wzrusza i uczy szacunku dla zwierząt, wierności i przyjaźni. Natomiast ilustracje Zuzanny Celej są niesamowicie piękne, świetnie oddają klimat tej krótkiej powieści i jednocześnie tworzą małe dzieła sztuki.

Hachiko. Pies, który czekał to nie jest książka do czytania w pociągu, tramwaju, w przerwie na uczelni czy w pracy. Jest to powieść, którą należy się delektować czytając w spokoju w domowym zaciszu. Również dlatego, że potrafi wycisnąć łzy, co mogłoby wystraszyć współpasażerów publicznych środków lokomocji. W każdym razie jeden z moich kotów bardzo się zdziwił. Paczka chusteczek dołączona do przedsprzedaży z dopiskiem „Na otarcie łez” bardzo się przydała.

Książka ta ukazała się nakładem młodziutkiego wydawnictwa Zaklęty Papier. Przyznam, że jest to jedna z najpiękniej wydanych książek jakie widziałam. Doskonały papier, wytrzymała, twarda oprawa, książka jest również szyta, więc nie ma obaw, przy jej szerokim otwieraniu. Czyta się bardzo wygodnie, litery są duże sugerując bardziej powiastkę dla dzieci, ale jak wspomniałam – nie tylko dla nich. I te piękne ilustracje… Co do języka powieści jest barwny, a wszelkie niezrozumiałości wynikające ze specyfiki kultury japońskiej zostały wyjaśnione w przypisach. Książka potrafi oddać klimat Japonii tamtych czasów, urzekające były gejsze i jak na nie reagował profesor Ueno, w tle historii pojawiły się także swaty i ślub jego córki. Znalazłam jednak pewne nieścisłości, nie wiem czy wynikające ze zbyt dosłownego przekładu, czy po prostu błędu korekty, która ich nie wyłapała. Dla przykładu:

„Do tego czasu szczenię nie wychodziło do ogrodu, ale ogrodnik Kikuzaburo powiedział, że pies potrzebuje ćwiczyć poza domem.”

W następnym zdaniu ów ogrodnik sugeruje że Hachiko niszczy rośliny w ogrodzie, wskazując tym samym, że wychodził do ogrodu, a wstawienie „nie” w powyższym zdaniu było błędne. Takie drobne wpadki znalazłam jeszcze dwie, ale na szczęście łatwo jest zrozumieć ogólny sens i załapać w czym tkwił błąd i nie przeszkadzają w przyjemnym odbiorze całości.

Hachiko. Pies, który czekał to pozycja, której nie może zabraknąć w żadnej biblioteczce. Jest to doskonały prezent zarówno na święta jak i każdą inną okazję. Nie da się wobec niej przejść obojętnie. Gorąco polecam.

Ocena: 10/10

Magdalena Ostrowska