Po niektóre książki sięga się z czystej ciekawości. I przyznam szczerze, że opis fabuły ,, Dziewczyna zwana Jane Doe” zaintrygował mnie na tyle bym dała temu tytułowi szansę. Jak się okazało już po kilku rozdziałach był to początek bardzo ciekawej znajomości z pewną socjopatką…

Jane wydaje się być dość prostą, nieco zakompleksioną kobietą, która stara się być dla wszystkich miła. Z tego właśnie powodu już podczas pierwszych dni w nowej pracy zwraca uwagę Stevena Hepswortha, który uwielbia ten typ kobiet – grzeczny i posłuszny swojemu mężczyźnie. Łatwy do kontrolowania. Na jego nieszczęście nie zdaje on sobie jednak sprawy, że to jedynie maska, nałożona przez kobietę i mająca na celu umożliwienie jej zbliżenia do Stevena. Bo tak naprawdę Jane nie jest grzeczna ani miła. A jedyne na czym jej zależy to zemsta.

Sięgając po książkę ,,Dziewczyna zwana Jane Doe” warto wiedzieć jedno. Nie napotkacie tu wartkiej, trzymającej w napięciu akcji czy niesamowitych zwrotów wydarzeń. To spokojna, wyważona relacja z działań mających doprowadzić do upadku Stevena obserwowana oczami głównej bohaterki. Czytamy więc jak krok po kroku realizuje ona swój plan zemsty, jednocześnie bliżej poznając nie tylko jej spojrzenie na świat (jakże odmienne od tego które zna większość ludzi, w końcu mamy do czynienia z socjopatką), ale także samą ofiarę. Nie wszystkim czytelnikom spodoba się ten zabieg, osobiście jednak uważam, że ma on swój urok i widać, że autorka konsekwentnie realizuje od pierwszej do ostatniej strony swój pomysł na fabułę. I ja to kupuję. Tym bardziej, że w połączeniu go z krótkimi rozdziałami, brakiem długich opisów i przewagą dialogów książkę czyta się błyskawicznie i z prawdziwym zainteresowaniem. Warto też dodać, że finał historii jest fenomenalny i chociażby dla niego warto przeczytać książkę.

Jeżeli chodzi o bohaterów, to jak nie trudno się domyśleć główną rolę grają Jane i Steven. Jako, że akcję obserwujemy oczami głównej bohaterki to właśnie ją przyjdzie nam najlepiej poznać. Jej przemyślenia, obserwacje, a przede wszystkim próby zrozumienia ludzkich zachowań, dopasowania się do nich i wykorzystania dla własnych korzyści stanowią oś książki i są między innymi głównymi powodami spowalniającymi akcję. Czyni to ,,Dziewczynę zwaną Jane Doe” dość specyficznym przedstawicielem thrillera psychologicznego i dla jednych czytelników będzie stanowiło wadę, dla innych zaletę. Ja zdecydowanie zaliczam się do tej drugiej grupy. Bo choć Jane zdecydowanie zasłuchuje na miano socjpatki, to trudno się do niej nie przywiązać. To bohaterka, która z każdą stroną zyskuje w oczach czytelnika i po prostu chce się czytać by przekonać się do czego jest zdolna ta kobieta.

Steven z kolei jest typem, którego przy bliższej okazji sami chcielibyśmy udusić. To mężczyzna jakiego żadna kobieta nie chciałaby spotkać na swojej drodze. Z pozoru miły i troskliwy, po bliższym poznaniu zaczyna przejawiać skłonności do kontrolowania i poniżania swoich partnerek. Widać więc, że autorka zestawiła ze sobą dwie osoby, które na co dzień przybierają inne maski, kryjąc swój prawdziwy charakter. Co wyniknie z ich konfrontacji? Tego musicie się już dowiedzieć sami.

,,Dziewczyna zwana Jane Doe” była dla mnie miłym zaskoczeniem i z każdym kolejnym rozdziałem książka wciągała mnie coraz bardziej. Dlatego z czystym sumieniem polecam lekturę wszystkim miłośnikom thrillerów psychologicznych. Victoria Stone stworzyła książkę równie nietypową, co wciągającą i bohaterkę, o której ciężko będzie zapomnieć.

Ocena: 8/10

Sara Glanc

Za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.