Love, Rosie to kolejna powieść autorki bestsellera PS Kocham Cię. W grudniu premierze filmu towarzyszyło nowe wydanie z filmową okładką i zmienionym tytułem. Wszystkich którzy nie mieli jeszcze styczności z historią Rosie i Alexa gorąco zapraszam do przeczytania poniższej recenzji!
Na początek muszę się przyznać, że Love, Rosie jest pierwszym tytułem Cecelii Ahern, który miałam okazję przeczytać. Nie powiem, że tytuł PS Kocham Cię nie obił mi się o uszy, bo byłoby to kłamstwo. Jednak nie czułam jakiejś palącej potrzeby żeby zapoznać się z twórczością irlandzkiej pisarki. Po lekturze Love, Rosie wiem jedno: Muszę jak najszybciej nadrobić zaległości!
Warto też zaznaczyć, że jest to drugie wydanie, które wcześniej było dostępne pod tytułem Na końcu tęczy. Zabieg ten, oraz nowa okładka, wynikały ze zbliżającej się premiery filmu. Love, Rosie. który ukazał się w kinach 5 grudnia.
Love, Rosie opowiada historię dwójki przyjaciół: tytułowej Rosie i Alexa, którzy od dzieciństwa są nierozłączni. Prawdziwe bratnie dusze, którym do szczęścia nie trzeba niczego więcej nad własne towarzystwo. Sielanka nie trwa jednak długo, gdy w wieku 18 lat rodzice Alexa decydują się na przeprowadzkę do Ameryki. Samotna Rosie coraz mocniej odczuwa brak przyjaciela. A nierozważne decyzje niszczą jej plany i marzenia na przyszłość. Jednak mimo dzielącej ich odległości oboje starają się utrzymać więź, jaka ich łączyła. Jednak czy jest to możliwe? Czy przyjaźń może przetrwać lata i tysiące kilometrów rozłąki? A gdyby okoliczności potoczyłyby się inaczej, czy przerodziłaby się w coś innego?
Książka porusza wiele problemów, poza rozłąką między bliskim sobie osobami i problemami sercowymi, na pierwszy plan wysuwa się także temat nieplanowanej ciąży, walki o własne marzenia oraz o życiu i trudnościach, jakie ze sobą niesie. Najważniejszą zaś lekcją, jaką wyniosłam z lektury Love, Rosie jest to, że nigdy nie można się poddawać, niezależnie od tego jak ciężki los nas spotka, zawsze pozostaje nadzieja na lepsze jutro.
Ciekawą rzeczą, na którą nie można, nie zwrócić uwagi podczas lektury jest sposób, w jaki książka została napisana. Zamiast tradycyjnej powieści, do których większość z nas zdążyła się przyzwyczaić, otrzymujemy bowiem zbiór wszelkiego rodzaju listów, e-maili, SMS-ów, wiadomości i pocztówek, obejmujących swoim zasięgiem przeszło 50 lat życia bohaterów! Zaczynając lekturę obawiałam się, że taka forma sprawi, iż całość będzie ciężka w odbiorze, bądź zgubię się w tym, kto, do kogo i dlaczego pisze. Jak się okazało już po kilku stronach nic bardziej mylnego! Całość czyta się bardzo przyjemnie i ani razu nie zgubiłam wątku.
Love, Rosie to pozycja, która poruszy niejedną strunę w sercu czytelnika, wywołując przy tym lawinę uczuć, od smutku po radość. Wstrząśnie wami i sprawi, że nie będziecie mogli oderwać się od lektury. Będziecie płakać i śmiać się czytając koleje życia Rosie i Alexa, i z pewnością nie raz do nich wrócicie.
Ocena: 8/10
Sara Glanc
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Akurat.
Najnowsze komentarze