Ile to już razy bohaterowie byli przenoszeni do świata gier? Trudno zliczyć, nieprawdaż? Znamy to z filmów, książek czy komiksów. I mimo, że temat może wydawać się oklepany, dalej, w dobrych rękach, może stanowić źródło przedniej rozrywki, o czym przekonałam się sięgając po ,,Die tom 1: Fantastyczne rozczarowanie”.

W 1991 roku szóstka znajomych spotyka się by wspólnie świętować urodziny członka ich grupy. Jedną z atrakcji przygotowanych na tą okazję jest sesja gry fantasy. Jednak ta sesja jest inna niż dotychczasowe, jej członkowie zostają wciągnięci do świata gry, a gdy rozgrywka dobiega końca powraca ich tylko pięcioro. Od tamtych wydarzeń mija trzydzieści lat i członkowie niefortunnej rozgrywki spotykają się po raz kolejnym, tym razem już jako zmęczeni życiem dorośli. I choć oni od lat usilnie starają się zapomnieć o grze, to jednak okazuje się, że ona ma jeszcze co do nich pewne plany i po raz kolejny wzywa ich do swego świata.

Niespodziewane spotkanie z Tolkienem, było cudowną niespodzianką.

 ,,Die” stanowi połączenie inspiracji ,,Jumanji” z sesjami gier fabularnych. Podczas lektury co rusz natrafiamy na motywy i elementy, które rozpozna chyba każdy miłośnik fantastyki – nie ważne, czy miał do czynienia z grami, książkami czy filmami. Wszystko to podane jest w dość mrocznej oprawie, która odzwierciedla również kolorystyka – ciężka, ciemna, z częstymi krwistoczerwonymi akcentami. Mamy tutaj klasyczną drużynę, w której każdy członek charakteryzuje się unikatowymi mocami i tak tutaj otrzymujemy: dyplomatkę, której słowa mają niezwykłą siłę zdolną naginać ludzi do jej woli, wojownika, potrafiącego przekuwać rozpacz w potężny oręż, cyberpunka (brzmi jak z innej bajki, ale trzeba przyznać, że wpasowuje się w całość), bogodzierżcę, któremu jak nietrudno się domyślić posłuszni są bogowie, oraz głupca – wojownika o niesamowitym szczęściu. Brzmi ciekawie, nieprawdaż? A gdy dodamy do tego, że zostają oni zmuszeni do rozgrywki wbrew swojej woli, ich jedynym celem staje się powrót do dawnego życia i nie cofną się przed niczym by to osiągnąć, możemy być pewni, że będzie się działo.

Pierwszy tom, jak się nietrudno domyślić, stanowi swego rodzaju wstęp, wprowadzenie do świata, poznanie bohaterów, zarysowanie głównych wątków. Muszę przyznać, że to co zaserwowano już teraz, bardzo mi się spodobało i szykuję się na dłuższą znajomość z tą serią. Podoba mi się bogate tło jakie posiada ta historia, czuć, że bohaterowie nie są już dzieciakami, a dorosłymi, obarczonymi sporym bagażem doświadczeń, na który od lat rzutowały pechowe wydarzenia z ich dzieciństwa. A i pod względem graficznym komiks przypadł mi do gustu, dlatego miłym dodatkiem były alternatywne wersje okładek oraz projekty postaci, które można znaleźć na końcu tomu.

,,Die” w pierwszej chwili przywodzi na myśl połączenie mroczniejszej wersji ,,Jumanji” z rasowym fantasy, a że mam słabość i do jednego i do drugiego, tak więc możliwe, że podeszłam do komiksu nieco bezkrytycznie. Ale cóż poradzę, ja to kupuję – podoba mi się świat rodem z gier fabularnych, nietypowa drużyna, gdzie każdy posiada unikatowe moce będące spełnieniem młodzieńczych fantazji, a scena w której pojawia się Tolkien chwyciła mnie za czytelnicze serducho. Tak więc, proszę o kolejny tom – najlepiej jak najszybciej.

Ocena: 8/10

Sara Glanc

Jeżeli chcecie poczytać, a nawet zagrać w ,,Die” warto zajrzeć na stronę: