W zeszłym roku miałam przyjemność czytać „Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc” Weroniki Tomali, którą oceniłam bardzo dobrze, dlatego nie miałam żadnych obaw, że jej najnowsza książka „Cztery liście koniczyny” mi się nie spodoba.

Judyta pracuje w sopockiej klinice jako pielęgniarka. Pewnego dnia znajduje w biblioteczce przy plaży notes, z dość dziwnymi słowami „Jeśli to czytasz, to znaczy, że mnie już nie ma. Teraz jesteś odpowiedzialny za życie innego człowieka”. Z początku Judyta uważa to za mało zabawny żart, jednak z czasem okazuje się, że wszystkie informacje zawarte w notesie są prawdziwe i ktoś naprawdę potrzebuje pomocy. Mateusz po dużym zawodzie miłosnym ukrywa się w chatce w lesie. Tam w samotności próbuje pogodzić się z odejściem ukochanej. Z dnia na dzień robi się coraz bardziej zgorzkniały. Nie podejrzewa jeszcze, że młoda dziewczyna, która zjawi się u niego z notatnikiem, tak wiele zmieni w jego życiu.

Anna Dąbrowska na okładce książki przyrównuje autorkę do kobiecej wersji Nicholasa Sparksa. Przyznam szczerze, że dla mnie takie polecenie nie jest zachęcające, ponieważ nie jestem fanką autora. Na szczęście poza trudnym tematem i uczuciami, książka różni się od tych napisanych przez Sparksa.

Podczas czytania pierwszej książki autorki dużo się śmiałam, natomiast w „Czterech liściach koniczyny” mało jest okazji do śmiechu. Książka porusza bardzo smutne i poważne tematy, jakimi są choroby nowotworowe, ciężka praca w szpitalu, czy problemy z samoakceptacją. Historia skłania do refleksji. Można z niej wynotować wiele ciekawych i inspirujących cytatów. „Jeśli czegoś chcesz, to po prostu po to sięgasz. Albo na własne życzenie wiele tracisz”. Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani. Nie są oni idealni, mają własne problemy, a w trakcie czytania doświadczamy ich przemiany i razem z nimi przeżywamy ich rozterki.

Książkę czyta się bardzo szybko, nie jest też ona zbyt gruba, nie ma nawet 300 stron, więc jest to lektura idealna na jeden dzień lub wieczór. Gwarantuję, że podczas czytania będzie się odczuwało wiele emocji. Podobało mi się to, że nad każdym rozdziałem było wyjaśnienie symboli różnych motywów tatuaży jak np. wilk, czy zegar. To, co mi się natomiast nie podobało, to okładka. Zupełnie nie oddaje tego, o czym jest książka. Patrząc na nią, można spodziewać się jakiegoś lekkiego romansu, czy książki obyczajowej, co dość mocno odbiega od tego, o czym faktycznie opowiada książka.

Podsumowując, książka jest godna polecenia. Poza okładką nie znajduję żadnych minusów. Na pewno sięgnę po kolejne książki autorki.

Ocena: 9/10

Honorata Jamroży

,,Cztery liście koniczyny’’ znajdziecie również w formie audiobooka na stronie Audioteka.pl