Do debiutów podchodzę z dużą dozą rezerwy, niektóre potrafią zachwycić, inne kończy się z trudem, a jeszcze inne giną z czasem zapomniane w morzu innych przeczytanych książek. Jeżeli jesteście ciekawi jak wypada debiutancka powieść Kate Hope Day ,,Co, jeśli…”, serdecznie zapraszam do lektury recenzji.

Spokój mieszkańców pewnego niewielkiego miasteczka zostaje przerwany przez serię niepokojących wizji. Nikt kto ich doświadczył nie chce się dzielić swoimi doświadczeniami z innymi, obawiając się posądzenia o szaleństwo. Wizje jednak stają się coraz bardziej natarczywe, a nad miastem zdaje się wisieć widmo katastrofy, którego prawie nikt nie jest świadomy.  

Jeżeli pragniecie sięgnąć po ,,Co, jeśli…” musicie wiedzieć iż ta książka nie jest ani typową historią o alternatywnych światach (nie mamy tu do czynienia z science fiction), osobiście nie zaliczyłabym też książki do thrillerów, brak tu bowiem trzymającej w napięciu fabuły.  Debiutowi Kate Hope Day najbliżej do powieści obyczajowej, w której elementy fantastyczne stanowią motor napędowy całej historii. Obserwujemy tu mieszkańców małego miasteczka, które na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym, poza tym iż leży u stóp uśpionego wulkanu. Także sami bohaterowie zdają się być grupą całkowicie zwyczajnych ludzi, ot każdy z nich żyje swoim życiem, w którym od lat nic się nie zmienia. Można by wręcz powiedzieć, ze wszyscy oni zapadli w swego rodzaju marazm, z którego zostają wyrwani za sprawą niepokojących wizji. Owe wizje – przedstawiające ich samych lub bliskie im osoby – stają się katalizatorem do wprowadzenia zmian i podjęcia się działań mających przynieść odpowiedz na pytanie: Co, jeśli… .

Jak już wspomniałam książka nie cechuje się porywającą fabuła – akcja toczy się swoim, trzeba przyznać, dość wolnym tempem i mimo że czytając o losach postaci wciąż mamy do czynienia z wizjami, będącymi ni to przebłyskami z przeszłości czy wręcz przyszłości, lekturze nie towarzyszy nieustanne uczucie napięcia, czy czyhającego za rogiem zagrożenia. A mimo tego trudno odmówić historii oryginalności i osobiście dałam się jej w pewnym momencie wciągnąć, ciekawa jak to się wszystko skończy. Dużym plusem była dla mnie liczba bohaterów i to, że mogliśmy naprawdę dobrze ich poznać. Nie zdarza mi się to często, ale podczas lektury ,,Co, jeśli…” nie raz zmieniałam swoje podejście do bohaterów, niektórych zbyt pochopnie oceniłam, część osób, które początkowo darzyłam niechęcią, z czasem sporo zyskały w moich oczach, a inne, które wydawały się sympatyczne, ostatecznie mocno znielubiłam. Niezależnie jednak od osobistych preferencji co do postaci, muszę przyznać, że autorce udało się powołać do życia całkiem ciekawą gromadkę, z którą po prostu się zżyłam i których losy z przyjemnością obserwowałam do samego końca.

,,Co, jeśli…” to z pewnością tytuł specyficzny i zdecydowanie nie dla każdego. Jednak, mimo swoich wad, ma w sobie coś co sprawia, że po skończonej lekturze zaczynamy się zastanawiać nad własnym życiem i podjętymi wyborami. Jak wyglądałoby moje życie, gdyby były one inne? Trzeba przyznać, że to intrygująca wizja, tak samo jak przedstawione w książce rozważania i losy bohaterów. Dlatego, jeżeli macie kilka wolnych wieczorów, zachęcam byście dali tej książce szansę. Ja nie żałuję.  

 Ocena: 7/10

Sara Glanc