Recenzję zacznę od stwierdzenia faktu – japońska kultura nie jest czymś co mnie fascynuje. Nigdy nie byłam fanką, mang, anime czy horrorów azjatyckich. Aczkolwiek mam dobrą wolę i chcę to zmienić. Znalazłam książkę, która została napisana przez Japończyka, na dodatek jest to jeden z moich ulubionych gatunków literackich, czyli thriller. Co więcej liczba miliona sprzedanych egzemplarzy w ciągu zaledwie sześciu dni robi wrażenie. Pomyślałam, że to jest odpowiednia chwila, żeby japońska kultura mnie do siebie przekonała. Czy się udało – odpowiedź znajdziecie w dalszej części.

Książka Hideo Yokoyama pt. „Sześć Cztery” dotyczy spraw zaginięć dzieci, jedno miało miejsce w styczniu 1989 r., drugie zaś w grudniu 2002 r. Pierwsze z nich nazwane było kryptonimem sześć cztery, dotyczyło porwania oraz żądania okupu od zrozpaczonych rodziców, jednakże dziewczynki nie udało się uratować, zaś porywacz jest wciąż na wolności z ogromną ilością gotówki. Podczas trwania tej akcji policyjnej wiele złego się zdarzyło, dobrzy i niewinni ludzie ucierpieli, zaś policja do tej pory odczuwa piętno nierozwiązanej sprawy, która ma wypłynąć przy okazji wizyty komisarza generalnego. Drugie zaginięcie dotyczy Yoshinobu Mikami. Od trzech miesięcy  bezskutecznie poszukuje swojej zaginionej córki Ayumi, która uciekła bez pieniędzy, nie dając znaku życiu.

Mikami jest policjantem, którego zastajemy podczas oględzin zwłok dziewczynki. Na szczęście – okazuje się, że nie jest to Ayumi. Nadzieja nadal jest w nim, daje mu oddychać i wierzyć, że lada chwila córka zjawi się w domu. Mikami po szkole zaczął pracę w policji jako śledczy, jednakże po paru latach  przeniesiono go do Biura Prasowego, następnie odesłano go z powrotem do dochodzeniówki, po to by za chwilę uczynić go szefem Biura Prasowego Komendy. Mikami nie rozumiał co się dzieje, czuł, że lekceważy się jego wkład w pracę i wszystkie lata, które poświęcił w dochodzeniówce. Mimo, iż był w miejscu, w którym nie chciał być, nie poddawał się, działał zgodnie ze swoim sumieniem, niekiedy spierając się ze swoimi zwierzchnikami. Po zniknięciu córki było to znacznie trudniejsze, gubił się w tym co powinien zrobić, a tym do czego go zmuszano. Coraz częściej nie potrafił zachować się profesjonalnie, pozwalał sobie na chwile zwątpienia i goryczy. Jeszcze gorzej zaginięcie to odczuwała jego żona Minako. Zamknęła się w sobie, przestała dbać o fryzurę, makijaż, nie dzwoniła przez telefon, bojąc się, że może nie odebrać połączenia od córki. Prawie nigdy nie wychodziła z domu, czasami zachowywała się jak robot, zadając co wieczór te same rutynowe pytania, czyszcząc codziennie rano buty swojemu mężowi, jak gdyby nic się nie stało. Małżeństwo to pokazuje jak wielki ból towarzyszy stracie dziecka, każdy przeżywa to na inny sposób, niekiedy oddalając się od siebie tak, jakby przestali być żoną i mężem.

Książka ukazuje ciemną stronę pracy policjanta w japońskim mieście. Biurokracja i hierarchia to dwa główne wątki, które zaczynają się od pierwszych stron i kończą na ostatnich. Bez względu na to co robi Mikami, zawsze musi walczyć o swoje, być bezwzględny i stanowczy, czasami łamiąc wszelkie przepisy. To jest pierwsza rzecz, która mnie bardzo zniechęciła do tej książki, mianowicie nie bardzo lubię kiedy w thrillerze jest więcej polityki i biurokracji, niż thrillera. Jak sama nazwa gatunku literackiego mówi thriller wykorzystuje napięcie, niepewność i tajemniczość. Żaden z tych elementów nie występuje w książce sześć cztery. Akcja rozpoczyna się niepozornie i wcale nie dąży do efektownego punktu kulminacyjnego, wręcz toczy się leniwie poprzez 749 stron…. Dla mnie bardzo długich stron. Wątków jest tak dużo i są tak splątane, że niekiedy już zupełnie nie miałam pojęcia kto jest kim w hierarchii, kto komu podlega, a kto jest czyim wrogiem. Wielokrotnie wracałam do poprzednich stron, żeby rozumieć co czytam, co dodatkowo utrudniał fakt… podobnych imion postaci. Zdaję sobie sprawę, że dla kogoś, kto jest przyzwyczajony do japońskich nazw własnych, nie zrobi wrażenia przebijanie się przez takie imiona jak Mikami, Mina, Minako, Mikumo, Ikoma, Akama, jednakże dla mnie było naprawdę ciężko. Sprawy nie ułatwiał fakt, iż każdy wątek jest bardzo drobiazgowo opisany, Yokoyama nie oszczędza nam nawet najmniejszych detali, dlatego też książka ma 749 strony. Kolejnym minusem jest tak, że sama sprawa sześć cztery tak naprawdę zajmuje maksymalnie 30% książki, reszta to kombinacje polityczne i dywagacje o treści: kto pod kim kopie dołki, kto chce wspiąć się po szczeblach kariery, a kto chce zakopać trupa w szafie.

Dla kogoś kto chce poznać meandry pracy japońskiej policji, poczytać o mechanizmach rządzących na najwyższych szczeblach lub obejrzeć kulisy wewnętrznej walki i pokazu sił – polecam tę książkę. Tych wątków autor nie poskąpił, powiedziałabym, że bardzo szczegółowo ukazał cechy charakterystyczne dla japońskiego społeczeństwa, a także przekrój ludzi i motywów ich działania. Stworzył bardzo ciekawą i nietuzinkową postać Mikamiego. Z jednej strony bezwzględny policjant, z drugiej zdruzgotany ojciec. Pogubił się w swoim życiu, nie wie jak porozumieć się ze swoją żoną, traci kontrole w pracy. Bohater jest złożony i wielowymiarowy, dlatego świetnie nadaje się na pierwszy plan. Nie polecam tej książki komuś kto oczekuje typowego thrillera czyli: dynamicznej akcji, punktów kulminacyjnych czy niebezpiecznych sytuacji. Jednakże warto docenić kunszt autora, choć nie jest to typ książek, które osobiście lubię czytać.

Ocena: 5/10

Aleksandra Agacińska

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Literackiemu.