Książki wojenne to nie moja działka, zazwyczaj ciężko odnaleźć mi się wśród huku wystrzałów, opisów decyzji o tym jak przeprowadzić kolejną akcję i rozmieścić siły by pokonać wroga. Tak było do momentu, aż trafiłam na Stalowe Szczury Michała Gołkowskiego, które pochłonęłam praktycznie na raz, a później pozostałam z ogromnym niedosytem i z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnego tomu przygód kampanii karnej pod dowództwem kapitana Reinhardta. Teraz, na kilka dni przed oficjalną premierą książki nareszcie miałam okazję ponownie towarzyszyć bohaterom Stalowych Szczurów w drugim tomie zatytułowanym Chwała. Zapraszam do lektury recenzji.
Tym co najbardziej rzuca się w oczy podczas lektury Chwały jest kompletna zmiana otoczenia. Z pola bitwy, gdzie trup siał się gęsto, wgniatany w ziemię, niknąc w tytułowym błocie, stając się kolejną anonimowa ofiarą wojny w masowym grobie, wzbijamy się ponad ziemię. Kapitan Reinhardt odzyskał bowiem dawny stopień, a kampania karna zostaje przekształcona i przeszkolona by wraz z nim wyruszyć do boju na pokładzie Merlene, która zdaje się czekać na powrót swojego dowódcy. Mimo tych, jakby się zdawało ogromnych, zmian losy podkomendnych Reinhardta nie różnią się wiele od tego co obserwowaliśmy podczas lektury Błota. Rzuceni w wir walki, by wykonać misje, której powodzenie graniczy z cudem, w każdej sekundzie walczą o swoje życie.
Nie zabrakło także intryg i walk na najwyższych szczeblach władzy, gdzie choć bez użycia broni toczą się równie ważne wydarzenia. Każdy pragnie by jego nazwisko zapisało się na kartach historii, a zasługa i chwała za zwycięstwo została przypisana właśnie jemu. Środki i ofiary jakie zostaną poniesione w drodze do celu, to już kwestia drugorzędna.
Stalowe Szczury. Chwała to nadal dobrej, wypełnionej akcją literatury, gdzie wydarzenia nie zwalniają ani na chwilę, pędząc nas cały czas do przodu, strona za stroną, w akompaniamencie wybuchów, warkocie pracujących silników i świście wiatru w olinowaniu. A fakt, że większość książki rozgrywa się na wysokościach, gdzie najmniejsza awaria bądź zniszczenie maszyny oznacza nieuchronny upadek i śmierć przyprawia lekturę o dodatkową dawkę emocji.
Dla wielu czytelników ważną wiadomością będzie także fakt, iż dowiemy się sporo o przeszłości kapitana Reinhardta i jego dawnych towarzyszach broni, jeszcze sprzed czasów, gdy został degradowany i objął dowództwo nad kampanią karną. Poza żołnierzami, których losy śledziliśmy podczas lektury Błota pojawią się także nowi, nie mniej interesujący bohaterowie, jak chociażby porucznik Eichelmann, zuchwały i bezczelny, a jednocześnie niewątpliwie uzdolniony lotnik, czy niezwykle intrygujący profesor Nemmersdorf.
Stalowe Szczury. Chwała utrzymują równie wysoki poziom, o ile nie wyższy, co poprzedni tom serii. Michał Gołkowski stworzył serię, w której, mimo iż obserwujemy wydarzenia Wielkiej Wojny oczami Niemców, którym z wiadomych powodów trudno dążyć nam sympatiom, nie sposób nie kibicować kapitanowi Reinhardtowi i jego ludziom. Pełna akcji nie pozwoli wam się oderwać aż do samego końca. Lektura, która przypadnie do gustu nie tylko miłośnikom książek wojennych.
Ocena: 10/10
Sara Glanc
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.
Najnowsze komentarze