„Dobre żony” Louisy May Alcott, to drugi tom przygód bohaterek poznanych w „Małych kobietkach”.  Zapraszamy do poznania dalszych losów Meg, Jo, Beth i Amy.

Meg, Jo, Beth i Amy to już młode kobiety. Coraz mniej myślą o zabawach, a coraz więcej o przyszłości i małżeństwie. Jednak nie straciły one nic ze swojej pogody ducha i nadal czasami wpadają w tarapaty. Cała historia zawarta w książce opisuje kilka lat. W ciągu całego tego czasu chwile zabawne przeplatają się z tymi nieco smutniejszymi. 

W porównaniu do „Małych kobietek”, „Dobre żony” nie są już takie przesłodzone i naiwne, bohaterki nabierają charakteru, po prostu dojrzewają. Meg jako młoda mężatka stara się być jak najlepszą żoną, co nie zawsze jej wychodzi. Co jakiś czas nadal marzy o tym, żeby być bogatą, ale miłość męża wynagradza jej życie w biedzie. Jo nadal jest roztrzepana, pragnie zostać wielką pisarką, nie ma zamiaru szybko wychodzić za mąż, dopiero poznanie pewnego starszego profesora zmienia trochę jej myślenie. Za to Beth nie zmienia się wcale, nadal jest najłagodniejszą i najmilszą z sióstr. Niestety po przeżytej chorobie nigdy nie wróciła w pełni do zdrowia. Ostatnia z sióstr, Amy, nadal jest dość próżną osobą, myśli o zostaniu malarką i o tym, żeby bogato wyjść za mąż. Nie ma zamiaru żyć w biedzie. W części pierwszej nie polubiłam tej bohaterki i zdania o niej do samego końca nie zmieniłam, chociaż pod koniec staje się mniej wyniosła. 

Cała książka jest pełna morałów, pouczeń, mówi nam, jak należy postępować. Dla mnie, jako współczesnego czytelnika, niektóre z nich z tych pouczeń były śmieszne, inne mnie irytowały, a na niektóre tylko kręciłam głową. Nie wyobrażam sobie żyć w tamtych czasach, gdy głównym zadaniem kobiety było służyć mężowi, nie móc samej się utrzymać. 
W całej książce sporo jest przemyśleń głównych bohaterek, można przeczytać o ich uczuciach. Dlatego zdziwił mnie fakt, że gdy miało miejsce bardzo tragiczne wydarzenie, zostało mu poświęconych raptem kilka stron. Bohaterki chwilę porozpaczały i po kilku chwilach ta rozpacz się skończyła. 

Jeśli chodzi o samo wydanie książki, jest ona tak samo dobre jak pierwszy tom. W środku jest bardzo dużo ilustracji. Tekst nie jest ani za mały, ani za duży, taki w sam raz. Dzięki temu książkę czyta się bardzo przyjemnie. W przypadku obcych słów czy wyrażeń od razu pod tekstem znajdują się przypisy.

Podsumowując, książkę oceniam dobrze. Nie wszystko mi się podobało, ale wpływ na to ma pewnie fakt, że książka powstała w czasach, gdy ludzie mieli inne wartości.

Ocena 7/10

Honorata Jamroży