To jedna z pierwszych książeczek w życiu dziecka – do wspólnego czytania i samodzielnego lub wspólnego oglądania wciąż na nowo. Duży format i grube tekturowe zaokrąglone karty książki świetnie sprawdzają się podczas wielokrotnej lektury. Budowy znają dzieci na całym świecie, ale rzadko mają okazję zajrzeć na jej teren. A tam przecież dzieje się tyle ciekawych rzeczy – czasem nawet po zapadnięciu zmroku…
To książka do wyszukiwania, napisana tak, by budzić ciekawość, wypełniona wielkimi ilustracjami, na których aż roi się od szczegółów. Sposobów na jej czytanie może być bardzo wiele, a każdy z nich poszerza słownictwo dziecka, wyrabia spostrzegawczość, pozwala poznawać świat, uczy, rozwija wyobraźnię; a także bawi. Bohaterowie tej książki są naprawdę niezwykli – jeże, borsuk, niedźwiedź i nawet świnie pracują tu w najlepszej komitywie. A po całym terenie chodzą wszędobylskie koty. Ponieważ to kolejna książka z cyklu „24 godziny”, po wizycie w porcie niektóre dzieci już znają rodzinę Zająców z babcią Długouchą na czele. Spotkają ich wszystkich i w tej książce.
O książkach tego typu trzeba powiedzieć jedno – „czytanie niejedno ma imię”. Przy niej wystarczy położyć się wygodnie – na przykład na dywanie i… wyszukiwać ulubione postacie, opowiadać, pytać i odgadywać, dotykać bez ograniczeń, a więc korzystać na całego. I na wesoło.
Britta Teckentrup jest ilustratorką i autorką książek. Urodziła się w Hamburgu, a dorastała w Wuppertalu. Przeprowadziła się do Londynu, aby tam studiować ilustrację i sztukę w St. Martin’s College i Royal College of Art. Po 17 latach spędzonych w Wielkiej Brytanii mieszka i pracuje w Berlinie z mężem, synem i kotem.
Była nominowana do nagrody Deutscher Jugendliteraturpreis 2016, a jej książka „Alle Wetter” dostała wyróżnienie Bologna Ragazzi Non Fiction Award 2016.
Od 1993 roku Britta napisała i zilustrowała ponad 90 książek z obrazkami dla dzieci, które ukazały się w ponad 20 różnych krajach.
Hmm, mali czytelnicy będą zadowoleni. Raczej odmłodzić się taką lekturą nie będę próbować. xD Chociaż do baśni Andersena bym powróciła. 😀
Pozdrawiam cieplutko,
Lex May