Choć zadanie nie należało do łatwych, zaskoczyliście nas masą fantastycznych prac i zgłoszeń, za co serdecznie dziękujemy! W ramach konkursu powstało wiele naprawdę cudownych marionetek i dziś z przyjemnością przedstawiamy dwójkę zwycięzców, których prace najbardziej przypadły nam do gustu! 🙂

Pakiety serii ,,Paradoks Marionetki” autorstwa Anny Karnickiej wędrują do:

Justyna Więcek

Agnieszka Kasprzyk

Marionetce autorstwa Agnieszki towarzyszy również cudowna bajka, którą znajdziecie poniżej!

 

Gdzieś w morza głębinach, wedle Kronikarza,
mieści się siedziba Starego Lalkarza.
Różne o nim krążą legendy i bajki.
Różne… Choć ujmują wszystkie rolę lalki,
o której wysłuchać będzie dane wkrótce.
Wpierw jednak przedstawię te bajki (pokrótce).
Jedna opowiada o stworze niezwykłym
do ludzi kompanii wcale nieprzywykłym.
Inna mówi znowu o starcu przeklętym,
co dłonią syreny został raz dotknięty
i wyjść już nie może z ciemnej morskiej toni;
który za swym życiem wciąż łzy słone roni.
Jeszcza inna bajka snuje swoje treści
w zgoła innej, równie dziwnej opowieści.
Mówi o zaklęciu, nie postaci wcale,
co krąży pod wodą w swym pierwotnym szale
i w rzecz niepozorną skrzącym magii tchnięciem
życie chytrze wkłada – takież to zaklęcie.
Jedno tylko pewne – co w Kronice stoi:
każdy, kto w głębinę zstąpić się nie boi,
ujrzy nie Lalkarza, nie oblicze jego,
a coś znacznie, znacznie bardziej niezwykłego…
Kołnierz, guzik, lico splamione czerwienią,
oczy, co jak diament najczystszy się mienią,
nogi oraz ręce z trzaskiem rozkładane,
cienkimi kreskami brwi wymalowane,
lśniące niczym łuska wyrzeźbione loki,
uśmiech tajemniczy (chociaż nieszeroki)
zastygły na twarzy nieruchomej wcale…
Każdy, kto z odwagą zanurzył się w fale
musi stawić czoła widokowi temu,
jak Kronikarz pisze: „niespodziewanemu”.
Co tam najdziwniejsze? Sznurki oraz światło.
Skąd to drugie płynie odkryć jest niełatwo,
lecz lśni i na twarzy, i w oczach zaszklonych
i w uszach drewnianych, trochę zakrzywionych;
a pierwsze? Jak wszystkie marionetek sznury,
te też opuszczają swoje w rękach dziury,
i w nogach, i w głowie, i ku górze wiodą
by tam się zatracić w ciemnościach pod wodą.
Oto Marionetka. Wchłonięta przez morze,
w wciąż żywym magicznie, niezblakłym kolorze.
Dziwny jest jej widok; w końcu tajemniczy.
Każdy, kto choć trochę się z swym życiem liczy
nie powinien wnikać w komnaty podwody
ani ryzykować dla złudnej nagrody,
bo ponoć ta lalka, gdy ujrzy przybysza,
przekrzywia swą głowę… Wnet umiera cisza,
a wbrew wszelkim prawom, w wewnątrzmorskim świecie
głos rozbrzmiewa i sieć słów podstępnie plecie
na dzielnych wędrowców, którzy oczekują
na wielką przygodę; którzy dech wstrzymują,
by móc jej doświadczyć… I sieć owa mota.
Obiecuje chwały, obiecuje złota,
lecz jest zagadkowa, jak nic podobnego,
i nie wróży, sądzę, niczego dobrego.
Czy to jest przekleństwo? Przepowiednia może?
Grunt, że nikt, kto gościł w starym morskim dworze,
nad wody powierzchnię nigdy nie wypłynął.
W jaki zatem sposób Lalkarz tu zasłynął?
Czemu to na lądzie wciąż jest o nim mowa?
Skąd te bajki wszystkie? Skąd wymyślne słowa?
Otóż, moi drodzy, to dzieło szczęściarza,
a konkretniej mówiąc – syna Kronikarza.
Zwany Lekkoduchem, żądny przygód wszelkich,
wieczoru, którego dojrzał dna butelki,
postanowił zrobić coś niespodzianego

(jak sam wówczas sądził – wielce odważnego).

Nie był sam w pomyśle, był z nim kompan jego,
równie lekkomyślny, równie pewny swego.
Nura dali w głębię, gdzie przed nimi wielu
straciło swe życie w równie głupim celu
dowiedzenia komuś, że są chojrakami…
Tamtego wieczoru burza z piorunami
nadeszła nad morze; przypłynęły chmury.
Lekkoduch, co dowieść chciał swojej brawury,
walcząc z silnym prądem, wstrzymując powietrze,
czuł jak nad nim groza razem z ciężkim deszczem
mieszają się w sztormu zapowiedzi postać.
Piorun przeciął niebo. Szansę taką dostać,
to szczęście niezwykłe. Światło błyskawicy
zabrało mrok cały podwodnej ciemnicy.
Oświetliło wszystko – dno, rośliny, ryby.
Dojrzał wówczas chłopak podwodnej sadyby
i wnet dostrzegł w onej, w sumie przez przypadek,
broniącą dostępu do jej wnętrz zagadek
Marionetkę dziwną, kolorową, smukłą,
co go odstraszyła swą twarzą wypukłą
i spojrzeniem pustym, i swą samotnością.
Wykazał się wówczas wielką roztropnością;
chciał uciec. Niestety, towarzysza jego
zdążyło coś spotkać bez wątpienia złego.
Szybciej zanurkował, szybciej spłynął ku dnie,
lalka go dojrzała, uśmiech spiął ułudnie
policzki czerwoną farbą malowane.
Rozbrzmiał głos w głębinie. Sieci zaplątane
słów niezwykle dziwnych doszły Lekkoducha.
Uciekł stamtąd prędko, już dłużej nie słuchał.
Gdy już się oddalił stanowczo od brzegu,
gdy już złapał oddech i zaniechał biegu,
wszystko postanowił opowiedzieć komuś.
Wybrał na to ojca. Zatem po kryjomu,
szeptem, drżącym głosem zdawał mu relację.
By mu pomógł, by choć pojął desperację,
z jaką chciał powrócić w wód zimne odmęty.
Mówił więc dokładnie, mówił więc przyjęty,
lecz kiedy zakończył, zrozumiał, że strata
jest nieodwołalna, że zostawił brata,
a sztorm go na wieki zamknął pode wodą,
że żadne starania tutaj nie pomogą.
Kronikarz rozumiał rozpacz swego syna,
powiedział z powagą, że nie jego wina,
jak każdy by ojciec zrobił w tej sytuacji.
Potem ujął pióro. Spisał część relacji
byle najtreściwiej. Głównie ku przestrodze,
by nikt nie pomyślał, że swe życie może
ryzykować w imię dowodu odwagi.
I tak powstał zapis. Sprawy wielkiej wagi
mają to do siebie, że w swym wnętrzu noszą
znamiona cierpienia; że o rozum proszą
na przykładzie czyimś. Tak i tutaj było.
Choć by się bez śmierci chłopaka obyło,
tak właśnie legenda Lalkarza Starego
zawitała w życiu człeka niejednego.
I wciąż mieszka tamże, jako tajemnica.
Bo czy to wiadomo jaka jest różnica
pomiędzy Lalkarza a ludzi naturą?
Może strach przed głębią podszyty jest bzdurą,
a tego co prawdą nigdy nie przesiano?
Wszak ciał zaginionych nigdy nie widziano.
Może Marionetka – strażnik stworzyciela
– szukała dla niego tylko przyjaciela…?

Zwycięzcom serdecznie gratulujemy i prosimy o kontakt w celu wysyłki nagrody! 🙂