Już 14 lipca, na księgarskich półkach zadebiutuje „Kalifornijczyk” autorstwa Alicji Manders. Rzuceni na głęboką wodę, trzej przyjaciele z Kalifornii, nie przeczuwają, jak bardzo życie w Polsce różni się od ich codzienności. Czy niespodziewana podróż na inny kontynent zmieni coś w ich życiu?
Z Los Angeles do Krakowa – czy różni nas aż tak wiele?
O tym, jak robić karierę w przemyśle rozrywkowym, przespać lot i zakraść się w łaski Majora i jego wnuczki
Rob, Nick i Michael zwykli mówić o sobie, że są jak taboret z trzema nogami. Brak jednej mógł sprawić, że konstrukcja się zawali. Od czasu studiów w szkole filmowej w Los Angeles są przyjaciółmi na dobre i złe.
Rob teoretycznie ma wszystko – świetnie zapowiadającą się karierę w przemyśle rozrywkowym, luksusowy samochód i sypialnię z widokiem na Pacyfik. Większość czasu spędza jednak za biurkiem, odsuwając na bok życie towarzyskie i marzenia o bardziej satysfakcjonującej pracy.
Nieoczekiwana zmiana planów weselnych jednego z przyjaciół sprawia, że Rob ląduje na innym kontynencie, a dokładnie w Polsce, skąd pochodzi narzeczona Michaela. W kraju, w którym mówi się śpiewnym, szeleszczącym językiem, zajada mączne potrawy i pije wódkę. Tu poznaje barwnych mieszkańców domu w podkrakowskiej Skale. Jednych – jak krewkiego Majora – młody Kalifornijczyk będzie starał się unikać, ale innych – Julię, kuzynkę panny młodej – wręcz przeciwnie…
Najnowsze komentarze