Stowarzyszenie Kulturalno-Artystyczne „Rita Baum” oraz Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział we Wrocławiu zapraszają na spotkanie z Ewą Sonnenberg, które odbędzie się 28 lutego (wtorek) o godzinie 18 w klubie Proza, ul. Przejście Garncarskie 2, Wrocław (II piętro), Wrocławski Dom Literatury. Spotkanie poprowadzi Marcin Czerwiński, głównym tematem będzie prezentacja nowej książki Ewy Sonnenberg, zbioru artystycznych esejów zatytułowanego Moi papierowi kochankowie.

Ewa Sonnenberg

Dodatkową atrakcją wieczoru będzie występ młodej artystki Justyny Sieniuć (Pieśniarki Roku 2016 na IV Przeglądzie Pieśniarzy Niepoprawnych), która zaprezentuje minirecital piosenki autorskiej.

Justyna Sieniuć

Spotkanie z wybitną poetką odbędzie się w ramach Wrocławskich Spotkań Literackich, cyklicznego przedsięwzięcia objętego patronatem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Oddziału we Wrocławiu i Wrocławskiego Domu Literatury.

Ewa Sonnenberg, Moi papierowi kochankowie, Stowarzyszenie Kulturalno-Artystyczne „Rita Baum”, Wrocław 2016, ilustracje: Tomasz Bohajedyn, 122 strony.

Zbiór artystycznych esejów Ewy Sonnenberg, zatytułowany Moi papierowi kochankowie, to kolejna, najnowsza pozycja w dorobku wrocławskiej poetki. Autorka w niekonwencjonalny sposób ukazuje sylwetki artystów z różnych epok. Poznajemy na nowo Leonarda da Vinci, Michała Anioła, Jeana Cocteau, Kaligulę, Francisa Bacona, Andy’ego Warhola, Artura Rimbaud, Davida Bowie, Ludwiga Wittgensteina. Postacie artystów światowej rangi pokazane są z osobistej i poetyckiej perspektywy autorki. Czytelnik może dzięki temu przeżyć wyjątkową i jedyną w swoim rodzaju przygodę z językiem i wyobraźnią oraz ikonami kultury. Książka zaskakuje niestereotypowym zestawieniem czasu przeszłego i czasu teraźniejszego, budującym liczne odniesienia do współczesności. Ta pisarska metoda odkrywa świeże, niekonwencjonalne konteksty kulturowe. Eseje te mają szczególną formę; to właściwie poematy pisane prozą. Jest to swoisty, poetycki przewodnik po archetypach kulturowych.

Moi papierowi kochankowie (fragment)

Chcę pisać o bólu, który jest czymś więcej niż tylko obrazem. Wychodzi poza obręb obrazu, poza jego tematykę, poza kompozycję, poza sam zamysł malarza. Ból otwiera drzwi każdego z tych obrazów, by wydostać się na zewnątrz. Na spotkanie z widzem, z nieznanym audytorium, z otoczeniem. Staje się komentarzem pełnym obaw, przestróg i lęków. Komentarzem zatrzymanym między fikcją a realnością. Ból uświadomienia własnego „ja”, które zamieszkując, właściwie jest bezdomne. Ból – miara naszego oczekiwania na Nieoczekiwane.

Chcę pisać o bólu uformowanym z buntowniczej melancholii malarza. Jego przejrzystość nabiera kształtu. Dopasowuje się do ciała niczym strój wybranego do podróży w nieznane. Pyta samego siebie: który ból jest dotkliwszy? Fizyczny czy psychiczny? Chcę pisać o bólu lśniącym jak ostrze noża przecinające przestrzeń na nieprawdziwe i nieprawdziwe, i jeszcze bardziej lśniącym jak obnażona kość, niema, wyczulona na delikatny podmuch słonego wiatru, i jeszcze bardziej lśniącym jak usta spragnionego wgryzającego się w jałowość i brak. O bólu, który nadchodzi nagle, niepostrzeżenie przerywając wątłą nić między tobą a światem. Ból ma swoistą konstrukcję wpisaną w wizerunek bezsilności, osaczenia i osamotnienia.

Chcę pisać o bólu znad krawędzi czasu, jak mocuje się z przynętą nadziei. Jakby przebudzony ze snu, odkrywa swoje nowe przeznaczenia. Wtopiony w gładką powierzchnię złudzeń. Za chwilę będzie skargą, najczulszą skargą zranionego. Zranionym może być każdy. Ten, kto zawierzył bezpośredniości uczucia. Ten, kto w ukryciu odnajduje przeszłe, minione. O bólu, który nieustannie towarzyszy postaciom z obrazów. Okaleczeni, zrośnięci z ruchem przedwiośnia. Tutaj zawsze przedwiośnie lub jesień i ani dnia dalej.

Chcę pisać o bólu, nieoswojonym zwierzęciu naszych pragnień. O tym spasionym szczurze przypadku podążającym podskórnym traktem i drążącym sobie znane ujścia. O tej narowistej rzece pędzącej po mapie naszego ciała, wylewającej się daleko poza brzegi odczuć, poza granice wytrzymałości. O bólu spojrzenia, bardziej odczuwalnym od dotyku. Pod powiekami sól i piasek, kto wie z jakiej pustyni? W tych obrazach jest też lęk przed bólem. Przed tym trudnym przynależeniem Poza. Poza okolicznościami i poza historią. Ból jest enigmatyczny. Nie wiadomo, skąd przychodzi i dokąd odchodzi. Nie potrzebuje makijażu ani żadnych słów. Milczy. Niekiedy bardziej milczący od ciszy. (z: Kobiety Bacona. Anatomia bólu)