W 2016 roku gościliśmy już Annę Karnicką na naszej stronie, wtedy z okazji premiery pierwszego tomu serii ,,Paradoks Marionetki: Sprawa Klary B.’’. Teraz, gdy finałowy tom serii trafił już na półki księgarni, jak i do domów czytelników,  nie mogliśmy się powstrzymać przed kolejną porcją pytań do autorki. Serdecznie zapraszamy do lektury rozmowy z której nie tylko dowiecie się o dalszych planach Anny Karnickiej, ale także przeczytacie o jej wspomnieniach związanych z wydawaniem ,,Paradoksu Marionetki’’.

Niedawno do rąk czytelników została oddana papierowa wersja ,,Sprawy Króla Demonów’’ – czwarty i ostatni tom ,,Paradoksu Marionetki”. Powiedz, jakie to uczucie widzieć serię w komplecie?

Pierwsze co zrobiłam po otwarciu przesyłki, było chyba półgodzinne cykanie zdjęć wszystkim czterem książkom, ponieważ radość nie miała granic. Bardzo podobało mi się to, że te okładki są tak spójne i kolorystycznie i jeśli chodzi o klimat i sam ten fakt robi na mnie do tej pory niesamowite wrażenie. I ładnie wyglądają obok siebie na półce. Jest też to poczucie, że udało mi się zrealizować projekt od początku do samego końca i że zrealizowałam go najlepiej jak się dało, na miarę mojej wiedzy i doświadczenia i tak, jestem z siebie bardzo, bardzo dumna. I może trochę mi smutno, że ta szalona podróż dobiegła końca i na pewno będę ją bardzo miło wspominać, bo dużo mi dała.

Będzie Ci brakować magicznej Pragi którą stworzyłaś czy raczej opuszczasz ją usatysfakcjonowana?

Na pewno będzie mi brakować Klementinum i Praskiej Szkoły Lalkarzy z wszystkimi jej drobnymi, organizacyjnymi absurdami. W trakcie rozwoju fabuły historia jednak znacznie wyszła poza Pragę i jestem prawie pewna, że będzie mi brakować całych magiczno-bajkowych Obrzeży i niepokojącej Drugiej Strony i wszystkich miejsc, które udało nam się po drodze odwiedzić. Zwłaszcza cieszę się, że udało się zahaczyć o magiczny Oksford, który w moim serduszku wciąż jest domem Kolegium w równym stopniu co Praga. Uważam jednak, że opowiedziałam dokładnie tę historię, którą bardzo długo próbowałam opowiedzieć i że magiczna Praga bardzo mi w tym pomogła.

Z którym bohaterem serii najtrudniej było Ci się rozstać?

Najbardziej uparty zdecydowanie okazał się Walter i bardzo trudno było mi się z nim pożegnać, z wielu powodów. Walt jest bardzo nieoczywistą postacią i jest kimś znacznie więcej niż tylko księciem z bajki. Jest artystą, przyjacielem, dowódcą i zdecydowanie należy do tych postaci, które bardziej same się piszą niż są pisane i same zdradzają ze swojej historii tyle, ile akurat uznają za słuszne. Jestem też ogromnie przywiązana do obecności kotów w narracji i wychodzi na to, że nie jestem w stanie się bez nich obyć i zawsze będzie się kręcił w okolicy jakiś kot, który może, ale wcale nie musi, być Widmokotem.

Masz jakąś ulubioną scenę z ,,Paradoksu” – taką, której pisanie sprawiło Ci wyjątkową przyjemność?

Bardzo miło wspominam zakończenie trzeciego tomu i moment, kiedy Martin i Canelle wracają polami ze spaceru i postanawiają się pogodzić i zacząć znajomość od nowa. Pamiętam, że pisałam ten fragment podczas pobytu w Szwecji. Za każdym razem wracając na kwaterę musiałam przejść spory kawałek ścieżką przez pole i zazwyczaj ani trochę mi się nie spieszyło, bo szłam i rozgrywałam w głowie dialogi. W Paradoksie Marionetki w ogóle bardzo dużo jest takich fragmentów, które powstały w konkretnych okolicznościach (jak na przykład wizyta u Waltera na wsi w pierwszym tomie). Spisywanie ich i przywoływało te emocje i dawało mi sporo frajdy i chyba do tej pory te momenty wspominam najmilej i wydają mi się najbardziej autentyczne.

,,Paradoks Marionetki” to przygoda, którą rozpoczęliśmy w 2016 roku – jakby nie patrzeć minęło sporo czasu. Czy masz jakieś wyjątkowo miłe wspomnienia związane z wydawaniem kolejnych części serii?

Bardzo miło wspominam spotkanie autorskie z okazji wydania drugiego tomu, głównie dlatego, że odbywało się w nieistniejącej już herbaciarni “Czekolada” w Łodzi, całkowitym zbiegiem okoliczności urządzonej dokładnie tak, jak herbaciarnia z Marionetek. Tworzyło to niesamowity klimat, rozmowa również była bardzo przyjemna. Ważne też dla mnie było wydanie trzeciego tomu – głównie dlatego, że była to pierwsza okładka dla tej serii stworzona przez mojego teraz już męża, więc oboje mieliśmy powód do świętowania.

Czy w trakcie wydawania serii wszystko toczyło się po Twojej myśli czy zdarzały się jakieś turbulencje?

Turbulencji były sporo, na szczęście pasy były mocno zapięte i nikomu nie stało się nic złego 🙂 Bardzo szybko przekonałam się, że droga do wydania książki – i serii książek – jest dość wyboista i że wymaga dużo spokoju i dużo cierpliwości. Okazało się też, że mój chytry plan, by mieć wszystkie części napisane jednym ciągiem i tak naprawdę podejmujące akcję dokładnie w momencie gdy poprzedni tom się zakończył sprawdza się świetnie, ale nie kiedy między książkami są półtoraroczne odstępy czasu i część szczegółów zaciera się w pamięci. Na pewno wiedząc o tym, jak długo naprawdę zajmuje wydanie książki, zaplanowałabym to wszystko trochę bardziej optymalnie.

A skoro o turbulencjach mowa to z pewnością można do takiej zaliczyć niestety pandemię, przez którą premiera ,,Sprawy Króla Demonów’’ została rozbita jakby na dwie fazy – w listopadzie zeszłego roku wyszedł e-book, a papierowa wersja trafiła do czytelników w kwietniu tego roku. Czy z Twojej perspektywy była to dobra decyzja?

Wydawała mi się dobra jesienią, kiedy wydawaliśmy e-booka, głównie dlatego, że trochę przeceniłam popularność e-booków i zdziwiło mnie, jak dużo ludzi pytało o książkę w papierze i ile osób tak naprawdę wstrzymywało się z zakupem i lekturą do papierowego wydania. W jakiś sposób to było miłe zaskoczenie -świadomość, że komplet książek na półce jednak robi robotę. Zwłaszcza, że rzeczywiście robi i sama muszę to przyznać. Cieszę się jednak, że część czytelników zdołała się zapoznać z finałem serii wcześniej i że książka została wydana, wtedy, kiedy miała zostać wydana – nawet tylko w jednym medium, głównie dlatego, że odpadł mi w czasach pandemicznych dodatkowy stresor jakim jest martwienie się o opóźnienia i obietnice bez pokrycia.

Wielu czytelników serii, w tym nie ukrywam także i mnie, zapewne bardzo ciekawi, czy planujesz jeszcze powrót do świata ,,Paradoksu Marionetki”? Czy może jest to już skończona przygoda?

Powiem tak – historia Martina na pewno jest w tym momencie zakończona i w Praskiej Szkole Lalkarzy – po kolejnej reformie, prawdopodobnie szczęśliwie dzieje się po prostu edukacja. Natomiast nie wykluczam tego, że Manipulatorzy i Klucznicy jeszcze się kiedyś pojawią w mojej twórczości, bo bardzo lubię ten motyw, podobnie jak motyw wielu, przenikających się rzeczywistości. Nie wykluczam więc, że do magicznej Pragi powrócę, chociaż prawdopodobnie wtedy Martin będzie już przynajmniej Mistrzem Manipulacji i pojawi się w zupełnie innej roli. Był wspaniałym protagonistą i bardzo ceniłam go w tej roli, ale spełnił swoje zadanie i osiągnął to, co miał osiągnąć.

Powiedz, co dalej? Pracujesz już nad nowymi historiami? A jeżeli tak, to możesz coś na ich temat zdradzić?

Mam w szufladzie skończony tekst, który czeka na swój moment, by trafić do wydawcy. Jest bardzo baśniowy,  opowiada o ciężarówkach, widmowych drogach, pożeraniu gwiazd i szukaniu zaginionych rzeczy. Obecnie pracuję też nad większym projektem, głównie w ramach odskoczni od pandemicznego stresu. Jest to seria  opowiadań urban fantasy o młodych magach opiekujących się zaczarowanymi ogródkami działkowymi gdzieś w Polsce. Dłubię w tym mniej więcej od początku roku i mam nadzieję, że wkrótce da się te opowiadania przeczytać.

Czy jest jakiś gatunek literacki w którym chciałabyś spróbować swoich sił?

Nadal najbardziej kusi mnie realizm magiczny i trochę flirtuję z tym gatunkiem, z różnymi efektami. Miałam też po drodze podejście do cyberpunku, ale póki co to pieśń przyszłości. Chciałabym też któregoś dnia napisać kryminał bez odrobiny magii czy wątków nadprzyrodzonych, jest to jednak ciężka i nierówna walka, bo nie potrafię się powstrzymać i te wątki pojawiają się same.

Z pewnością są jeszcze osoby, które nie miały okazji sięgnąć po ,,Paradoks Marionetki” – może chciałabyś nakłonić je do wizyty w Kolegium Iluzji i Manipulacji?

Jeśli szukacie niebanalnej, nieoczywistej fantastyki z barwną paletą postaci, ciekawą intrygą i  jedynym w swoim rodzaju klimatem Pragi, gdzie groza przeplata się z momentami zachwytu a miejskie legendy i dziwne plotki okazują się prawdą, seria “Paradoks Marionetki” zdecydowanie jest dla Was.