Przewrotna, nasycona autoironią opowieść o poszukiwaniu korzeni, odzyskiwaniu młodości i nieustanym gubieniu sensu – Deutsch dla średnio zaawansowanych – premiera 4 września!

Do Marka Deutscha, warszawskiego niespełnionego plastyka, ojca dwóch córek, po trzech rozwodach, który żyje na granicy materialnego przetrwania, zgłaszają się dwaj tajemniczy adwokaci z propozycją „odzyskania” kawałka ziemi na rumuńskiej Bukowinie, niegdyś ponoć należącego do jego dalekiego pradziada. W tym celu Deutsch musi osobiście zdobyć dokumenty potwierdzające ciągłość jego rodowodu. Podróż śladami przodków – przez Ukrainę do Rumunii – ujawnia wiele zaskakujących szczegółów z historii rodziny Deutscha. Wszystkie jej nitki – żydowskie, niemieckie, chłopskie i szlacheckie – prowadzą do pewnej owianej posępną legendą postaci…

Proszę pomyśleć: każdy człowiek ma dwoje rodziców. Czworo dziadków. Ośmioro pradziadków. I tak dalej. To przyrasta w postępie geometrycznym, prawda? A liczba ludności też przyrasta w postępie geometrycznym, tyle że w odwrotną stronę na osi czasu. Inaczej mówiąc: kiedy patrzymy wstecz, szybko rosnąca liczba naszych przodków musi się pomieścić w szybko malejącej populacji. Jak to możliwe? No nie ma innego wyjścia: wszyscy mamy wspólnych przodków, na tym czy innym etapie.

Propozycja nie do odrzucenia czy diabelska pokusa?

Czy istnieje cena, za jaką kolejny zdeklasowany inteligent gotów będzie sprzedać swoją duszę