Wyobraź sobie, że wychodzisz na chwilę z domu do sklepu, wracając zamykasz na chwile oczy i wszystko dookoła się zmienia, a Ty znajdujesz się w zupełnie innym świecie. Subaru Natsukiemu przytrafia się właśnie taka niezwykła historia. Bohater nagle, bez ostrzeżenia, zostaje przeniesiony do innej rzeczywistości. Tak w skrócie zaczyna się przygoda z serią Re: Zero – Życie w innym świecie od zera. Zapraszam do lektury recenzji mangowej adaptacji pierwszego tomu light novel – Re:Zero – Księga pierwsza: Dzień w stolicy.   

Subaru w nowym świecie o dziwo wcale nie czuje się dziwnie ani nie jest za bardzo zdezorientowany. Wręcz, jak na trochę wycofanego z życia towarzyskiego licealistę kochającego światy fantasy, odnajduje się w nowej sytuacji bardzo dobrze. A przynajmniej początkowo radzi sobie dość dobrze, do momentu w którym napotyka bandę opryszków. Pewny iż jak w wielu historiach podobnych do jego własnej, wraz z przeniesieniem do nowego świata zyskał super-moce, nie myśląc wiele przechodzi do ataku. Nie trudno się domyślić iż nie było to zbyt mądre rozwiązanie. Na szczęście niespodziewanie otrzymuje pomoc ze strony ślicznej pół-elfki oraz Packa – jej przyjaciela ducha, przyjmującego postać kota. Chcąc się odwdzięczyć chłopak obiecuje dziewczynie pomóc odzyskać skradziony przedmiot. Poszukiwania doprowadzają bohaterów do składu w którym podobno znajdą złodzieja, jednak na miejscu nie znajdują odpowiedzi, a krwawą masakrę. Niestety morderczyni dalej była na miejscu…. i Subaru oraz jego towarzyszka zostają śmiertelnie ranni… Kiedy chłopak myśli że to koniec… budzi się znów w mieście. Koło tego samego sprzedawcy co na początku przygody. Szybko okazuje się, że chłopak owszem zyskał niezwykła moc, którą nazywa „powrotem przez śmierć”. Czy przeżywając na nowo ten sam dzień uda mu się zmienić przeznaczenie pięknej nieznajomej?

Fabuła obraca się wokół prób odzyskania ukradzionego insygnium oraz uratowania pięknej nieznajomej, na odpowiedź na pytania dlaczego Subaru w ogóle trafił do tego świata i skąd wzięła się jego niezwykła moc, czytelnik odkryje prawdopodobnie w kolejnych tomach. Trzeba jednak przyznać, że ta dwutomowa historia naprawdę wciąga, nie brakuje emocjonujących walk, bohaterowie są ciekawi, a nowy świat intryguje.

Przed lekturą mangi miałam okazję oglądać anime, w którym zakochałam się bez pamięci. Jako nowa produkcja Re: Zero zachwycało oprawą wizualną i przyznam szczerze, że sięgając po mangę bałam się, że kreska nie sprosta moim oczekiwaniom, jednak były to bezpodstawne zmartwienia… Zakochałam się jeszcze bardziej. Nawet Subaru wydaje się być przystojniejszy, a elfka jest po prostu przecudna. Jak dla mnie jest to jedna z ładniejszych pozycji pod względem rysunków, jaka ukazała się na polskim rynku. Samo wydanie również zachwyca, Waneko zdecydowało się bowiem na wydanie Re: Zero w powiększonym formacie, co dodatkowo eksponuje piękne rysunki. Na początku tomiku zgodnie z ostatnią modą czytelnik znajdzie kolorowe strony, jednak dla mnie większy urok mają te niepokolorowane.

Fabularnie wydarzenia z mangi pokrywają się z tymi z anime, jednak w najmniejszym stopniu nie psuło mi to przyjemności z lektury i mam nadzieję, że pozostałe serie również doczekają się polskiego wydania. Już dla samych rysunków warto sięgnąć po ten tytuł, a i wszyscy miłośnicy fantasy z pewnością z przyjemnością będą śledzić starania Subaru w uratowaniu pięknej elfki. Teraz jeszcze czeka na mnie lektura light novel, która, jak wierzę, będzie równie pasjonująca.

Ocena: 9/10

Kasia Krzewińska

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Waneko.