Przedstawiam kolejny komiks legendarnego Alberto Brecci, tym razem stworzony w duecie ze scenarzystą Juanem Sasturainem – ,,Perramus – W płaszczu zapomnienia”. Czeka na Was mrożąca krew w żyłach historia oparta na prawdziwych wydarzeniach.

Wiele osób uważa, że najlepszą ucieczką jest ta w zapomnienie. Że wraz ze wspomnieniami odrzucamy nasze dawne życie i stajemy się wolni od nagromadzonego dotychczas bagażu wspomnień. Czy jednak jest to rzeczywiście takie proste? Niestety nie. Przekonuje się o tym bohater komiksu – znajdując upragnione zapomnienie w ramionach pięknej kobiety, przyjmuje on imię ,,Perramus”, jednak zamiast upragnionego spokoju i wolności zmuszony jest uciekać, a jego przeszłość podąża za nim, zmuszając do podjęcia trudnej i dziwacznej wędrówki na której końcu ma nadzieję odnaleźć odkupienie.

W pierwszym odruchu powiedziałabym, że ,,Perramus” to komiks antyutopijny, pełen metafor i odniesień politycznych do krwawej dyktatury w Argentynie, która szacuje się, że pochłonęła trzydzieści tysięcy żyć. Nie brak tu klasycznych elementów dla tego typu historii – mamy buntującego się przeciwko systemowi bohatera, społeczeństwo pragnące wyrwać się spod krwawego jarzma, zorganizowany opór i tym podobne. Z drugiej jednak strony autorzy nie ograniczają się tylko do ram antyutopii – podczas lektury znajdziemy tu elementy czysto filozoficzne, groteskowe, wątki przygodowe, a nawet komediowe. Całość też mocno przypomina horror i choć nie pozbawiony elementów fantastycznych, to jednak największa groza tkwi w tym iż został on oparty na prawdziwych wydarzeniach. Jak więc widać na blisko pięciuset stronach autorzy zamknęli naprawdę wiele, sprawiając, że lektura ,,Perramusa” jest wielowymiarowa, a całość dopełnia niesamowita oprawa graficzna.

Po raz kolejny komiks Alberto Brecci został wydany z najwyższą starannością – twarda okładka i powiększony format pozwalają w pełni docenić rysunki. A te – jak już miałam okazję się przekonać podczas lektury ,,Mort Cindera” oraz ,,Mitów Cthulhu” – robią piorunujące wrażenie – uderzając w czytelnika gęstą, mroczną atmosferą bijąca z ciemnych kadrów, czasami niewyraźnych, jakby rozmytych detali, co tylko dodatkowo pobudza wyobraźnię podczas lektury.

,,Mort Cinder” jak na razie dalej pozostaje moim ulubionym dziełem Alberto Brecci, choć nie mogę powiedzieć bym żałowała lektury ,,Perramusa”. To komiks na swój sposób specyficzny, łączący w sobie wiele różnych elementów, zmuszający do rozmyśleń, ale także potrafiący rozbawić, czy zaskoczyć elementami czysto przygodowymi. Czy do Was przemówi? Najlepiej żebyście przekonali się o tym na własną rękę. Trudno jednak zaprzeczyć, że wspólne dzieło Alberto Brecci i Juana Sasturaina to pozycja wyróżniająca się na tle innych dostępnych na rynku komiksów.

Ocena: 7/10

Sara Glanc