Jakbyś zareagował na wiadomość, że ktoś włamał się do Twojego domu? Co więcej, ktoś kogo znasz – jeden z Twoich sąsiadów? Czy potrafiłbyś przejść po tym do porządku dziennego i ponownie czuć się bezpiecznie w swoich czterech ścianach? Shari Lepena w swojej najnowszej książce – ,,Ktoś kogo znamy” – która już za kilka dni zadebiutuje na półkach księgarni, szuka odpowiedzi na te pytania. Jeżeli jesteście ciekawi co na Was czeka zapraszamy do lektury przedpremierowej recenzji.

,,Bardzo trudno jest mi napisać ten list.
Mam nadzieję, że zanadto nas nie znienawidzicie…
Ostatnio, kiedy nie było państwa na miejscu, mój syn włamał się do waszego domu…”

Dzieci mają różne głupie pomysły, ale nawet w najgorszych snach Olivia i Paul  nie spodziewali się, że ich nastoletni syn w wolnych chwilach zakrada się do domów ich sąsiadów. W dodatku po to by włamywać się do cudzych komputerów i wysyłać z nich głupkowate maile. Chłopak przyznaje się do ,,odwiedzenia” dwóch domów, a jego matka chcąc choć trochę uciszyć wyrzuty sumienia postanawia wysłać anonimowe listy z przeprosinami. Jednak nawet w najgorszych snach nie przypuszczała, że zapoczątkują one falę niepokoju, która wkrótce ogarnie ich osiedle. Co więcej, szybko okazuje się, że to tylko początek ich kłopotów, gdy mieszkanka jednego z owych domów zostaje odnaleziona martwa…

Czytelnik zostaje zabrany w głąb niewielkiego osiedla i zamkniętej społeczności, którą tworzą jego mieszkańcy. Społeczności, w której praktycznie każdy się zna i która z zewnątrz wydawałaby się oazą spokoju. Niestety, ten idealistyczny obraz szybko zostaje zburzony przez wybryk jednego chłopaka. Wybryk, który zapoczątkuje całą lawinę wydarzeń, w wyniku której na światło dzienne zostaną wyciągnięte brudy, tak skrzętnie skrywane przez jego mieszkańców.

Przyznam szczerze, że ,,Ktoś, kogo znamy” trudno nazwać porywającym thrillerem czy trzymającą w napięciu lekturą. Początek książki może się nieco dłużyć, a sama fabuła momentami wydaje się na siłę rozciągnięta. Zapewne też spora liczba czytelników będzie w stanie, bez większych problemów, prawidłowo wytypować zabójcę, co również zepsuje nieco zabawę z lektury. Niestety, ale w tym tytule zabrakło czegoś co wyróżniłoby go na tle innych dostępnych na rynku pozycji, przez co po skończonej lekturze nie zapadnie on nam na zbyt długo w pamięci.  

,,Ktoś, kogo znamy” określiłabym mianem lekkiej, niewymagającej pozycji, która umili nam jeden czy dwa wieczory i będzie stanowiła dobry przerywnik między poważniejszymi tytułami. Książka napisana jest lekkim stylem i cechują ją krótkie rozdziały, co sprawia, że czyta się ją naprawdę szybko. A obserwowanie akcji z perspektywy różnych bohaterów nadaje całości sporo dynamiki, co rekompensuje wady tego tytułu. Jeżeli więc lubicie małomiasteczkowe intrygi i szukacie czegoś lekkiego co przyniesie wam niezobowiązującą rozgrywkę – wypatrujcie zbliżającej się premiery ,,Ktoś, kogo znamy”.

Ocena: 5,5/10

Sara Glanc

Za możliwość przedpremierowej lektury dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.