Saga Winlandzka to komiks, który zdobył szereg nagród i przez wielu nazywanych jest jedną z najlepszych serii o wikingach, jaka kiedykolwiek powstała. Trzeba przyznać, że jest to aż nadto dobra rekomendacja, by tytułem się zainteresować. Zaciekawiona, czy rzeczywiście tytuł okaże się aż tak dobry, sięgnęłam po jedną z ostatnio wydanych przez Hanami mang i muszę przyznać, że dawno nie spotkałam się z tak dobrą pozycją rodem z Japonii. Serdecznie zapraszam na wyprawę śladem groźnych wikingów, nie tylko miłośników opowieści o groźnych skandynawskich wojownikach.

Thorfin, syn Thorsa, jest niezwykłym wojownikiem, silnym i nieustępliwym, z którym niewielu może się równać, mimo jego młodego wieku. Chłopak nie jest jednak zwykłym zabijaką, walczącym dla łupów. Wystarczy spojrzeć mu w oczy, by zobaczyć płonącą w nich rządzę zemsty. Na kim i za co chłopak chce się mścić? Tego już Wam nie zdradzę, za to pragnę Was zachęcić do zagłębienia się w epopeje pełną intryg, dzielnych wojowników, epickich walk, ale także prostego codziennego życia, pełnego znoju i trudów, jakie wiedli XI wieczni wikingowie.

Sięgając po Sagę Winlandzką warto zwrócić uwagę na tło historyczne, jakim posłużył się autor mangi. Jak już wspomniałam wcześniej, akcja przypada na XI wiek, kiedy to Normanowie, Danowie, Rusini, i inni niezłomni wojownicy, obecnie zwani wikingami, byli u szczytu swojej potęgi i drżała przed nimi cała Europa. Autor choć skupia się na opowieści o ich podbojach i zemście głównego bohatera, z równą pieczołowitością przedstawia ich codzienne zwyczaje, sposób w jaki żyli, sprzęty z  których korzystali i tym podobne szczegóły, co z pewnością docenią zainteresowani tematem.

W pierwszym tomie na szczególną uwagę zasługują trzy postacie: Thorfin, jego ojciec Thors oraz Askeladd. Pierwszy z nich jest młodym, butnym wojownikiem ogarniętym rządzą zemsty. Thors przedstawiony jest zaś jako wojownik, który mimo swojej siły i potęgi (nie bez powodu zwany jest przez swoich wrogów Jomskim Trollem), odrzucił drogę walki wybierając spokojne życie rodzinne. Askeladd z kolei jest tym przebiegłym, dla którego nie liczy się nic innego ponad łupy. Co łączy tych trzech bohaterów? Tego już Wam nie zdradzę, ale zapewniam, że tak samo jak ja nie będziecie mogli oderwać się aż do ostatniej strony.

Kreska stanowi kolejny atut mangi. Napisać o niej, że jest ładna to zdecydowanie za mało. Autor w bardzo szczegółowy i realistyczny sposób rysuje zarówno swoich bohaterów, jak i miejsca i przedmioty. Taką samą uwagę poświęcając wojennemu wyposażeniu jak i sprzętom domowego użytku. Bardzo podoba mi się owa dbałość o szczegóły i próba jak najlepszego ukazania rzeczywistości i czasów, w których żyją bohaterowie Sagi. Sceny walk są dynamiczne, brutalne i stanowią prawdziwą ucztę dla oka.

Wydawnictwo Hanami zdecydowało się na wydanie Sagi umieszczając dwa japońskie tomy w jednym polskim. Dzięki temu w ręce czytelnika oddany został ponad czterystu-stronicowy tom, pełen przygód dzielnych wikingów. Pomimo miękkiej oprawy całość jest wytrzymała, a sama manga został wydana na papierze wysokiej jakości. Nie zbrakło także kolorowych stron i dodatków takich jak: mapy pokazujące przebieg wędrówki bohaterów, krótkie komiksy czy szkice miejsc i postaci.

Podsumowując, Sagę Winlandzką śmiało polecam wszystkim miłośnikom dobrych i starannie narysowanych historii, zaś dla fanów opowieści o dzielnych wikingach jest to pozycja obowiązkowa. Sama z niecierpliwością wypatrywać będę kolejnych tomów i nie wątpię, że ich lektura będzie stanowiła równie przyjemną lekturę.

Ocena: 10/10

Sara Glanc

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Hanami.